Student zmarł na sepsę. Próbował dodzwonić się do lekarza 25 razy
Wstępne ustalenia dochodzenia wykazały, że zawinił system obsługi klienta w poradni zdrowia rodzinnego w Weymouth w południowej Anglii. Nastolatkowi na infolinii powiedziano, że ponieważ jest zarejestrowany w innej przychodni, na swoją kolej w rodzinnym mieście musi poczekać dwa dni, bądź udać się na pogotowie. Tam jednak zbagatelizowano objawy, z którymi przyjechał.
Sekcja zwłok wykazała, że Toby Hudson zmarł z powodu niewydolności wielonarządowej spowodowanej posocznicą inaczej sepsą. Jest ona zespołem objawów będących reakcją organizmu na zakażenie, które wywołują różne wirusy, bakterie oraz grzyby. Posocznica to zakażenie, które rozwija się w bardzo szybkim tempie, dlatego istotne jest jak najszybsze jej zdiagnozowanie.
19-latek nie mógł się dodzwonić po pomoc
Brytyjskie media zszokowała informacja o dramatycznej walce młodego studenta o zdrowie i pomoc medyczną. Nie mógł jej uzyskać w rodzinnym mieście, jak tłumaczono, z uwagi na niewydolność telefonicznej rejestracji pacjentów. Na infolinii nastolatkowi powiedziano, że ponieważ jest zarejestrowany w uniwersyteckiej poradni, nie zostanie przyjęty w rodzinnej placówce.
Toby zmarł dwa dni po tym, jak po raz pierwszy szukał pomocy w przychodni lekarskiej w Weymouth.
Historia choroby
Jak podaje "Independent", chłopak przez dwa miesiące skarżył się na uciążliwy kaszel. Leczono go na opuchnięte migdałki i ból gardła.
Kiedy jego stan się pogorszył, ojciec powiadomił pogotowie. Na miejscu przebadano Toby'ego, ale nie stwierdzono, aby pilnie potrzebował pomocy. Uznano, że ma objawy zgodne z zapaleniem migdałków. Okazało się, że jego organizm walczył z sepsą. 19-latek zmarł dwa dni po tym, jak wyszedł ze szpitala.
Ojciec Toby'ego, Peter Hudson w rozmowie z mediami zaznaczył, że ma wiele zastrzeżeń co do opieki medycznej w szpitalu. Powiedział, że personel nie spieszył się z udzieleniem pomocy. Poza tym, wyjaśnienia wymaga praca operatorów telefonu w przychodni.