Polki, którym spełnił się amerykański sen
- Trzeba zawsze być dobrej myśli i nigdy się nie poddawać - uważa Monika Wieła, która z powodzeniem prowadzi biznes w Stanach Zjednoczonych. Jest przykładem Polki, która osiągnęła sukces za Atlantykiem - podobnie jak inne bohaterki tego reportażu.
05.01.2016 | aktual.: 11.06.2018 15:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Trzeba zawsze być dobrej myśli i nigdy się nie poddawać - uważa Monika Wieła, która z powodzeniem prowadzi biznes w Stanach Zjednoczonych. Jest przykładem Polki, która osiągnęła sukces za Atlantykiem - podobnie jak inne bohaterki tego reportażu, m.in. dr Maria Siemionow, która jako pierwsza w USA dokonała udanej operacji przeszczepienia twarzy. Ich historie pokazują, że dla zdeterminowanych i pracowitych nie ma rzeczy niemożliwychma rzeczy niemożliwych.
Uśmiechnięta blondynka, którą najczęściej można spotkać w otoczeniu kartonowych pudełek. Monika Wieła mówi o sobie, że zawsze kierowała się ku coraz większym wyzwaniom. - Z małej wsi wyjechałam do małego miasta, potem do dużego miasta, aż w końcu za ocean - opowiada. Miała głowę pełną pomysłów i ogromny zapał do pracy.
- Od pierwszego kroku w Ameryce wiedziałam już, że tu zostanę, że to jest miejsce, w którym chcę się rozwijać. I tak się zaczęło.
Konkretnie – od internetowego biznesu opartego na sprzedaży obuwia. W 2012 roku obudziła się w niej chęć robienia czegoś innego, potrzeba zmiany świata na lepsze. Szukała odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób może uczynić swój biznes bardziej ekologicznym i jak mogłaby pomóc innym, nie rezygnując ze sprzedaży butów w sieci.
- Pewnego dnia przechodziłam ulicą w Chicago i zobaczyłam bezdomnego siedzącego z kawałkiem kartonu, na którym było napisane: „I Need Shoes” (z ang. Potrzebuję butów)
. Stanęłam przed nim i poczułam się, jakby ktoś zdzielił mnie cegłą przez głowę – żartuje nasza rozmówczyni.
Od razu wiedziała, że musi mu pomóc. Problem w tym, że w magazynie miała same damskie buty. – Następnego dnia obudziłam się z całym planem. Postanowiłam do każdej paczki z butami dla moich klientów dodawać list z prośbą, aby nie niszczyli pudelka, w którym dostali buty. Poprosiłam ich, by w zamian włożyli do pudełka stare buty, ubrania lub inne rzeczy, które chcieliby podarować potrzebującym. Do ulotki dołączyłam naklejkę z adresem schroniska dla bezdomnych w Chicago i uiszczoną opłatą pocztową. Pomyślałam, że w ten sposób moi klienci będą mogli podzielić się swoim szczęściem i pomóc innym – mówi Monika Wieła.
Tak powstał projekt Give Back Box, który Polka nazywa „swoją misją”. Pomysł chwycił, okazało się, że ludzie chętnie podzielą się niepotrzebnymi rzeczami. A to tylko nakręciło Monikę do działania. – Zdecydowałam, że udam się do każdego sprzedawcy internetowego w Ameryce i wprowadzę model Give Back Box wszędzie, gdzie tylko mnie posłuchają. Teraz, trzy lata później, Give Back Box pracuje z największymi markami w USA. I pomagamy tysiącom potrzebującym – cieszy się Wieła, która współpracuje z takimi firmami jak Amazon, Dell czy Lego.
Kosmetyki, które zna cały świat
Wielki sukces za Atlantykiem osiągnęła również Lydia Sarfati nazywana „królową alg”, właścicielka firmy Repêchage, jedna z najbardziej wpływowych kobiet w branży kosmetycznej. To właśnie Polka wprowadziła na amerykański rynek zabiegi pielęgnacyjne oparte na wykorzystaniu alg morskich. Została okrzyknięta przez „New York Times” najlepszą kosmetyczką w USA.
Lydia Sarfati dorastała w Legnicy w rodzinie polskich Żydów. – Wyjechaliśmy z Polski w 1969 roku. Najpierw mieszkaliśmy w Wiedniu, potem w Rzymie, a w końcu wyemigrowaliśmy do Stanów Zjednoczonych – opowiada. Tata zachęcał ją do nauki angielskiego. I gdy osiedlili się za Atlantykiem, to zaprocentowało. Lydia znalazła pracę jako wizażystka na Madison Avenue. – Miłość do kosmetyków była we mnie od dziecka. Gdy byłam mała, nakładałam znajomym maseczki, robiłam manicure. Również chłopakom. W Stanach Zjednoczonych zrozumiałam, że to moja pasja i w tym kierunku chcę podążać.
Pracując na Madison Avenue, Lydia szybko zyskała sympatię klientów. Potem przez kilka lat była kierowniczką w innym salonie. Marzyła jednak o własnym biznesie. Swój pierwszy salon piękności „The Klisar Skin Care Center” założyła w 1977 roku na Manhattanie razem z koleżanką. Biznes okazał się sukcesem. Pisały o nim takie magazyny jak „Vogue” i „Harper’s Bazaar”. Wśród klientek Lydii były supermodelki, aktorka Ingrid Bergman i Nancy Reagan, żona Ronalda Reagana.
– Lubię ciągle wymyślać coś nowego. Dlatego parę lat później uruchomiłam z mężem rodzinną firmę Repêchage korzystającą z dobrodziejstw alg morskich - mówi Lydia. Polka spopularyzowała thalassoterapię, zabiegi z wykorzystaniem alg, wody morskiej, piasku oraz glinki. Jest autorką czterofazowego zabiegu na bazie alg morskich.
Dziś firma Repêchage zajmuje powierzchnię ponad 15 tys. m kw. w Secaucus w stanie New Jersey. Znajdują się tutaj obiekty produkcyjne, laboratorium badawczo-rozwojowe, akademia edukacji i szkoleń oraz dział sprzedaży i marketingu. Produkty Lydii Sarfati sprzedawane są w ponad 40 krajach. – W ubiegłym roku w samej Korei sprzedaliśmy ponad milion opakowań naszego produktu złuszczającego i wygładzającego cerę Rapidex. Od marca będziemy na rynku chińskim – cieszy się Lydia. Z jej kosmetyków korzystają takie sławy jak Sophia Loren i Michelle Pfeiffer. Do spa Repêchage przychodzi Jennifer Lopez. – Dla mnie jednak najważniejsze są codziennie klientki - gdy dostaję sygnały, że są zadowolone z kosmetyku i że im pomógł. To dla mnie czysta rozkosz.
Firma Repêchage współpracuje z salonami kosmetycznymi i spa oraz hotelami. Sarfati jest konsultantką w swojej branży, laureatką wielu prestiżowych nagród. Wydała poradnik „Sukces w twoich rękach”. I choć przyznaje, że jej domem jest Nowy Jork, gdzie ma rodzinę – męża i córki – to utrzymuje ciepłe relacje z Polakami. Czyta polską prasę, a w kraju bywa zazwyczaj raz do roku. Jest bardzo zapracowaną osobą, która nie znosi bezczynności, ale znajduje czas na swoje hobby. – Mam to szczęście, że z mężem lubimy podobne rzeczy. Oboje uwielbiamy operę, interesujemy się historią. Jesteśmy miłośnikami aktywności fizycznej. Gimnastykujemy się, jeździmy na rowerze. Poza tym uwielbiam pływać. I kocham gotować! – zdradza nam Lydia.
Słynna chirurg
W ostatnim czasie na ustach wszystkich dziennikarzy w Polsce była dr Maria Siemionow, chirurg i transplantolog pracująca w Stanach Zjednoczonych. W 2008 roku dokonała pierwszej w Stanach Zjednoczonych i czwartej na świecie udanej operacji przeszczepienia twarzy. – Przygotowania do transplantacji twarzy to ponad 20 lat pracy naukowej, badań anatomicznych, przygotowania zespołu. Operacja trwała 22 godziny. Byłam szczęśliwa, gdy zakończyła się sukcesem – przyznaje. - To była operacja życia - dodaje.
Dr Siemionow urodziła się w 1950 roku w Krotoszynie. Ukończyła studia medyczne w Akademii Medycznej w Poznaniu i uzyskała tytuł zawodowy lekarza. Stopień doktora uzyskała w 1985 roku, habilitowała się w dziedzinie nauk medycznych w 1992 roku. – Zawsze chciałam pracować w zawodzie, który ma aspekt humanitarny i pozwala na kontakt z innym człowiekiem, a praca chirurga spełnia te kryteria – zauważa Polka.
Od roku 1985 roku przebywała na stypendium naukowym w Instytucie Chirurgii Ręki Christine Kleinert w Louisville (stan Kentucky). – Pracowało się długo, po 12-14 godziny dziennie, siedem dni w tygodniu, ale praca była pasjonująca – nie kryje dr Siemionow. Od 1995 roku kieruje oddziałem chirurgii plastycznej i mikrochirurgii w Klinice Kolegium Medycyny w Cleveland (stan Ohio). Od 10 lat jest profesorem na tamtejszym wydziale chirurgicznym. W 2009 roku została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za „wybitne osiągnięcia w dziedzinie chirurgii plastycznej, za zasługi w pracy naukowej i badawczej”. Otrzymała także Perłę Honorową Polskiej Gospodarki (w kategorii nauka) przyznawaną przez redakcję „Polish Market”.
Dr Maria Siemionow w wolnych chwilach podróżuje, korzysta z bogatego życia kulturalnego, m.in. polonijnego w Chicago. Czy tęskni za ojczystym krajem? – W Polsce jestem kilka razy w roku, więc tęsknię umiarkowanie – mówi nam.
– Podtrzymuję polskie tradycje zarówno językowe – w domu mówimy tylko po polsku – jak i kulinarne, zwłaszcza w okolicach świąt Bożego Narodzenia.
W Dolinie Krzemowej i Hollywood
Polek, które osiągnęły sukces w Stanach Zjednoczonych, jest więcej. Wśród nich Ewa Gajewska-Blaisdell, która do Ameryki wyjechała w latach 70. Wychowała się w rodzinie, w której szczególną wagę przykładano do rzetelnego wykształcenia. Podczas studiów na Uniwersytecie Warszawskim udało jej się dostać na stypendium w USA. Nie zaprzepaściła tej szansy. Pracowała dla Hewlett-Packard, była prezesem Compaq Polska, rozkręcała rynek komputerowy w naszym kraju. Została pierwszą Polką w Dolinie Krzemowej i jedną najlepiej opłacanych kobiet w Stanach Zjednoczonych. Z jej inicjatywy powstał Polsko-Amerykański Instytut Nowych Inicjatyw. Inwestuje w nowe technologie i start-upy, udziela się społecznie i charytatywnie.
Nasze rodaczki dobrze radzą sobie również w branży rozrywkowej. Modelka Joanna Krupa czy aktorka Weronika Rosati nie są jedynymi Polkami dostrzeżonymi za Atlantykiem. Pochodząca z Nysy Katarzyna Wołejnio po zakończeniu studiów wyjechała do Paryża, a następnie do Stanów Zjednoczonych. Mieszkała w Miami, a od 15 lat – w Los Angeles. Jest aktorką filmową i teatralną, modelką oraz producentką. Ukończyła kursy aktorskie w renomowanych szkołach, należy do grupy teatralnej Actorhood Theatre Company. Wystąpiła w takich filmach jak „Bad Boys II”, „Dziś 13, jutro 30”, Conan Barbarzyńca 3D”, „Ocalona”. Została gwiazdą programu „Żony Hollywood”.
W branży rozrywkowej sukcesy odnosi Anna Biedrzycka-Sheppard, urodzona w Warszawie znana i ceniona kostiumolog. Ukończyła warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Pracowała przy kilkudziesięciu produkcjach filmowych. Odpowiadała za kostiumy do takich obrazów jak „Lista Schindlera”, „Ostatni smok”, „Kompania braci”, „Pianista”, „W 80 dni dookoła świata”, „Bękarty wojny”, „Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie”, „Złodziejka książek”, „Czarownica” (z Angeliną Jolie w roli głównej), „Furia”. Trzykrotnie nominowana do Oscara w kategorii najlepsze kostiumy (za „Listę Schindlera”, „Pianistę” i „Czarownicę”). Była również nominowana do nagrody BAFTA (za „Listę Schindlera”), Saturnów, nagrody Critics’ Choice, Satelitów i nagrody Amerykańskiej Gildii Kostiumologów. W 2003 roku dostała Orła za „Pianistę”.
Wśród Polek docenianych za Atlantykiem jest też Beata Poźniak, urodzona w 1960 roku w Gdańsku polska aktorka, reżyser filmowy i teatralny, a także scenarzystka i producentka filmowa. W Stanach Zjednoczonych mieszka od 30 lat.
