"Prawie zrezygnowałam z programu, bo musiałam mówić o chorobie". Ania opowiada o "Top Model"
Ania była niekwestionowaną faworytką 7. edycji "Top Model". Kiedy nie wygrała, wielu fanów głośno wyraziło swoje niezadowolenie. Nam dziewczyna opowiada o kulisach programu i planach na przyszłość.
Dla jednych to właśnie ona powinna wygrać "Top Model". Dla innych to dziewczyna, która wykorzystała w programie osobistą tragedię. Ania Markowska stawia sprawę jasno - nie chce litości, chce tylko skupić się na pracy i pomocy innym. Tylko nam opowiedziała, skąd w niej pasja do modelingu i dlaczego nie chce utrzymywać kontaktu z niektórymi osobami z programu.
Paulina: Na początku chciałabym zapytać, jak zaczęła się twoja przygoda z modelingiem? Czy to było coś, co chciałaś robić już od dzieciństwa?
Ania: Tak, ja jestem osobą bardzo kreatywną, więc branża projektowania, moda, modelki, wybiegi, to było zawsze coś, co mi imponowało i w czym chciałam się odnajdować. Moja przygoda z modelingiem zaczęła się, kiedy miałam 15 lat. Zaczęłam szukać agencji, wysyłałam różne zgłoszenia. Rok później zaczęłam współpracę z Avant Models i tak pracowałam przez kilka lat.
Kiedy zachorowałaś, wiedziałaś, że chcesz wrócić do modelingu po okresie rekonwalescencji?
Ciężko to nazwać przerwą. Oczywiście wyszła z tego przymusowa przerwa, jednak wtedy nie wiedziałam w ogóle, co ja mogę robić w życiu. Miałam okres, że w ogóle nie mówiłam, później mówiłam bardzo niewyraźnie, miałam problem żeby normalnie rozmawiać, miałam porażone nerwy twarzy, więc czekała mnie długa rehabilitacja. Nie było wiadomo, jak ta choroba się rozwinie i czy się rozwinie. Wszystko było takie niedopowiedziane. Najważniejsze było, żeby przeżyć i tak to sobie tłumaczyłam, że to jest po prostu ciężki czas w moim życiu, który zaraz minie i będzie lepiej. Trochę ciężko mi było wtedy coś zaplanować. Na pewno te myśli o modzie wracały do mnie. W końcu poszłam na casting i okazało się, że ta moja droga w modelingu bardzo się rozwinęła. Totalnie się tego nie spodziewałam, że wrócę do modelingu.
Słyszałam, że do programu namówiła cię twoja mama?
Nie, nie, mama nie chciała, żebym szła do programu. Namówił mnie znajomy. Ja myślałam, że to są jakieś żarty, że ktoś mnie w ogóle do tego namawia. Ale on nie odpuszczał i poszłam na ten casting. Tak strasznie się wstydziłam, że stałam dziesięć minut pod sceną, żeby zrobić trzy kroki i wejść przed jurorów. Mamę musiałam namawiać. Ja jej mówiłam, "słuchaj mamo, mam taki pomysł, że chcę iść na casting do Top Model, co ty na to?" A ona na to, że nie, bo znowu będzie wałkowany temat choroby. Mówiłam jej, że na pewno będą mnie o to pytać, pierwsze pytania padły już podczas castingu i wiedziałam, że tego nie ominę. Długo dyskutowałyśmy na ten temat, ale moja mama bardzo nie chciała, żeby wątek mojej choroby wyszedł, żeby ktokolwiek o tym mówił.
Kiedy już poszłaś na casting, byłaś zdziwiona, że jurorzy przyjęli cię tak pozytywnie i dostałaś się do Domu Modelek?
