"Przez sadło nie działa KTG". Poniżanie kobiet na porodówkach trwa w najlepsze
Wicedyrektor szpitala w Oleśnicy w niewybredny sposób dała do zrozumienia, co uważa na temat kobiet, które w trakcie ciąży znacząco przybrały na wadze. Takich lekarzy czy pielęgniarek jest o wiele więcej, a upokorzone matki często później zmagają się z traumą przez długie lata.
Oddział Ginekologii i Położnictwa w Oleśnicy jeszcze kilka dni temu był uważany za jedną z lepszych porodówek w okolicy Wrocławia. Renomę nadszarpnęły wpisy i komentarze jednej osoby - dr Gizelii Jagielskiej, która nazwała otyłe ciężarne "wielorybami" oraz poradziła wszystkim kobietom w ciąży, aby zamknęły lodówki i nie objadały się, "bo później personel medyczny ma utrudnioną pracę".
Matki, dietetyczki, psycholożki, pielęgniarki nie mogą uwierzyć, że w 2021 roku szpital zawstydza kobiety wagą, a co więcej, twierdzi, że jeśli ciężarna jest jednocześnie otyła, to z pewnością dlatego, że objadała się bez opamiętania.
Placówka w Oleśnicy, w której, co ciekawe, funkcję wicedyrektora pełni autorka wpisów, a jej mąż jest ordynatorem, wydała oświadczenie. Zdawkowe pismo jedynie dolało oliwy do ognia.
"Szczególną uwagę zwracamy na zagadnienia związane z rozwojem chorób cywilizacyjnych, między innymi takich jak otyłość, która może stanowić poważne ryzyko dla życia i zdrowia zarówno matki, jak i dziecka" - stwierdziła dyrekcja i na końcu dodała, że ubolewa, jeśli ktoś poczuł się urażony formą wpisu.
Anna rodziła w oleśnickim szpitalu w grudniu ubiegłego roku. Teraz szykuje się do złożenia skargi na to, jak wyglądał jej poród.
"Trafiłam tam ze skierowaniem na indukcję porodu, ale podczas przyjęcia miałam lekkie skurcze i rozwarcie na 4 cm. Myślałam, że coś mi podadzą i urodzę. Niestety minęła ponad doba i nic. W sobotę rano założyli mi tzw. balonik i kazali czekać do rana. Po południu zaczęły się mocniejsze skurcze. Zgłaszałam to, ale długo nie było reakcji. W końcu wzięli mnie na kardiotokografię. Odczuwałam silne skurcze, ale urządzenie ich nie zapisywało. Wtedy usłyszałam: 'to dlatego, że jest pani za gruba', a następnie odłączyli mnie od urządzenia" – wspomina w rozmowie z WP Kobieta.
Krzywdząca diagnoza
Nie tylko w oleśnickim szpitalu pacjentki z otyłością są szkalowane i obrażane. Grażyna sześć lat temu urodziła w Zabrzu. W trakcie ciąży przytyła około 30 kg. Lekarz zlecił badania nerek, tarczycy oraz poziomu cukru we krwi. Wyniki wyszły poprawnie, dlatego uznał, że nagły przyrost wagi jest winą obżerającej się pacjentki. - Czułam się wściekła i jednocześnie winna, chociaż ja naprawdę niewiele jadłam w ciąży – mówi nam.
Grażyna zmagała się z nadciśnieniem tętniczym, a jej organizm nie reagował na leki. – Dobrze, że zostałam przewieziona do innego szpitala o wyższej referencyjności. Badania wykazały, że mam za mało wód płodowych, nieprawidłowe przepływy. Na cito zrobiono cesarkę, dziecko mogło się udusić w każdej chwili – podkreśla. – A przyczyną mojej dużej wagi było zatrzymanie wody w organizmie. Później w tydzień spadło mi dziesięć kilogramów – dodaje.
