Przez rok ukrywała chorobę. "Boję się siebie"
Przez pierwszy rok ukrywała ją przed światem i czuła się coraz gorzej. "Chciałam jak najszybciej skończyć tę męczarnię". Ale kiedy jej prywatne dramaty ujrzały światło dzienne, postanowiła zawalczyć o siebie.
Przez rok zakładała maski. Maskę uśmiechu, satysfakcji i pewności siebie. Wychodząc z domu, zamykała za sobą drzwi dosłownie i w przenośni, aby nikt nie zauważył, w jakim piekle żyje. Z boku wyglądała na szczęśliwą i spełnioną kobietę. Ale w jej głowie toczyły się wojny. Dorota Rabczewska dołączyła do kampanii społecznej "Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję", szczerze opowiadając o swojej walce z chorobą.
Odarta z tajemnic
Przez pierwszy rok ukrywała ją przed światem. Ale kiedy rozstanie z mężem przestało być myślą przewijającą się w głowie, a stało się faktem – Doda odważyła się, aby głośno mówić o depresji. Przyczyną choroby miała być między innymi relacja między nią a jej ówczesnym mężem. Rozwód przypłaciła nie tylko zdrowiem, ale też konsekwencjami prawnymi.
"Policja budziła mnie o szóstej rano, przeszukiwała mój dom, dom moich rodziców, jakbym była jakąś kryminalistką, zaglądała w moje rzeczy osobiste, zabierała mi telefon, przeszukiwała moje prywatne zdjęcia. Przez rok musiałam chodzić na terapię, bo pukanie do drzwi o poranku powodowało u mnie ataki paniki, duszenie się i prawie omdlenia" - wyznała w rozmowie z Anną Morawską-Borowiec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ja się boję siebie i o siebie"
Organizm przez długi czas potrafi działać na pełnych obrotach. Adrenalina robi swoje. Dorota Rabczewska funkcjonowała na autopilocie, ale w pewnym momencie ciało zaczęło reagować na permanentny stres.
Pojawiła się bezsenność i problemy z tarczycą. Po wygranym z bankiem procesie o kredyt frankowy, który trwał sześć lat, nawet nie miała siły na jakikolwiek akt radości. "Wszystko było mi obojętne. Po prostu chciałam jak najszybciej skończyć tę męczarnię…" - wyznała w wywiadzie. Przyznała się także do myśli samobójczych.
W tym momencie zrozumiała, że zaczyna się inna walka – walka z depresją. Udała się do wszystkim możliwych specjalistów, aby ratować się jak najszybciej. Pierwsze leki antydepresyjne okazały się trafione. Dorota Rabczewska dodała, że objawy choroby powracają, ale nauczyła się, jak nie pozwalać im się rozwinąć.
"Ja na siebie chucham i dmucham, żeby depresja nie wróciła. (…) To nie jest już tak, jak kiedyś, że wodą na młyn są dla mnie dramy, rozstanie i nastawienie na kontrowersyjne wywiady, bo udowadniam sobie i innym, że jestem silna. Już nie walczę z ludźmi. Nie dlatego, że się ich boję. Ja się boję siebie i o siebie" - przyznała artystka.
Moda na depresję?
Publiczne mówienie o depresji nie należy do prostych zadań. Doda do dziś mierzy się z ostracyzmem. Chociaż wyjście przed szereg i udział w kampanii "Twarze depresji" okazał się pewnego rodzaju aktem odwagi, a nawet terapii, to trudno mówić na głos o "obumieraniu od wewnątrz". Co więcej, kiedy znane twarze zdobywają się na szczere wyznania, w sieci często puentują to "modą na depresję".
"Moja choroba wynikała z czynników zewnętrznych. (…) Moje życie prywatne (w mediach – przyp. red.) rozkładane jest na czynniki, a teorie spiskowe ludzi, którzy mnie przecież nie znają, zasypują portale internetowe. Mi pęka serce, a ludziom popcorn od podgrzanej dramy. Nie wiedzą, jaka jestem. Nigdy się nie dowiedzą" - wyznała Doda.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl