Samotni rodzice czują się oszukani przez rząd. Chodzi o nową ustawę
– Oprócz przemocy ekonomicznej, gdyż tak właśnie postrzegamy gradację naszych dzieci do połowy człowieka, dochodzi jeszcze dyskryminacja – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską pani Julia.
17.05.2022 | aktual.: 17.05.2022 21:41
W Sejmie przegłosowano ustawę, według której rozliczając się z dzieckiem, samodzielni rodzice stracą (podatkowy iloczyn wynosi nie dwa, jak w przypadku małżeństw, a półtora), choć obiecano im, że będzie inaczej.
- Po głośnym sprzeciwie, w połowie marca, otrzymaliśmy od Ministerstwa Finansów obietnicę, że samotni rodzice będą mogli nadal rozliczać się z dzieckiem na starych zasadach. Niestety, podczas posiedzenia Rady Ministrów wprowadzono poprawki, dokonano niesprawiedliwego podziału ulg i taka ustawa została przyjęta przez Sejm. Czujemy się oszukani – mówi Danuta Zduńczyk, prezes stowarzyszenia "Samotni Rodzice".
Polski Ład uderza w samodzielnych rodziców
Pani Lidia, mama dwóch dziewczynek - dziesięciolatki i czternastolatki - największe pretensje ma do posłanki Dominiki Chorosińskiej, która jesienią 2021 roku zaproponowała ulgę kierowaną do osób wielodzietnych, jednocześnie proponując likwidację dotychczasowych zapisów ws. rozliczania podatku osób samotnie wychowujących dzieci.
- Pani poseł przetransferowała korzyści podatkowe samotnych rodziców na rzecz rodzin 4+. Jeżeli chodzi o obecne zapisy, oszukano nas kolejny raz. W marcu premier zapowiedział przywrócenie wspólnego rozliczenia z przelicznikiem dwa. Rząd nadal stosuje narrację, że przywrócono wspólne rozliczenie, ale nie wspomina, że przelicznik wynosi 1,5. Zatem przywrócono jedynie ułamek deklarowanego zapisu – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.
Z wyliczeń zgodnych z przyjętą w Sejmie ustawą wynika, że pani Lidia straci 1800 zł w porównaniu do bezdzietnego małżeństwa. Oraz 32 proc. podatku zamiast obecnych 12 proc. pomiędzy ewentualnie zarobionymi pieniędzmi z przedziału 180 tys. - 240 tys.
- Małżeństwo zapłaci 32 proc. dopiero powyżej zarobionych 240 tys. Czyli gdy ja będę płacić podatek w kwocie 19200, to małżeństwo zapłaci 7200 – tłumaczy. – Tracę więc na starcie. Muszę pracować, w rzeczywistości jestem jedynym żywicielem rodziny. Biorę nadgodziny, pracuję w weekendy, w nocy. Mam mieszkanie na kredyt, nie mogę pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek od pracy. Alimenty spływają nieregularnie, nie mogę traktować ich jako stałego elementu domowego budżetu – relacjonuje.
Pani Lidia mówi wprost, że czuje się lekceważona i oszukana. Niektórzy samotni rodzice z jej otoczenia musieli powrócić do antydepresantów.
- Uważam się za osobę uczciwą i praworządną, nigdy nie oszukałam państwa. Jestem specjalistą w swojej branży, najpierw się wykształciłam, wypracowałam stanowisko, potem kupiliśmy dom, a potem urodziły się dzieci. Jak widać, rozsądne planowanie w naszym kraju szkodzi – zauważa gorzko.
- W tej chwili ja z moją dwójką dzieci przy tych samych zarobkach brutto dostaję mniej netto niż kolega, który ma w domu żonę z dzieckiem, czyli de facto też dwie osoby na utrzymaniu. Kwalifikacje mamy te same, pensja brutto ta sama, a wypłata do ręki inna. Jakim prawem? – pyta retorycznie.
- Samotny rodzic zawsze liczy się z pieniędzmi. Na wypadek choroby, niemożności świadczenia pracy, opóźnienia w alimentacji itp. – mówi. W trakcie rozwodu i przez kolejne lata po nim zawsze miała dokładnie wyliczony budżet dzienny i ściśle się go trzymała: gdy kupiła dziecku gazetkę, nie kupowała tego dnia jakiegoś produktu spożywczego. Do dziś niemal wszystko finansuje sama i – jak mówi – boi się kolejnego kredytu.
Tracą pieniądze i poczucie godności
Oszukana przez rząd czuje się również pani Julia – mama 9-latki, która z mężem rozwiodła się z powodu jego licznych zdrad.
- Na etapie projektu nie przypuszczałam, że rząd ośmieli się odebrać nam preferencję obowiązującą od 1994 roku, która powstała w celu wsparcia rodziny. Już w tamtym okresie Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jakikolwiek odmienny sposób traktowania osoby samodzielnie wychowującej dziecko będzie dyskryminacją. W końcu to na pojedynczym rodzicu spoczywa obowiązek zadbania o sytuację finansową rodziny, kolokwialnie mówiąc "za dwóch". Tymczasem preferencyjne rozliczenie pozostawiono wyłącznie małżonkom, nawet bezdzietnym – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Pani Julia po zmianach w ramach Nowego Ładu traci minimum 1800 zł rocznie oraz musiałaby zapłacić wyższy podatek od kwoty 180 tys. zł. Jak podkreśla, nie ma karty samotnego rodzica uprawniającej do zniżki na zakupy jak rodziny 3+, ani przywilejów w ulgach na dziecko, które posiadają rodziny 4+.
Córka mojej rozmówczyni cierpi na choroby przewlekłe – astmę oraz alergię i zmaga się z obniżoną odpornością. Sama profilaktyka jest kosztowna. Choć kobieta otrzymuje alimenty, stanowią niespełna jedną czwartą wydatków na dziecko. By utrzymać siebie i córkę oraz spłacać kredyt, ciężko pracuje.
- Życie samodzielnych rodziców jest ciągłą walką o godny byt. Chcemy zapewnić naszym dzieciom to, czego potrzebują. W naszym przypadku do tej odpowiedzialności poczuwa się zazwyczaj tylko jeden rodzic. Niejednokrotnie wśród pojedynczych rodziców są mamy, które nie otrzymują alimentów od ojca dziecka, ani nie korzystają z żadnego wsparcia. Trudno jest się rozdwoić: być jednocześnie aktywnym zawodowo i zarabiać pieniądze, w tym samym czasie opiekować się chorym dzieckiem (czasem do tego niepełnosprawnym), czy po prostu być, gdy dziecko nas potrzebuje – ma wszak tylko jednego rodzica, na którego może liczyć, gdyż drugi albo nie żyje, albo się nim, subtelnie mówiąc, nie interesuje – podkreśla.
- Do wszystkich trudów rząd dokłada nam wyższe podatki. Wyższe niż sprzed reformy podatkowej, wyższe niż rodzinom, nawet tym bezdzietnym. Dodatkowo, oprócz przemocy ekonomicznej, gdyż tak właśnie postrzegamy gradację naszych dzieci do połowy człowieka (w pełnej rodzinie jest dwukrotność przecież) dochodzi jeszcze dyskryminacja. Praktycznie nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości, że sposób w jaki nas potraktowano, godzi w nasze dzieci i naszą sytuację rodzinną. Zgodnie z art. 71 Konstytucji [Prawo rodziny do pomocy ze strony państwa]: 1. Państwo w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględnia dobro rodziny. Rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietne i niepełne, mają prawo do szczególnej pomocy ze strony władz publicznych. 2. Matka przed i po urodzeniu dziecka ma prawo do szczególnej pomocy władz publicznych, której zakres określa ustawa - czyta Julia i dodaje: - Jesteśmy świadomi świadomi, że reforma podatkowa łamie przynajmniej kilka artykułów Konstytucji.
- Czujemy się upokorzeni, nękani i gnębieni – dodaje.
Ile traci samotny rodzic?
Pani Julia jest w stałym kontakcie z innymi samotnymi rodzicami. - Są wśród nas wdowy, wdowcy, rozwodnicy, którzy uciekli od przemocowych partnerów, alkoholików i hazardzistów, a także osoby porzucone, niejednokrotnie, gdy okazywało się, że dziecko będzie chore.
Danuta Zduńczyk w Stowarzyszeniu również rozmawia z samodzielnymi matkami (90 proc. samotnych rodziców to kobiety) oraz ojcami (jeden z nich wychowuje samodzielnie troje dzieci) i nie godzi się z niesprawiedliwością. Jej postulat powrotu do poprzedniego systemu wspólnego rozliczania się z dzieckiem poparli posłowie Lewicy oraz Koalicji Obywatelskiej.
- Różnica finansowa między projektem, który wyszedł z Ministerstwa Finansów i miał naszą aprobatę, a projektem rządowym, to przy średnich dochodach 1800 złotych. Tyle traci samotny rodzic, a wynika to z wysokości kwoty wolnej od podatku – w rodzinach, gdzie jest dwoje rodziców, wynosi ona 60 tys. zł, a w przypadku samodzielnych rodziców 45 tys. zł – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską.
Straty odczują już samotni rodzice mający przychód roczny powyżej 45 tys. zł, co daje zaledwie 2861 zł miesięcznie na rękę. – Każda z takich osób odnotuje straty w stosunku do dwojga rodziców – podkreśla aktywistka. Znaczącą różnicę Zduńczyk odczuła zresztą na własnej skórze:
- W poprzednim systemie jako wdowa miałam 420 zł zwrotu podatku, a nowym systemie musiałam dopłacić kilka tysięcy! Drugi próg podatkowy w starym systemie wynosił 170 tys., tak jak w przypadku małżeństw, w nowym systemie zaproponowano 120 tys. To kolejne niesprawiedliwe rozwiązanie – ocenia przedstawicielka samotnych rodziców.
Ta grupa zmaga się jednak nie tylko z konsekwencjami finansowymi Nowego Ładu, ale także z ostracyzmem. W wypowiedziach Artura Sobonia, cytującego przedstawicieli Związku Dużych Rodzin, wybrzmiało, że samodzielni rodzice wraz z ich dziećmi nie tworzą rodziny.
- Rozmawialiśmy z innymi organizacjami pozarządowymi, w tym ze Związkiem Dużych Rodzin, którzy wskazywali na tego typu kompromis w związku z pewną preferencją dla osób samotnie wychowujących dzieci, które nie mają rodziny – powiedział polityk podczas wystąpienia.
I choć ze swoich słów szybko się wycofał, niesmak pozostał. – Jesteśmy rozczarowani, że inaczej traktuje się rodzinę, w której jest jeden rodzic, a inaczej tę, gdzie jest dwoje rodziców. Rodziny wielodzietne mają ogromne ulgi, maksymalna korzyść w ich przypadku to 53 tys. zwrotu rocznie – to kwota za którą można kupić dobry samochód! Także naprawdę należałoby się zastanowić nad kwestią sprawiedliwości społecznej – mówi Zduńczyk.
Ostrzejsza w ocenie jest pani Lidia. Gdy przytaczam słowa Sobonia, komentuje: - Nie przypuszczałam też, że stanę się członkiem jakiejś mniejszości, a tymczasem spycha się nas na margines społeczeństwa. Jestem obywatelką państwa polskiego, urodziłam się tu, wykształciłam, płacę podatki. Nikt nie ma prawa mnie piętnować z powodu rozwodu.
Wtóruje jej pani Julia, która również nie może pogodzić się z gorszym traktowaniem. – Według rządu nie jesteśmy rodziną. Bardzo mnie zabolała wypowiedź wiceministra Sobonia, który prawdopodobnie cytował przedstawicieli dużych rodzin. Od przedstawiciela rządu, dyplomaty państwowego oczekiwałabym nie tylko nie powielania tak nieprawdziwych sformułowań, ale stanowczej reakcji i kontry. Nie chciałabym, aby moje dziecko usłyszało te przykre słowa – nie kryje wzburzenia.
Z kolei Danuta Zduńczyk dodaje: - Do tej pory nie mieliśmy takiej siły przebicia, jak np. rodziny wielodzietne, ponieważ hamowały nas okoliczności życiowe – naprawdę jesteśmy pozostawieni sami sobie. Polski Ład mocno nas jednak zmobilizował. Konkretnie - krzywda, jaką wyrządza naszym dzieciom. Proszę mi wierzyć, my nie myślimy o sobie – mogę zrezygnować z butów, nowych ubrań, ale nie mogę zrezygnować z dobra dzieci: ich edukacji, korepetycji, pełnowartościowego jedzenia czy ciepłych ubrań – na tym nie chcę i nie mogę oszczędzać.
Do Stowarzyszenia przychodzi teraz, po reformie, sporo listów z historiami, podczas lektury których – jak mówią jego członkinie - łzy same napływają do oczu.
- Piszą wdowy m.in. górników, które dzięki wspólnemu rozliczeniu z dzieckiem mogły opłacać turnusy z terapią dla dzieci, aby mogły pozbierać się po traumie po stracie ojca. Żony, które odeszły chcąc uniknąć przemocy i wyrządzenia krzywdy dzieciom, bite i znieważane. Kobiety zdradzane i kompromitowane w obecności dzieci, których to małżonków przerosło ojcostwo i odpowiedzialność. Środki z wspólnego rozliczenia były dotąd wykorzystywane na bieżące potrzeby dzieci, korepetycje, pomoc psychologa, wakacje. Wspólne rozliczenie niejednokrotnie reperowało nadwyrężony budżet, pomagało przeżyć pomimo przeciwności losu, pracy na kilku etatach nie sięgając po pomoc socjalną, zasiłki, niejednokrotnie bez alimentów, których zobowiązany uchyla się latami – wymieniają aktywistki.
Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl