Size plus w polskim wydaniu
Pulchne jest piękne. Świat mody powoli przekonuje się do tego stwierdzenia i małymi kroczkami wpuszcza „na salony” panie z kategorii size plus. Mają krągłe biodra, duże biusty, obszerne talie i pewność siebie, która pozwala im wytrwać w środowisku znanym z kultu rozmiaru „0”. Za granicą Crystal Renn, Whitney Thompson czy Emme Aronson to gwiazdy. W Polsce panie w rozmiarach „plusowych” wciąż czekają na swoje pięć minut.
21.09.2010 | aktual.: 23.09.2010 10:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pulchne jest piękne. Świat mody powoli przekonuje się do tego stwierdzenia i małymi kroczkami wpuszcza „na salony” panie z kategorii size plus. Mają krągłe biodra, duże biusty, obszerne talie i pewność siebie, która pozwala im wytrwać w środowisku znanym z kultu rozmiaru „0”. Za granicą Crystal Renn, Whitney Thompson czy Emme Aronson to gwiazdy. W Polsce panie w rozmiarach „plusowych” wciąż czekają na swoje pięć minut.
Przez lata doczekaliśmy się jednej gwiazdy w tej „kategorii”. Marianna Krystew wyrobiła sobie markę za granicą, pracowała we Francji, Stanach Zjednoczonych, Anglii. W Polsce wciąż o niej cicho. W agencjach modelek o dziewczynach L/XL nic nie słychać. Wyjątkiem jest Moda Forte.
- Ale mamy tylko trzy modelki size plus i to w zupełności pokrywa zapotrzebowanie rynku – mówi Jacek Klak zajmujący się w agencji pokazami mody i produkcją sesji fotograficznych. - Modelki o większych rozmiarach zaczęliśmy przyjmować do nas 3-4 lata temu. Na rynku była luka, a zgłaszały się do nas firmy z zapytaniem czy mamy jakieś dziewczyny size plus. Ale w grę wchodzą tylko sesje zdjęciowe, nie pokazy. Na wybieg wynajmowane są modelki o rozmiarze 36.
- Modelka na wybiegu musi być wysoka i szczupła, żeby z daleka było widać jak leży na niej ubranie. Tu chodzi o perspektywę – mówi stylistka, Irmina Kubiak. - A moda na chorobliwą wręcz chudość wynika z tego, że kilka lat temu kilku panów projektantów gejów postanowiło zacząć robić ubrania dla kobiet wzorując je na męskiej, a nawet chłopięcej sylwetce: małe biodra, biust w zaniku.
Na zdjęciu: Agnieszka Czerwińska, najpopularniejsza polska modelka size plus.
Ale i w przypadku sesji zdjęciowych większym paniom przebić się trudno. Potwierdzają to dziewczyny, które próbują w Polsce zrobić karierę w zawodzie zarezerwowanym dla szczupłych i smukłych. Magdalena Tomaszek dopiero próbuje zaistnieć na rynku. Pierwsze próby zaczęła pod koniec zeszłego roku. Swoje amatorskie zdjęcia wrzuciła na stronę serwisu modelingowego, zaczęła wysyłać propozycje współpracy do fotografów, zdarzyło się kilka sesji, jednak żadna z nich nie była komercyjnym zleceniem. Całe szczęście modeling to dla niej pasja, a nie źródło utrzymania. O pokazach Magda póki co nawet nie marzy. Kobieta o jej wymiarach (173 cm wzrostu, 85 kg, biust: 115 cm) raczej na wybiegu nie ma czego szukać. Przynajmniej w Polsce. A skoro nie ma dla nich pracy na pokazach, to znaczy, że projektanci nie szyją dla nich ubrań.
- A szkoda, bo kobiety naszych wymiarów chciałyby mieć możliwość zakupu ciekawszych strojów – mówi Magda. - Standardem w Polsce jest to, że w sklepach można zakupić ubrania w rozmiarach maksymalnie 40. Powyżej to już z reguły worki. Żeby znaleźć dobrze pasujący strój, trzeba się porządnie naszukać. Rozmiar 44 na wybiegu? Jestem jak najbardziej za.
Problem z doborem garderoby ma także Agnieszka Czerwińska, obecnie najpopularniejsza w kraju modelka size plus. Często bierze udział w sesjach zdjęciowych, ale to, co musi podczas nich zakładać na siebie budzi zgrozę. - Dla kobiet w moim rozmiarze są tylko worki, garsonki i ewentualnie tuniki, spódnice za kolanko, same babcine rzeczy – narzeka. - Tymczasem ja lubię nosić mini, bluzki z dekoltem. Kiedy moi znajomi zobaczyli gdzieś moje zdjęcie w garsonce, to najpierw mnie nie poznali, a potem stwierdzili, że wyglądam tam na 50 lat!
