Pupilek polskich cioć pokazuje, jak zmusić nieznajome kobiety do pocałunku. W "Ameryka Express" znowu żenująco
Miało być zabawnie, a wyszło niezręcznie. Nie tylko dla widzów ostatniego odcinka "Ameryka Express". Podstarzali panowie z Polski rzucili się do całowania obcych kobiet na ulicach Limy. Prym w polowaniu na buziaki wiódł Filip Chajzer, król babcinych serc i naczelny filantrop TVN-u.
08.11.2018 | aktual.: 11.11.2018 00:22
TVN wyemitował kolejny 10 już odcinek, programu "Ameryka Express". Podobnie jak w zeszłorocznej edycji uczestnicy przemierzają kolejne kraje wykonując zadania. Objuczeni plecakami, często pozbawieni dostępu do ciepłej wody i wygodnych materacy. Prawdziwe "Igrzyska śmierci", zważywszy, jak żyje na co dzień lwia część celebrytów. Podłe mają być jednak nie tylko warunki. Uczestnicy taplają się w błocie, jedzą różne świństwa, muszą pokonywać lęk i wstyd. "Lokalsi” w produkcji TVN zostają najczęściej sprowadzeni do roli sztafażu zmagań herosów z telewizji śniadaniowych. Zdarza się jednak i tak, że producentom coś nie wychodzi i to oni zostają upodleni zamiast uczestników.
Tak stało się we wczorajszy odcinku. Uczestnicy dostali zadanie polegające na natarciu się lokalnym afrodyzjakiem i pocałowaniu trzech osób płci przeciwnej w usta. Instrukcji jak się do tego zabrać zabrakło, a szkoda. Dziewczyny biorące udział w programie, jako blondynki w kraju, w którym tego rodzaju pigmentacja raczej nie występuje, nie miały problemu ze znalezieniem kandydatów. Gorzej z panami. Jakkolwiek dla przedstawicieli młodszego pokolenia było dość oczywiste, że żeby pocałować w usta nieznajomą kobietę, należy zapytać ją najpierw, co ona na to, reszta popłynęła. Tomasz Karolak bez ceregieli chwytał bogu ducha winne Peruwianki za kark, żeby za bardzo się nie wyrywały. Jego kolega perorował o metodach zmuszania nieznajomych do kontaktu fizycznego.
"Prosiłem, żeby pocałowała mnie w policzek, ale w ostatniej chwili odwracałem głowę i to była dobra technika" – powiedział na wizji bez najmniejszego poczucia zażenowania, jak gdyby dywagował o tym, jak najefektywniej spętać cielaka. Tu przytrzymujesz, tu odwracasz i gotowe!
Kiedy można było już przypuszczać, że przydział żenady na odcinek został wykorzystany, do gry wkroczyli Chajzerowie. Zygmunt usiłował tłumaczyć napotkanym na targu kobietom, żeby się nie bały, bo to tylko program reality show. Epizodyczny występ w polskiej telewizji najwyraźniej nie wydawał się kuszącą perspektywą. Wtedy do akcji wkroczył Filip. "Ojciec, za bardzo rozkminiasz" – oświadczył i rzucił się do całowania obcej i ewidentnie niechętnej kobiety, kładąc bonusowo rękę na jej biuście. Chciałoby się zakrzyknąć w podobnej co Filip poetyce – "Nie ucz ojca dzieci robić".
Dziennikarz, który odebrał w tym roku kamerę w kategorii "Nadzieja telewizji", ma najwyraźniej do odrobienia lekcję dotyczącą przedmiotowego traktowania kobiet. To nie pierwsze dyskryminujące zachowanie młodego Chajzera, który jakiś czas temu dał się poznać jako homofob. Na szczęście filantropia rejestrowana okiem kamery daje spory kredyt zaufania u widzów.
