Prześladował ją przez 11 lat, a później oblał kwasem. W końcu stanął przed sądem
Katarzyna Dacyszyn rozwijała swoją karierę modelki i projektantki, nie wyczuwając nadchodzącej tragedii. Kiedy Robert W. zaczął nękać ją uporczywymi wiadomościami kobieta postanowiła po prostu go ignorować. Z czasem jednak sytuacja zaczęła wyglądać coraz bardziej niebezpiecznie. Aż zakończyła się tragicznym wypadkiem.
12.09.2017 | aktual.: 12.09.2017 17:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rok temu 51-letni Robert W. miał stanąć przed sądem i odpowiedzieć za stalking Katarzyny Dacyszyn. Tuż przed rozprawą wylał na nią kwas siarkowy. Łódzka projektantka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Teraz sprawa jej napastnika wróciła na wokandę. Stalker odpowie już nie za nękanie, ale za usiłowanie zabójstwa. Nie wydaje się być tym jednak specjalnie załamany.
Robert W. był sąsiadem Katarzyny z tego samego bloku. Zaczął od niewinnych flirtów i wiadomości, które nie zaniepokoiły kobiety. Kiedy jednak jego adorowanie przybrało na sile i nie ustawało przez 11 lat, mimo wyraźnego braku zainteresowania ze strony modelki, sytuacja zaczęła wyglądać nieciekawie. W internecie pojawiły się negatywne komentarze dotyczące kobiety, a wiadomości, jakie dostawała od 51-latka podszyte były groźbami.
W 2014 roku, kiedy Dacyszyn rozstała się z partnerem liczba maili i sms-ów znacznie się zwiększyła. Kobieta pozostawała jednak nieugięta i nie odpowiadała zalotnikowi. Wtedy otrzymała wiadomość, która naprawdę ją przeraziła: "Zaczniesz mi odpowiadać, czy mam pojawić się w twoich drzwiach z różą w zębach, żebyś umarła ze strachu?"
Po tym zdarzeniu Katarzyna zgłosiła nękanie na policję. Robert W. został oskarżony z artykułu 190 kk, czyli za uporczywe nękanie. Groziło mu do trzech lat więzienia. Rozprawa miała odbyć się 22 sierpnia 2016 roku. Kiedy Dacyszyn pojawiła się w budynku łódzkiego sądu, Robert W. wylał na jej twarz, tułów i ręce kwas siarkowy, który wniósł do budynku w niewielkim słoiku.
Po wszystkim usiadł, zapalił papierosa i zadzwonił do przyjaciela. W rozmowie z prokuraturą stwierdził: "Dla mnie zabić to jak splunąć. Gdybym chciał, to ona już by nie żyła. Chciałem, żeby jak najwięcej kwasu dostało się na jej twarz, usta, nos i oczy."
Oskarżyciel ustalił, że atak na Katarzynę mężczyzna zaczął planować już w lutym. Wtedy to zaczął w internecie szukać informacji o działaniu kwasu siarkowego na skórę.
To jednak nie wszystko. Robert W. przyznał, że planował dla Katarzyny cztery różne kary. Wylanie na nią kwasu miało być najłagodniejszą z nich.
Stalking przestał być problemem wyłącznie gwiazd i celebrytów, którzy muszą radzić sobie z rzeszą fanów. Według raportu "Stalking w Polsce. Rozmiary - Formy - Skutki", co ósmy Polak padł już ofiarą tego przestępstwa. Uporczywe nękanie, które polskie prawo zna zaledwie od 2011 r., zgłosiło na policję prawie 4,5 tys. osób. Co więcej, z danych Komendy Głównej Policji wynika, że aż 65 proc. spraw, z którymi zgłosili się nękani zakończyło się postawieniem prześladowcy zarzutów z nowego art. 190a kk. Oznacza to, że w Polsce stalkerów jest co najmniej półtora tysiąca.
- Już od półtora roku jestem pod opieką psychologa - mówi pani Maria, która swoją historię opowiedziała w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim". - Wydałam spore kwoty na prywatnych detektywów, sprawdzali, kto mnie nęka. Choć w maju tego roku sąd skazał na karę dwóch tys. zł grzywny mężczyznę w wieku mojego syna, który umieszczał moje zdjęcia i dane na portalach pornograficznych, nadal czuję się prześladowana. Podejrzewam, że ów młody człowiek działał na zlecenie nieżyczliwych mi osób – wyjaśnia.
I chociaż nie wszystkie przypadki stalkingu kończą się tak tragicznie, jak w przypadku Katarzyny Dacyszyn, to warto pamiętać o tym, że uporczywe nękanie w każdej formie wyrządza ogromną krzywdę. Strach towarzyszący każdej nękanej osobie pozostawia piętno, którego niełatwo się pozbyć.