Psycholog: miłość do jedzenia wysysamy z mlekiem matki
Od urodzenia jedzenie jest mocno związane z emocjami, a potem wzmacniamy ten pierwotny przekaz, bo towarzyszy wszystkim ważnym chwilom w życiu – mówi kierownik Zakładu Psychologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach dr Monika Bąk–Sosnowska.
Od urodzenia jedzenie jest mocno związane z emocjami, a potem wzmacniamy ten pierwotny przekaz, bo towarzyszy wszystkim ważnym chwilom w życiu – mówi kierownik Zakładu Psychologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach dr Monika Bąk–Sosnowska. Jak podkreśliła, podczas karmienia noworodek zaspokaja nie tylko głód, ale - dzięki przytulaniu - także emocjonalną potrzebę bliskości i bezpieczeństwa.
„Od urodzenia uczymy się, że kiedy mama karmi swoje dziecko, to jest nie tylko smacznie, ale i ciepło, i bezpiecznie. Zapach mamy, jej głos – to wszystko sprawia, że od najmłodszych lat jedzenie kojarzy się pozytywnie - z poczuciem bezpieczeństwa, radością, miłością, i tak już nam zostaje do końca życia, tym bardziej że wiele sytuacji później, kiedy jesteśmy starsi, wzmacnia ten pierwotny przekaz” – wyjaśniła dr Bąk–Sosnowska.
Z jedzeniem łączymy wszystkie rytuały, jak chrzciny, komunia, ślub czy pogrzeb, ale też mniejszy sukces nieraz czcimy kolacją czy wyjściem na lody. Związek emocji z jedzeniem jest więc bardzo silny. Niestety, w pośpiechu codziennego życia zapominamy nieraz o starym porzekadle: „Jesteś tym, co jesz” i dajemy się skusić niezbyt zdrowej, ale atrakcyjnie podanej żywności.
„Często to jedzenie, zwłaszcza takie ładne, słodkie, to taka szybka chwila dla siebie – chwila, gdy zaspokajamy swoje potrzeby i czujemy się wolni. Często to jedzenie staje się symbolem nagrody – w ten sposób też wykształca się pewien nawyk: szukamy jedzenia, kiedy jest nam źle, chcemy się nagrodzić, poczuć lepiej” – tłumaczyła psycholożka.
Jak podkreśliła, nagradzanie się i bycie nagradzanym jest naturalną potrzebą człowieka i jest nam potrzebne, żeby się dobrze czuć i rozwijać. Problem pojawia się wtedy, gdy wachlarz nagród się niebezpiecznie kurczy i pozostaje tylko jeden sposób, np. właśnie jedzenie.
Zdaniem dr Bąk-Sosnowskiej nasza skłonność do folgowania sobie w jedzeniu podczas świąt ma wiele powodów. „Media promują wzorzec osoby szczupłej. Na co dzień ludzie próbują się trzymać w ryzach, ograniczać jedzenie. A święta kojarzą nam się z wolnym, odpuszczamy sobie te rygory, narzucone zasady i mamy poczucie, że to jest ten czas, kiedy można sobie pozwolić, bo to jest coś wyjątkowego” – tłumaczyła.
Według niej, warto troszczyć się o siebie, ale nie nagradzając się jedzeniem – wtedy uda nam się uniknąć kłopotów związanych ze świątecznym obżarstwem.
(PAP/ma)