Oglądając te scenki rodzajowe zaczęłam się zastanawiać, czy panowie pozwoliliby sobie na podobne ekscesy w Polsce. Mimo wszystko wydaje się to jednak mało prawdopodobne. I to nawet w ramach "wykonywania zadania". Być może w wymuszaniu kontaktu na przypadkowych kobietach chodziło nie tyle o ich płeć, co o uprzywilejowaną pozycję uczestników. Oto biali, majętni, wykształceni mężczyźni trafiają do ubogiego kraju. Są wśród prostych ludzi, którzy w dodatku nie rozumieją ich języka, więc hamulce puszczają. Od sprzedawczyni plastikowych talerzyków na targu w Limie w twarz się raczej nie dostanie. I żaden dziennikarz nie zapyta jej post factum, co ona na to, że rzucił się na nią dwa razy wyższy obcy facet.
Oczywiście można by wzruszyć ramionami i powiedzieć, że to tylko program rozrywkowy i nie ma co rozdzierać szat. Tyle że to żart, w którym do śmiechu jest tylko jednej ze stron. Trudno wyobrazić sobie, żeby jakiejkolwiek kobiecie, która jest właśnie w pracy przypadł do gustu fakt, że nieznajomy ściska ją za kark i całuje. Raczej byłaby zażenowana, zdenerwowana, zawstydzona. Niezależnie od tego, czy rzecz działaby się w Limie, w Warszawie, czy w Nowym Jorku.
Kilka miesięcy temu widzieliśmy już na antenie TVN-u podobne obrazki. Wówczas trudno było winić stację. Reporterka, która została wysłana na festiwal Pol'n'Rock (dawniej Woodstock), podczas wejścia na antenę została pocałowana przez obcego chłopaka. Właśnie przechodził i "dla żartu" się na nią rzucił.
Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, Sylwia Spurek napisała wówczas na Twitterze: "Ustalmy jedno. Sytuacja, w której obca osoba całuje Cię bez Twojej zgody, nie jest normalna. To molestowanie seksualne. Aha, uprzedzając pytania - nie, nie mam poczucia humoru. Molestowanie seksualne to forma przemocy ze względu na płeć. Molestowanie seksualne nie jest śmieszne".
Słowa z sierpnia są idealnym komentarzem do ostatniego odcinka "Ameryka Express". Obie scenki przywodzą na myśli historię kultowego zdjęcia "The Kiss", którą świat poznał po latach. Czarno-białą fotografię, która przedstawia marynarza całującego namiętnie pielęgniarkę, wykonano w Nowym Jorku w dzień zakończenia II Wojny Światowej. Trwale weszło do popkultury, było cytowane na innych fotografiach, w komiksach i filmach. Kojarzyło się dobrze. Romantyczne, erotyczne, wyrażające młodość i radość.
Pełna historia fotografii została opowiedziana kilkadziesiąt lat później. Okazało się, że pielęgniarka ze zdjęcia, Greta Friedman, nie znała marynarza, który przyciągnął ją do siebie siłą i pocałował. Po latach opowiedziała, że chłopak był bardzo silny, ściskał ją mimo, że się wyrywała, a chwilę po tym, jak Alfred Eisenstaedt zrobił zdjęcie, dostał od niej w twarz, a ona odeszła wściekła. To było w 1945 roku. Blisko 70 lat później nic się nie zmieniło.
"Oni nie przyjechali tu dla fajnej przygody, zabawy " – skomentowali Chajzerowie fakt, że inni uczestnicy puścili się pędem, zamiast dostojnie kroczyć. Czy tą fajną zabawą było rzucanie się na obce kobiety na wizji? Co kto lubi.
Telewizja, czy ją poważamy, czy nie, mimowolnie wychowuje społeczeństwo. Pokazując, że mężczyzna może znienacka pocałować kobietę bez jej pozwolenia, winduje takie zachowanie do poziomu normy społecznej. A to, że ktoś wchodzi bez pozwolenia w sferę intymną drugiej osoby, jest niedopuszczalne. Choć w świetle reflektorów i z uśmiechem na twarzy takie zachowania mogą wydawać się niewinne, nie różnią się zbytnio od sytuacji, w której obcy facet łapie dziewczyny za tyłki w komunikacji miejskiej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl