Rozwody nie powinny się zdarzać? Padają takie argumenty
Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar rozpoczęła akcję plakatową, której myślą przewodnią jest ratowanie związków. Trzy wierzące kobiety: Kinga, Jadwiga i Monika opowiedziały nam, dlaczego jednak rozwód jest czasem najlepszym rozwiązaniem - nawet dla katolika.
Z danych GUS wynika, że w roku 2019 rozwiodło się w Polsce prawie 66 tys. małżeństw. Najwięcej osób formalnie rozstało się w województwach mazowieckim, śląskim i dolnośląskim. Prawdopodobnie tylko z powodu pandemii w 2020 roku rozwodów było mniej, jednak psychologowie są pewni, że ich liczba wzrośnie ze względu na długo trwający lockdown.
- Rozwody są prawdziwą plagą w Polsce i ich liczba rośnie. Przyczynia się to do wielu ludzkich tragedii, ogromnego cierpienia małżonków i dzieci. Staramy się zatem robić dobro, nie chcemy ilości cierpienia pomnażać - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta Marcin Kłos, przedstawiciel Wspólnoty Sychar.
W ramach akcji plakatowej "Fundacja Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara" przygotowała olbrzymie banery z hasłem "Kochajcie się mamo i tato". - Jest to niejako wezwanie płynące z serc dzieci, napisane dziecięcym pismem. Tak, dzieci chcą być kochane wierną, niezmienną, bezwarunkową miłością. Jest to naturalne pragnienie nas wszystkich wpisane w nasze serca przez Boga. Jeśli zechcemy to wezwanie do miłości podejmować, to nie będziemy chcieli się rozwodzić. Kochający się rodzice tworzą kochające się rodziny, które są przecież optymalnym środowiskiem wzrostu i rozwoju dzieci - powiedział nam Marcin Kłos.
Przedstawiciele Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar uważają, że każde - nawet trudne - sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. - Prawda o mocy sakramentu oznacza, że nawet, jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo – Sakramentalne Przymierze z Bogiem – trwa. Nadal są mężem i żoną. I jako tacy staną przed Bogiem– twierdzi przedstawiciel wspólnoty.
Zobacz także: Zmiana oczekiwań. Młode kobiety nie chcą być żonami, a mężczyźni... pragną stabilizacji
Czasem miłość się kończy
Kinga Nowakowska, dziś 35-letnia rozwódka z okolic Lublina, z bólem wyznaje, że w jej przypadku rozwód był wybawieniem. Kobieta jest bardzo wierząca, jednak 3 lata temu po kilku latach małżeństwa rozwiodła się, a obecnie stara się o unieważnienie ślubu kościelnego.
- Znaliśmy się z partnerem 16 miesięcy przed ślubem. Wydawało mi się, że będziemy szczęśliwi. Niestety mąż okazał się kimś innym. Po ślubie dużo pił, zdradzał mnie, o czym wiedziało dużo osób z naszej okolicy, zmuszał do seksu. Znęcał się nade mną psychicznie – wyznała nam kobieta.
Nowakowska, jak mówi sama, na szczęście nie miała z byłym mężem dzieci. Mimo to i tak decyzja o rozwodzie była dla niej bardzo trudna. - Biorąc 6 lat temu ślub, nie zakładałam rzecz jasna, że kiedykolwiek będę się rozwodzić. Jednak z perspektywy czasu uważam, że rozstanie to była jedyna słuszna decyzja – mówi Kinga.
Dziś nadal jest sama. - Czuję, że biorąc rozwód, poniosłam porażkę - choćby ze względu na moją wiarę. Mimo wszystko uważam, że tym rozstaniem oboje z byłym mężem daliśmy sobie szanse na nowe życie. Teraz czekam już tylko na kościelne anulowanie małżeństwa – opowiada Kinga.
Zobacz także: Zdrada emocjonalna. "Zwierzał się koleżance z naszych problemów, ona go pocieszała"
Trwanie na siłę w złym związku nigdy nie jest dobre
- Spróbujmy sobie wyobrazić taką sytuację. Mamy pracę, w której szef każdego dnia na nas krzyczy, nie jesteśmy w stanie dogadać się ze współpracownikami, a nasza wypłata jest znacznie poniżej naszych oczekiwań. Wyobraźmy sobie teraz, że nigdy, pod żadnym pozorem nie możemy z tej pracy zrezygnować. Czy to nie byłoby dla nas traumatycznym przeżyciem? A teraz przenieśmy to na grunt związku, czyli relacji, która zajmuje nam większość wolnego czasu, z której nie możemy "wyjść" po 8 godzinach, w której jesteśmy zawsze: w weekendy, święta i w wakacje – podaje przykład Gruhn. - Nasze podstawowe potrzeby nie są zaspokojone, nie czujemy się kochani, nie możemy liczyć na akceptację i wsparcie, nie mamy poczucia bezpieczeństwa - dodaje.