Ćwierć wieku walki o lepsze traktowanie
W dniu publikacji kontrowersyjnego postu dr Gizeli Jagielskiej, fundacja "Rodzić po Ludzku" świętowała 25 lat istnienia. – Cieszyłyśmy się, tyle dobrego udało nam się osiągnąć, a tu nagle takie słowa z ust lekarki. To jest dla nas bardzo wymowny znak. Sygnał, że nadal jest tak dużo do zrobienia w kwestii zapewnienia kobietom godnego porodu – mówi Dominika Kuźnicka-Błaszkowska w rozmowie z WP Kobieta.
Trzy lata temu fundacja opublikowała raport, z którego wynikało, że przemocy słownej doświadcza kilkadziesiąt procent kobiet na porodówkach. 24 proc. słyszy niestosowne komentarze pod swoim adresem, 10 proc, jest wyśmiewane, a 7 proc. obrażane.
Fundacja udostępniła specjalną ankietę, w której świeżo upieczone mamy cytowały obraźliwe słowa kierowane w ich stronę. – Przykro jest to czytać, a co dopiero usłyszeć – mówi Dominika Kuźnicka-Błaszkowska i podaje przykłady:
- "Podczas cesarskiego cięcia podśmiewali się, że szkoda, że nie mogą robić od razu liposukcji, bo ostatnio same takie grubaski operują",
- "Boże, pani taka gruba, takie rozstępy, jak pani wygląda? Nigdy pani nie schudnie",
- "Gruba i śmierdzi",
- "Jak można decydować się na dziecko w takim stanie",
- "Położna stwierdziła, że jestem taka wielka, że nie ma mnie czym przykryć",
- "Przez sadło nie działa KTG",
- "Niech sama sobie ściąga koszulę",
- "To będzie gruby poród".
Personel medyczny prawdopodobnie szybko zapomina pacjentki, którym zwrócił uwagę w niewybredny sposób, ale one długo borykają się z trudnymi wspomnieniami. Część z nich zgłasza się po pomoc do specjalistów takich jak Pamela Kucińska – psycholożka specjalizująca się w psychologii okołoporodowej.
- Pracuję z kobietami, które są straumatyzowane po porodach do tego stopnia, że nie potrafią normalnie funkcjonować – opowiada nam.
Psycholożka podkreśla, że jest wiele badań, które pokazują wyraźnie przyczyny traum czy nawet PTSD u matek. - Nie droga porodu, czas trwania, komplikacje, znieczulenie lub jego brak, a sposób, w jaki były traktowane. Można mieć bardzo trudny medycznie poród, a wyjść z niego z poczuciem siły i mocy dzięki empatycznemu podejściu personelu medycznego – mówi Pamela Kucińska.
Dziś jesteśmy narażeni na złośliwe uwagi praktycznie w każdym miejscu, ale to nie znaczy, że nie mamy prawa oczekiwać zmian.
- Gdy pan na stacji benzynowej czy pani w warzywniaku są wobec nas nieempatyczni i komentują naszą wagę, możemy poczuć się nieprzyjemnie, ale raczej bez problemu z tym sobie poradzimy. W przypadku lekarzy, położnych, pielęgniarek sytuacja jest inna. To są zawody zaufania publicznego, gdzie szacunek i empatia do drugiego człowieka powinny być oczywistością. Tymczasem wielu członków personelu medycznego uzurpuje sobie prawo do decydowania o naszym ciele i życiu, posuwając się do przedmiotowego traktowania – zauważa.
Pamela Kucińska dodaje, że komunikaty ginekolożki z Oleśnicy są doskonałym przykładem tego, w jaki sposób nie należy rozmawiać z pacjentami. Jednocześnie przyznaje, że warto edukować na temat zagrożeń wynikających z otyłości. – Przede wszystkim warto zadać pacjentce pytanie, czy w ogóle chce o tym rozmawiać. Jeśli wyrazi zgodę, warto odwoływać się do danych naukowych i podać je w nieoceniający sposób, zamiast wyzywać od "wielorybów" i stosować inne rodzaje przemocowej komunikacji – mówi ekspertka.