Blisko ludziSamotność po polsku

Samotność po polsku

Samotny rodzic - to brzmi dumnie. Powiedzcie na głos „jestem samotną matką”, „samotnym ojcem” - czujecie ten martyrologiczny pogłos? To pełne pretensji echo? Nieźle niesie, co? A z czego wynika to zachłyśnięcie się wymuszoną okolicznościami samowystarczalnością? Poprawiasz sobie samopoczucie myślami „daję radę solo, gdzie inni odpadają w tandemach, nie jest źle”? Błąd.

16.01.2012 12:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Samotny rodzic - to brzmi dumnie. Powiedzcie na głos „jestem samotną matką”, „samotnym ojcem” - czujecie ten martyrologiczny pogłos? To pełne pretensji echo? Nieźle niesie, co? A z czego wynika to zachłyśnięcie się wymuszoną okolicznościami samowystarczalnością? Poprawiasz sobie samopoczucie myślami „daję radę solo, gdzie inni odpadają w tandemach, nie jest źle”? Błąd.

Jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy, to poszperaj w Internecie. Dowiesz się o sobie kilka faktów, które zdejmą ci z głowy te różowe okulary. Ja - samotna mama - tak zrobiłam. I czego się dowiedziałam?

Że żyję na koszt państwa. Wysysam pieniądze z publicznych funduszy jak pijawka, jedną dziurką nosa wciągam zasiłki, drugą - zniżki za opłaty w przedszkolach. Śmieję się w twarz mamom z pełnych rodzin, które nie mogą wrócić do pracy, bo takie jak ja zajmują im miejsca, a przecież często te „samotne” żyją w konkubinacie - to co to za samotność?

Zawsze wydawało mi się, że brak miejsc w przedszkolach i patologia w postaci wysypu „samotnych” rodziców żyjących w wolnych związkach to wynik fatalnej polityki państwa i chociaż podobnych praktyk nie pochwalam, to i potępiać takich fałszywie „samotnych” rodziców nie zamierzam. To system jest zły, nie jego użytkownicy.

Samotne mamy to bardzo często nieostrożne i pozbawione podstawowego instynktu samozachowawczego zwolenniczki niezobowiązujących kontaktów intymnych. Krótko mówiąc: puszczalskie. I to najgorsze, bo o postawie roszczeniowej. Urodziły, a potem narzekają i jeszcze czegoś chcą. Czasami nawet żądają.

Jest też mnóstwo kobiet, dla których samotne macierzyństwo to nie nagła zmiana okoliczności życiowych, tylko cel, do którego dążą z premedytacją. Szukają dawcy nasienia, a potem odłączają go, jak kroplówkę. Dostały to, czego potrzebowały, więc teraz mogą odetchnąć, bo nareszcie skompletowały umeblowanie do swojego egoistycznego życia: mają mieszkanie, mebelki, samochód, pracę, a na koniec dziecko. Tatę wyłonią w osobnym przetargu, bez oglądania się na irytująco głośne tykanie zegara biologicznego.

Samotna matka jest w stanie bardziej docenić kochającego, porządnego faceta. Stąd wysyp tych „kochających porządnych” na forach internetowych do takich kobiet kierowanych. Na jeden post o bolesnej samotności dnia codziennego przypada kilka propozycji od panów, którzy chętnie wspomogą, dadzą się wypłakać, wygadać, a nawet zabiorą do teatru czy kina (ja nie ironizuję, tylko cytuję w skondensowanej formie niektóre oferty).

Panowie ci dają samotnym mamom szansę na „normalne życie”. Gdyż to, które prowadzą teraz, jest jak najbardziej nienormalne. One same potwierdzają to dopytując się „czy jeszcze kiedyś mi się uda? czy będzie normalnie? czy znajdzie się ten jedyny?” Niektóre fora przeradzają się dzięki temu w zakątki matrymonialne.

Nie zamierzam tu ani bronić, krytykować czy pouczać, walczyć ze stereotypami, walić głową mur czy się oburzać. Ja się po prostu z tego elitarnego klubu wypisuję. Od dzisiaj jestem po prostu rodzic. W tej rzeczywistości - wirtualnej czy też bardziej namacalnej - wolę być matką „potłuczoną” niż samotną.

dzieckomagdalena andrzejczykprzedszkole
Komentarze (4)