Bardzo! To było dla mnie ogromne zaskoczenie. Bo idąc na casting… ciężko określić te uczucia. Z jednej strony wiedziałam, że kiedyś się do tego nadawałam. Trochę się w moim życiu jednak zmieniło, zmieniła się moja sylwetka, moje podejście, zmieniła się trochę moja twarz. To marzenia nie pozwoliły mi odpuścić. Chciałam spróbować i się udało. Bolało mnie tylko to, że tak dużo mówiono o mojej chorobie i bardzo się tym denerwowałam. Dzwoniłam jeszcze do producentów po castingu, żeby zapytać, czy oni na pewno muszą puszczać to, co ze mnie wyciągnęli po iluś tam godzinach rozmów. To był dla mnie duży problem i martwiłam się tym ze względu na rodzinę. Żeby babcia z dziadkiem o tym nie słuchali.
W programie są zawsze wzloty i upadki. Zacznijmy od tych pierwszych. Jakie jest twoje najmilsze wspomnienie z programu?
Najmilszym wspomnieniem jest ten moment, kiedy rodzice odwiedzili nas w Domu Modelek. I tak jak mówiłam, był taki przeskok w moim życiu. Cztery lata, kiedy musiałam zrezygnować z pracy, zrezygnować ze swojego hobby, ze sportu, który tak kochałam, z wielu, wielu rzeczy. I naprawdę było tak smutno u mnie w rodzinie i to bardzo nas zmieniło. To wydarzenie z "Top Model", kiedy moja mama przyszła. Wcześniej nie miałam okazji z nią porozmawiać, powiedzieć jej "zobacz mamo, w jakim jestem domu, jakie mamy sesje, szłam w pokazie, popatrz, jaka jestem zadowolona i szczęśliwa". Popatrzyłam w jej oczy i w tych oczach była taka duma, takie niewypowiedziane emocje, takie, że nie musiałyśmy do siebie nic mówić, by zrozumieć, co się właściwie stało.
Między uczestnikami programu zdarzały się konflikty. Najgłośniejsze spięcia pojawiały się między tobą i Magdą oraz Hubertem, którzy zarzucali ci, że jesteś w programie tylko dzięki chorobie. Czy teraz, po programie, jest już między wami w porządku?
Ludzie poznani w "Top Model" to grupa osób, w której z jednymi mam więcej wspólnego, z innymi mniej. Na pewno po programie nie będziemy utrzymywać jakichś bliskich kontaktów, bo ja po prostu nie rozumiem, jak można w pewien sposób się zachowywać. Ja wiem, że to są emocje, są nerwy, różne rzeczy, kiedy jest coś dużego do wygrania, ale mimo wszystko uważam, że zawsze trzeba uczciwie postępować. Z honorem i takimi zasadami, że trzeba być dobrym człowiekiem. Także ze mną się to nie godzi. Ja nie jestem osobą zawistną i pamiętliwą, absolutnie nie chcę nikomu "oddawać" zła za zło, więc ja po prostu skomentowałam, że zrobili mi dużą przykrość. Moja mama kiedy oglądała ten odcinek popłakała się i to mnie bardzo zabolało. I powiedziałam im po prostu, żeby wyciągnęli wnioski na przyszłość. Bo nie wolno w ten sposób się zachowywać. I tyle mogłam zrobić. Ja postępuję zupełnie inaczej i wierzę, że znajdą się ludzie, którzy to docenią, poszanują i będą chcieli ze mną pracować.
Wiele osób zarzuca ci, że w programie byłaś faworyzowana i wykorzystywałaś emocje, jakie budzi twoja przeszłość. Możesz się do tego odnieść?
Są ludzie, którzy mają w sobie po prostu coś takiego, że potrzebują, niezależnie od sytuacji, hejtować innych. Ja nie czytam komentarzy, staram się nie myśleć za dużo o tym, co ludzie twierdzą. Wiem, jakim jestem człowiekiem, mam swoje zasady. Ocena jakichś ludzi, którzy mnie nie znają, nie jest dla mnie jakaś bolesna. To, że ja wspominałam o chorobie… wspominałam jak najmniej mogłam. Wszyscy wiemy, jak wygląda program, musiało być to wspomniane. Prawie zrezygnowałam z programu przez to, że musiałam o tym mówić. Absolutnie nie chcę wzbudzać w nikim żalu. To, co się stało w moim życiu, chciałam obrócić w coś inspirującego. Wyciągnąć wniosek, że nie można tracić marzeń, nawet kiedy wydaje się, że sytuacja jest tragiczna i nie mamy szans na osiągnięcie swojego celu. Trzeba iść, uwierzyć i spełniać marzenia.