Ten rok z pewnością zaliczy do udanych, bo audiobook „The Tsar of Love and Techno”, którego jest lektorką, został sklasyfikowany wśród pięciu najlepszych „mówionych” książek 2015 roku według dziennika „Washington Post”. Poźniak jest pierwszą nieanglojęzyczną aktorką, którą do pracy zaangażował wydawniczy gigant – Penguin Random House. Nazwano ją nawet „mistrzynią obcych akcentów”.
Polka ma również sukcesy na koncie jako aktorka. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi. Występowała m.in. w Teatrze Wybrzeże i Teatrze Współczesnym w Warszawie. Do USA wyjechała w latach 80. Przełomem w jej karierze była rola w filmie „JFK” Olivera Stone’a z 1991 roku, w którym zagrała Marinę. Wystąpiła w kilkudziesięciu filmach i serialach, m.in. „Melrose Place”, „JAG – Wojskowe Biuro Śledcze” i „Dowody zbrodni”.
Lektorką jest od paru lat - zaczynała od czytania książki „The Winter Palace: A Novel of Catherine the Great” o Katarzynie II Wielkiej. Poźniak to prekursorka uchwalenia ustawy wprowadzającej uznanie w Stanach Zjednoczonych Dnia Kobiet. Jest założycielką organizacji pozarządowej Women’s Day USA. Zasiada w jury Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej przyznającej nagrodę Emmy. Należy do Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Spełnić amerykański sen
Czy obcokrajowcom trudno osiągnąć sukces w Stanach Zjednoczonych? Monika Wieła od Give Back Box uważa, że nie.
– Na początku myślałam, że będzie mi ciężko, zwłaszcza że sama miałam niemałe kompleksy z powodu języka. Bardzo szybko jednak zorientowałam się, że to tutaj zaleta, a nie wada. Amerykanie kochają obcokrajowców, a szczególnie ludzi, którzy są ambitni i chcą coś osiągnąć. Do tej pory spotykam się z niesamowitą pomocą ze strony Amerykanów. Atmosfera do biznesu jest tutaj bardzo przyjazna i naprawdę łatwo coś osiągnąć, trzeba tylko wiedzieć, jaki ma się cel. Bez celu do niczego się nie dojdzie – uważa przedsiębiorcza Polka, która dodaje, że celów jej nie brakuje. Wyznacza sobie zarówno te krótko-, jak i długoterminowe. Codziennie je przegląda, świętuje już te osiągnięte i wyznacza sobie nowe.
Monika Wieła marzy, aby każde pudełko krążące po świecie było pudełkiem Give Back Box, czyli takim, które niesie pomoc innym. – Przez następnych kilka lat będę skupiała się na budowaniu relacji z największymi markami na świecie i budowaniu infrastruktury, która pomoże nam nieść pomoc dla milionów potrzebujących, działając na lokalnych rynkach. W 2016 roku planujemy ekspansję do Europy, a wkrótce także do krajów, gdzie pomoc jest szczególnie potrzebna. Pracuję też nad programem szybkiego reagowania w sytuacjach kataklizmów czy nagłej potrzeby dla regionów czy rodzin. Mam również kilka następnych pomysłów, które chciałabym zrealizować, jeśli rynek je zaakceptuje. Bardzo pasjonują mnie innowacje – przyznaje Polka.
O przepis na sukces za Atlantykiem zapytaliśmy również Lydię Sarfati. „Królowa alg” uważa, że w USA przebić może się każdy. – Trzeba tylko mieć aspiracje i nie można być leniwym. Poza tym trzeba kochać to, co się robi. Pasja do pracy jest najważniejsza. Istotne jest również, aby otaczać się ludźmi, którzy mają pozytywne podejście do życia. Ja uciekam od pesymistów. Na szczęście w Stanach Zjednoczonych ludzie są bardzo otwarci. Gdy masz jakiś pomysł, wysłuchają cię, a potem powiedzą: Spróbujmy to zrobić. Byłam w wielu krajach, ale to USA jest takim globalnym bigosem. Są tutaj ludzie z całego świata. I wszyscy żyją dobrze, cieszą się z tego, co mają, są pozytywnie nastawieni – mówi Lydia. - Frank Sinatra śpiewał, że jeśli uda ci się w Nowym Jorku, to uda ci się wszędzie. To prawda - dodaje.
Natomiast dr Maria Siemionow uważa, że sukces trudno jest osiągnąć wszędzie na świecie, również w USA.
– Ale jak widać, nie jest to niemożliwe – mówi polska chirurg.
RAF/(kg), WP Kobieta