Studenci walczą z różowym podatkiem. Stworzyli produkt kosmetyczny uniseks

Pojęcie "różowego podatku", czyli "pink tax" wprowadziła francuska grupa aktywistek walczących o prawa kobiet. Jest to różnica w cenach produktów kosmetycznych dla kobiet i dla mężczyzn. Zjawisko to opisali badacze z New York Consumer Affairs Board, którzy dowiedli, że środki higieny osobistej dedykowane płci pięknej, z reguły są o 13 proc. wyższe niż te męskiej wersji. Innymi słowy płacimy dodatkowo za różowy kolor i opakowanie w kwiatuszki.

Problem w ubiegłym roku poruszył "The Times", który zauważył różnicę w cenach maszynek do golenia w supermarkecie Tesco. Te kobiece okazywały się być znacznie droższe. Czym się różniły od męskich? Tylko kolorem.

Jak z "różowym podatkiem" poradzili sobie młodzi ludzie? Lauren Peters i Augustine Cerf, studenci reklamy, postanowili stworzyć maszynkę uniseks. Produkt nosi nazwę Hair is Hair, a design zaprojektowany został tak, by pasować do obu płci.

To jednak nie jedyny sposób pokolenia Y na walkę z różnicą w cenach produktów kosmetycznych. Część z młodych ludzi przyznaje się do pożyczania środków higieny od partnera. Kobiety często zapominają o podziale i kupują maszynki dedykowane mężczyznom. Ci z kolei sięgają po kobiece kremy do twarzy, których na rynku jest znacznie więcej.

Jak sytuacja ma się w Polsce? Sprawę zbadała porównywarka cen Idealo. Średnia cena produktów dla kobiet z kategorii pielęgnacja twarzy wynosi 180,58 zł. W tym samym czasie średnia cena produktów z kategorii pielęgnacja twarzy dla mężczyzn wynosi... 108,36 zł. Na pierwszy rzut oka, produkty z drogeryjnej półki nie różnią się kwotami aż tak bardzo. Problem uwidacznia się dopiero przy zestawieniu ze sobą większej liczby marek kosmetycznych i różnorodnych produktów.