Jak się czułaś, wiedząc, że jesteś niekwestionowaną faworytką tej edycji "Top Model"?
Opowiem ci śmieszną sytuację, która odpowie na to pytanie. Po finale podeszła do mnie pani z mikrofonem i poprosiła o wywiad. Przy okazji poprosiła o mój numer telefonu. Ja zapisałam jej numer, ona mi się przedstawiła i ja w odpowiedzi, żeby ona mogła zapisać mój kontakt, mówię "nazywam się Ania Markowska". Ona na mnie popatrzyła, śmiejąc się, że przecież wie. Ja zapominam o tym, że ktoś zaczął mnie rozpoznawać, że wszyscy wiedzą, że mam na imię Ania. Ja tym ludziom się dalej przedstawiam, bo ja tego tak nie czuję. Dalej żyję tym, czym żyłam. Ja sama tego tak nie czuję, że ktoś mnie rozpoznaje.
Kiedy podczas finału doszło do pomyłki, i Joasia Krupa błędnie przeczytała wyniki głosowania, jakie myśli pojawiły się w twojej głowie?
Jestem gotowa na wszystko, co mi przyniesie życie. Pytałaś mnie o chorobę. Byłam pogodzona z tym, co się wydarzy. Tego, co się dzieje, nie odbieram jako jakiś dramat, wstyd. Dzieje się to, co się miało wydarzyć. Jestem w zgodzie z tym, co się wydarza.
Po finale spekulowano, że pomyłka nie była przypadkowa i cały program był ustawiony, w związku z czym to ty miałaś wygrać. Jak było naprawdę?
Z naszej perspektywy absolutnie nie było wiadomo, kto wygra. Wiedziałam, że mam ogromne wsparcie, ale myślę, że każdy z nas miał takie odczucie. Na naszych profilach na Instagramie fanów było mnóstwo. Ciężko było to określić. Ja sama, kiedy obstawiałam, kto może wygrać, miałam tydzień, kiedy byłam pewna, że wygra Kasia. Później mi się wydawało, że to będzie Hubert, więc totalnie nie byłam w stanie tego przewidzieć. Wiem, że jurorzy i osoby z TVN-u bardzo mnie polubiły jako człowieka, ale to chyba normalne, że traktowali nas w taki sam sposób.
Jakie masz w takim razie plany na najbliższą przyszłość? Jakieś kampanie, pokazy?
Na kampanie i pokazy jeszcze za wcześnie. Na razie chcę podjąć dobrą decyzję co do nawiązania współpracy. Chcę zaufać jak najlepszym osobom i zaangażować się w pracę. Być może będzie to kontrakt zagraniczny, bo dostałam już takie propozycje. Na pewno będę chciała robić coś związanego z podróżami, z pomocą innym ludziom i chcę stworzyć programy na ten temat na kanale YouTube. To są teraz dla mnie dwie najważniejsze rzeczy. Program na YouTube i modeling.
Co poradziłabyś Ani sprzed 7 lat i wszystkim młodym osobom, które chcą spełnić swoje marzenia, ale brak im pewności siebie?
Powiedziałabym tym młodym osobom, które marzą o modelingu, żeby nie oceniały siebie i nie słuchały krytyki, tylko szły za swoim sercem i tym, co tak naprawdę czują. Żeby nie bały się wierzyć w marzenia. Czasami tak jest, że żyjemy w miasteczku, gdzie wszyscy nam powtarzają, że mamy skończyć szkołę i znaleźć pracę. I zapominamy o tym, co w naszych sercach i co nam daje szczęście, tylko przez całe życie pracujemy po osiem godziny w korporacji. Warto o te marzenia trochę powalczyć i nie bać się, że ktoś nam powie "ojej, ale ty masz zwariowane marzenia, to jest niemożliwe, że ty chcesz być top modelką", albo "niemożliwe, że chcesz mieć ogromną firmę produkującą pluszowe misie".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl