Łódź polską stolicą mody. Od gorsetu i pończoch po hity PRL-u

Łódź można określić mianem polskiej stolicy mody. Od zawsze była bowiem centrum włókiennictwa. Jak wyglądały trendy na jej ulicach w XIX wieku, okresie międzywojennym i w czasach PRL-u? Oto historia pięknie ubranych kobiet.

Łódź od zawsze słynie z włókiennictwaŁódź od zawsze słynie z włókiennictwa
Źródło zdjęć: © FORUM | Jerzy Michalski / RSW / Forum
Iwona Sasin

Łódź zawsze była stylowym miastem. Zróżnicowana kulturowo praktycznie od początku swojego istnienia z przychylnością łączyła wielorakie style i tak jest do dziś. Jeszcze w początkach lat 20. XIX w. Łódź była słabo zaludnionym, niewielkim miasteczkiem. Zamieszkiwała ją głównie ludność polska, zajmująca się rolnictwem, rzemiosłem i handlem.

Do wybuchu powstania listopadowego na terytorium Królestwa Polskiego przybyło około 260 000 osadników pochodzenia niemieckiego. Między innymi byli to rękodzielnicy, fabrykanci i inne grupy zawodowe związane z wytwórczością rękodzielniczo-przemysłową, głównie włókienniczą. Od 1824 r. rozpoczęła się akcja osadnicza na terenie osady bawełniano-lnianej Łódka. W osadzie sukienniczej Nowe Miasto do 1830 r. osiedliło się 141 rodzin majstrów i czeladników. Łącznie przybyło do Łodzi 1008 rodzin rękodzielniczych. Sumarycznie zamieszkało tu 539 rodzin tkaczy.

Zapomniany symbol kobiet XIX w. To nie gorset był hitem

Łódzka burżuazja pod lupą

Wśród nowych osadników najuboższa była grupa tzw. prządków lnu oraz właścicieli niewielkiej ilości krosien ręcznych. Mimo dość znacznej liczebności nie odegrali oni istotnej roli w rozwoju ekonomicznym Łodzi. Inna rola przypadła przybyszom przynależącym do klasy średniej. Poza kapitałem obrotowym przybyli ze znacznym majątkiem ruchomym, obejmującym wyposażenie do nowo powstających obiektów produkcyjnych, a także z surowcami lub półfabrykatami. W grupie tej znalazły się rodziny Eisertów, Richterów, Heinzlów, Kindermanów i Hofrichterów czy Geyerów.

Później to oni tworzyli niemiecką część łódzkiej burżuazji. Z czasem rodziny te nadawały ton działaniom na wszystkich płaszczyznach rozwijającego się miasta. Ich poczynania nie umykały niczyjej uwadze. Styl pracy, życia, jedzenia i ubierania był szeroko komentowany. Toalety, suknie, futra i biżuteria stanowiły nieodłączną i ważną część ich codzienności. Łodzianki, niezależnie od tego, czy pochodziły z bogatych fabrykanckich rodzin, czy z tych o niższym statusie społecznym, zawsze uwielbiały ubierać się stylowo i elegancko.

Gorset i pończochy, czyli elementy obowiązkowe

W epoce łódzkiej świetności ich ubrania były o wiele bardziej skomplikowane niż dziś. Legendą są już noszone przez panie pantalony, czyli sięgające kolan majtasy. Czasami były koronkowe i ozdabiane kokardkami. Każda ówczesna elegancka dama zakładała też stanik gorsetowy i gorset, do tego halkę, na nią koszulkę halkową i jeszcze kilka warstw, a na koniec suknię, ewentualnie bluzkę i obszerną spódnicę.

Gorset był obowiązkowy, nawet latem. Podobnie jak pończochy. Klasyczne białe, ale też przezroczyste, pięknie zdobione haftami były nieodłącznym elementem garderoby każdej łodzianki. Elegantki secesyjnej Łodzi odznaczały się jednak poczuciem humoru i skłonnością do ekstrawagancji. Potrafiły nosić pończochy kontrastujące ze sobą pod tą sama sukienką. Na jednej nodze miały pończochę białą w czarne grochy, a na drugiej czarną w białe grochy.

Dzisiejsze łodzianki powtarzają ten eksperyment, nosząc różnobarwne sznurówki tej samej pary ukochanych sneakersów. Z tą różnicą, że kobiety młodej Łodzi pończoch nie mogły pokazywać. Zakaz ten regularnie jednak łamały. Przechodząc przez niewybrukowane jeszcze, błotniste, łódzkie ulice musiały unosić zwoje halek, aby ich nie zabrudzić, odsłaniając nogi aż do kostek.