Trudne doświadczenia małżeńskie ma też za sobą Jadwiga Młynarska, 63-letnia wdowa i emerytka z okolic Bełchatowa. - Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Całe dorosłe życie spędziłam z mężem. 2 lata temu zmarł. Dużo pił. Bywał agresywny. Jednak nie wyobrażałam sobie nigdy, żebym się rozwiodła – wyjaśnia.
Pani Jadwiga zauważa, że w "jej czasach" rozwody nie były popularne. - Moje pokolenie i ludzie w moich stronach nie rozwodzili się i nie rozwodzą. Oczywiście nie zawsze było u nas dobrze. Dzieci też nie miały spokoju w domu. Ale ślub to ślub. Przyrzekaliśmy sobie przed Bogiem, że będziemy razem na dobre i złe, że będziemy razem do śmierci. Wiara jest dla mnie ważna, nigdy nie pomyślałam o rozwodzie - mówi kobieta.
Poza tym pani Jadwiga wyznaje, że nie myślała nigdy o rozstaniu również ze względów ekonomicznych. - Mąż pracował, ja wychowywałam dzieci. Gdybym od niego odeszła, nie dałabym sobie rady z trójką dzieci– mówi.
Ryzyko związane z rozwodem podjęła Monika Kowalska, dziś 45-letnia rozwódka z dwójką dzieci. Spędziła z byłym mężem prawie 10 lat.
- Oboje jesteśmy wierzący, ale kiedy mąż mnie zdradził z przyjaciółką z pracy, nie wyobrażałam sobie, żebym mogła z nim nadal być. W takich momentach jednak przeważa przyziemność, a nie ideały religijne – powiedziała nam kobieta.
Monika wzięła rozwód cywilny. Kościelnego unieważnienia na razie nie ma i chociaż jest już w nowym związku, o unieważnienie ślubu kościelnego jeszcze nie wystąpiła.
- Oboje układamy sobie życie na nowo. Nie umiem sobie wyobrazić, żebyśmy po czymś takim jak zdrada, mogli nadal razem być. Wciąż wychowujemy wspólnie dzieci, ale nie musimy się mijać codziennie w kuchni czy przedpokoju - mówi.
Monika nie ukrywa, że rozstanie było dla niej bolesne, a jedyne, czego chciała, to usunąć męża z pola widzenia w myśl zasady "co z oczu to z serca". - Po rozwodzie paradoksalnie poczułam ulgę, chociaż oczywiście uważam, że rozpad naszego związku jest życiową porażką - opowiada.
- Jeśli chodzi o dobro dzieci, to nie znam przypadków, w których trwanie rodziców w małżeństwie, w którym są nieszczęśliwi, byłoby dla najmłodszych korzystne. Dzieci widzą i słyszą znacznie więcej niż mogłoby nam się wydawać. Uczą się od nas, dorosłych, tego jak być w relacjach. Jeżeli jedyny przykład, jaki mają, to dysfunkcyjny związek rodziców, to być może kiedyś powielą ten wzorzec – zauważa psycholog Marta Gruhn. - O relacje, związki, małżeństwa warto walczyć i dbać, ale nie za wszelką cenę - mówi ekspertka.
- Życie w związku, w którym nie czujemy się dobrze, jest koszmarem dla obojga partnerów. Każdego dnia doświadczamy deprywacji podstawowych potrzeb psychologicznych: poczucia bezpieczeństwa, miłości, akceptacji i wsparcia. A to prosta droga do problemów psychicznych. Rozważanie wprowadzenia zakazu rozwodów wydaje mi się więc nieludzkie, odbierające podstawowe prawa człowieka każdemu z nas. Nie można tu także zapominać o osobach żyjących w związkach przemocowych lub takich, które mierzą się z problemem uzależnienia. Przymus trwania w takiej relacji byłby okrucieństwem - podkreśla psycholog.