Tę smutną prawdę potwierdza Irmina Kubiak: - To się niestety zgadza. Polscy projektanci nie rozumieją, że większy rozmiar nie oznacza automatycznie gorszy czy mniej atrakcyjny. Wprawdzie przy numeracji 44-46 mini nie jest może najlepszym pomysłem, ale noszenie spadochronu też nie. A firmy nie chcą zaryzykować i wypuścić większych ubrań, które będzie się nosić z przyjemnością. Przecież to, jak się ubieramy, ma odzwierciedlać naszą osobowość, jak więc można zaprezentować się w worku?
Odpytywane modelki zaznaczają, że w propagowaniu modelek size plus nie chodzi o promowanie otyłości. Agnieszka Czerwińska: - Sama ważyłam kiedyś 120 kilo, potem schudłam 40. Teraz dbam o siebie, ćwiczę, zdrowo się odżywiam. Nie chodzi o to, żeby na siłę wmawiać sobie, że wygląda się wspaniale, chociaż ma się poważną nadwagę. Ale też większość z nas nigdy nie będzie wyglądać tak jak dziewczyny z okładek magazynów.
Magda Tomaszek: - Nie wolno promować otyłości, ale nie promujmy też wieszaków. Modelki w rozmiarach 34/36 we wszystkim wyglądają dobrze, warto by było, aby ktoś się zajął nami, kobietami w rozmiarach większych niż standardowe. Niech projektanci pokażą specjalne kolekcje dla kobiet o obfitych kształtach, stroje, gdzie duże piersi będą uwydatnione, oponka na brzuchu zakryta. Stroje, w których kobiety poczują się jeszcze bardziej kobiece.
Irmina Kubiak dodaje: - Pomiędzy otyłością a chudością jest cały szereg rozmiarów po prostu normalnych. Nie wszystko musi pasować tylko na trzcinki. Dziewczyny size plus są bardzo zadbane, wspaniale, proporcjonalnie zbudowane, atrakcyjne. A kobiet, które wyglądają tak jak na okładkach magazynów po prostu nie ma.
Z czego wynika ten brak zainteresowania producentów i projektantów, jakby nie patrzeć, dosyć liczną klientelą? - Słyszałam kiedyś wypowiedź pewnego zagranicznego fotografa, który powiedział, że jesteśmy bardzo zakompleksionym krajem, chcemy, żeby wszystko było piękne i plastikowe – mówi Agnieszka Czerwińska. - Ale plastic może i jest fantastic, tylko że to świat wirtualny. Producenci mogliby pójść w ślady takich programów jak „Jak dobrze wyglądać nago?”, w których pojawiają się kobiety większych rozmiarów. Brakuje takiej firmy.
- Ktoś, kto wpadłby na pomysł stworzenia sieci z ubraniami glamour dla kobiet w rozmiarach 44-46 zbiłby fortunę – mówi Irmina Kubiak. A co z obecnością w mediach i pismach o modzie? Czy doczekamy się swojej Whitney Thompson? Póki co dziewczyny w rozmiarze L/XL i wyżej mogą liczyć na sesje w magazynach typu „Super Linia”, „Świat Kobiety” czy „Claudia”. - To wydaje się być niszą dla nich. Ale też na sesjach do tych gazet ubierane są w te garsonki i worki, ciuchy dla cioć – dodaje Kubiak.
Czy boom na size plus w końcu dotrze do Polski? Jacek Klak z Moda Forte uważa, że większego szumu wokół modelek o niestandardowych wymiarach już nie będzie. Tłumaczy to ogólnym załamaniem na naszym rynku mody. Agnieszka Czerwińska jest jednak dobrej myśli. Dostaje coraz więcej zleceń, a ostatnio popularna wśród gwiazd projektantka Małgorzata Dudek postanowiła stworzyć serię ubrań dla większych kobiet - za wzór przyjęła sobie ciało Agnieszki. Ona sama planuje założyć agencję dla dziewczyn X/XL. Chce pomóc im przebić się na opornym, polskim rynku i wypromować piękno i kobiecość w rozmiarze plus.
- Boom powoli przychodzi, ale jeszcze kilka lat minie, zanim zagości w naszym kraju – mówi Magda Tomaszek. - Rynek pracy dla "plussajzek" jest bardzo biedny. Tymczasem na świecie agencje poszukujące modelek "z krągłościami" wyrastają jak grzyby po deszczu. Możemy zrobić karierę za granicą, ale ja nie chcę wyjeżdżać. Będę dalej pozować dla przyjemności i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się otrzymać zlecenie komercyjnie.
- Wciąż boimy się niedoskonałości – podsumowuje Irmina Kubiak. - Przejęliśmy z zachodu modę na nadmierny retusz, przez który uroda staje się woskowa i nie wiadomo czy to twarz czy maska. Bardziej przejmujemy niż kreujemy trendy. Ale wierzę, że to się zmieni. W końcu to moda powinna dopasowywać się do ludzi, a nie ludzie do mody. Inaczej wszyscy będziemy chodzić przebrani, a nie ubrani.