Na przełomie XIX i XX wieku niezbyt pochlebnie jednak oceniano ich stroje. Mimo intensywnych wertowań kart polskich i zagranicznych modowych magazynów "Tygodnik Mód i Powieści", "Nowe Mody", "Journal de Modiste" czy "Mode Nacional" ich toalety były uznawane za nowobogackie, kosztowne, rzucające się w oczy, zamaszyste, krzykliwe i zbyt połyskujące. Na spacer ulicą Spacerową, czyli dzisiejszą al. Kościuszki, łodzianki zakładały płaszcz a'la pelerynkę (zimą ocieplany), długą spódnicę z czarnej tafty i sięgające za kostkę, obowiązkowo zapinane na guziczki lub sznurowane trzewiki. Łódzkie elegantki nie wychodziły z domu bez torebki.

Największym pożądaniem cieszyły się te wykonane ze skóry krokodyla, która w tamtych czasach należała do rzadkości. W latach 20. ubiegłego stulecia zapanowała moda na takie torby. Wykonywano je już nie tylko ze skóry krokodyla czy aligatora, ale też z węża. Do dobrego tonu należało zaprezentowanie takiego cudeńka na balu.

Łodzianki bacznie śledziły europejskie modowe nowinki. Często sprowadzały stroje bezpośrednio z paryskich salonów. Fantastyczne toalety, płaszcze gronostajowe za 50 000 rubli, suknie z błękitnych atłasów i morelowych aksamitów obramionych sobolami przyprawiały o zawrót głowy.

Wiele z nich pochodziło od najznamienitszych francuskich projektantów, Charlesa Fredericka Wortha, uznanego za ojca haute couture czy Joanne Paquin, pierwszej kobiety projektantki z własnym salonem mody. O posiadaniu futra lub chociażby kołnierza z lisa marzyła niemal każda łodzianka. Pracownia kuśnierska mieszcząca się przy ul. Piotrkowskiej 31 i należąca do Abrama Blomberga znana była daleko poza granicami Łodzi.

Łodzianki czerpały z nowych trendów

Podobnie jak teraz, w początkach XX w. trendy ulegały zmianie. Łodzianki dostosowywały się do nich nader ochoczo. Zgodnie z nową modą ich suknie stawały się krótsze, odsłaniały buty – rzecz niedopuszczalna w czasach panowania wiktoriańskich konwenansów. Obszerne, podbite licznymi halkami spódnice zastąpiły prostymi, luźnymi sukienkami, wykończonymi wirującymi w tańcu frędzlami. Krępujące ruchy i odcinające oddech gorsety poszły w kąt. Do tych lekkich sukienek z przedłużonym stanem łódzkie elegantki nosiły niewielkie, naciągane na oczy kapelusiki. Gdy szły do kina, teatru lub na bal zastępowały je przepaskami, czasami z piórami.

Początki XX wieku opanował trend noszenia pidżam. Te składające się z dwóch części, wykonane z lekkich, przewiewnych materiałów kobiety nosiły w ciągu dnia. Wówczas spełniały one funkcje dzisiejszego dresu.

W okresie międzywojennym suknie ulegają dalszemu skróceniu. Początkowo sięgają do pół łydki, z czasem stają się coraz krótsze. Sznurowane trzewiki ustępują miejsca czółenkom. Eleganckie łodzianki nie nosiły butów bez obcasów. Nawet grając w tenisa zakładały eleganckie buciki na obcasiku.

A co z modą męską?

Panowie natomiast nie wychodzili na ulicę bez kapelusza. Na co dzień nosili meloniki, a na specjalne okazje cylindry. Łodzianie pod względem dbałości o ubiór nie ustępowali paniom. W pierwszej połowie XX wieku do pracy chodzili w garniturach. Początkowo były one czarne, ale z czasem szyto je w innych, choć zawsze stonowanych kolorach. Dodatkiem do takiego stroju często była muszka. Poza klasycznymi marynarkami, modne były też tużurki. Miały zaokrąglone poły, wąskie mankiety i były jednorzędowe. Do tużurku obowiązkowo noszony był melonik. Podczas balów i innych uroczystości panowie zakładali fraki lub surduty i białe muchy. Czarne nosili kelnerzy.

Moda lubi zmiany, a lata 30. przyniosły powrót do dopasowanych sukien. Powróciły gorsety. Tym razem były elastyczne i bez fiszbin. Bale upływały pod znakiem charakterystycznej sylwetki syreny. Mocno dopasowane suknie, szersze na dole, bardziej podkreślały biodra i biust. W latach 30. łodzianki chętnie nosiły kostiumy. Początkowo miały one charakter sportowy. W okresie I wojny światowej okazało się, że kostiumy są praktycznym ubiorem, więc szybko zaczęły je nosić kobiety z klasy średniej.

Okres II wojny światowej i lata tuż po jej zakończeniu czas niedoboru wielu towarów miał wpływ na prawie wszystkie sfery życia. Do tego ograniczenie wolności i ekspresji odbiło znaczące piętno na wszystkich mieszkańcach Łodzi. Jednak ta uboga i wyczerpana łódzka moda lat powojennych rozwijała się bardzo szybko, tworząc nowe trendy i wzory.

Powojenna Łódź tętniła życiem

Po zakończeniu wojny Łódź stała się ośrodkiem życia kulturalnego Polski. Warszawa była zniszczona, a Kraków ubożał. Do Łodzi więc zjeżdżała inteligencja twórcza, ale też robotnicy poszukujący miejsca pracy we wciąż funkcjonujących fabrykach i zakładach. W takich warunkach powstał jeden z najstarszych domów mody w Polsce "Telimena". Śledząc historie "Pana Tadeusza", Telimena to kobieta dojrzała, elegancka, podążająca za trendami zachodniej mody.

Sesja zdjęciowa dla domu mody Telimena
Sesja zdjęciowa dla domu mody Telimena © FORUM | Andrzej Wiernicki

Takie były też ówczesne łodzianki, dlatego bohaterka dzieła Adama Mickiewicza została patronką domu mody. Jego historia rozpoczęła się w 1957 roku. Był to jeden z najbardziej znanych domów mody z czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Pomimo ówczesnej komunistycznej propagandy "Telimena" szerzyła zachodnie trendy, nie zapominając o polskich motywach ludowych. Ubrania szyte w "Telimenie" były pięknie zaprojektowane, szykowne i doskonałej jakości. Jej klientkami były żony znanych polityków, prezenterki, piosenkarki, aktorki czy uczestniczki konkursu piękności Miss Polonia. Tutaj kupowały swoje ubrania Anna Nehrebecka, Anna Seniuk, Irena Santor, a nawet Stanisława Gierek, żona I Sekretarza PZPR, Edwarda Gierka. Później w ślady te poszła pierwsza dama Jolanta Kwaśniewska.

Dziś ulicę Spacerową zastąpiła barwna Piotrkowska. To tutaj nadal mieszają się style, trendy, osobowości i kultury. Współcześnie Łodzianie harmonijnie łączą minimalistyczną estetykę z funkcjonalnością. "Core" tego miasta, czyli przemysł włókienniczy, w wielu przypadkach kładzie nacisk na zrównoważony rozwój. Tak jak w latach świetności fabrykanckiej Łodzi przywiązuje się wagę do wysokiej jakości materiałów.

Na ulicach miasta dominuje mieszanka trendów. Styl elegancki, praktyczny miesza się z minimalizmem. Jednak Łodzianie nie byliby sobą, gdyby nie wymykali się trendom. W żyłach mieszkańców tego na wskroś włókienniczego miasta płynie też "offowe", nie dające zamknąć się w żadnej definicji stylu, podejście do mody. To wizytówka i zarazem odzwierciedlenie tutejszego stylu życia. Ta swoista mieszanka buntu, dumy i kreatywności codziennie buduje na zawsze fabrycznie nową Łódź.

Iwona Sasin, inżynier włókiennictwa, iwonasasin_trenerstylu

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Klub Świadomej Konsumentki
Klub Świadomej Konsumentki © WP Kobieta
Źródło artykułu: Iwona Sasin

Wybrane dla Ciebie

Anita ze "ŚOPW" o początkach związku z Adrianem. "Nie mogliśmy spać"
Anita ze "ŚOPW" o początkach związku z Adrianem. "Nie mogliśmy spać"
Córka Pilaszewskiej poszła w jej zawodowe ślady. Tak dziś wygląda
Córka Pilaszewskiej poszła w jej zawodowe ślady. Tak dziś wygląda
Jest jego żoną od 37 lat. Oto kim jest mąż Stenki
Jest jego żoną od 37 lat. Oto kim jest mąż Stenki
Jest w trakcie rozwodu. Mołek zapytała ją o relację z Terrazzino
Jest w trakcie rozwodu. Mołek zapytała ją o relację z Terrazzino
"Byli wyszydzani". Mówi o przemocy, która miała miejsce w szkole
"Byli wyszydzani". Mówi o przemocy, która miała miejsce w szkole
"Zostałam pobita za kolor skóry". Wszystko stało się w szkole
"Zostałam pobita za kolor skóry". Wszystko stało się w szkole
Krótko byli małżeństwem. Tak mówi o życiu intymnym z Ibiszem
Krótko byli małżeństwem. Tak mówi o życiu intymnym z Ibiszem
W szkole doświadczył znęcania. "Prawie ukrzyżowany byłem"
W szkole doświadczył znęcania. "Prawie ukrzyżowany byłem"
Nowa metoda złodziei. Oto jak działają przy bankomatach
Nowa metoda złodziei. Oto jak działają przy bankomatach
Wyrzucił ją ze szkoły aktorskiej. Po 20 latach "objął i przeprosił"
Wyrzucił ją ze szkoły aktorskiej. Po 20 latach "objął i przeprosił"
Widzisz naklejkę "R" na skrzynce? Oto co oznacza
Widzisz naklejkę "R" na skrzynce? Oto co oznacza
Hit cmentarzy 2025. Ten kwiat przetrwa dwa razy dłużej niż chryzantemy
Hit cmentarzy 2025. Ten kwiat przetrwa dwa razy dłużej niż chryzantemy