Szkoła chciała uczyć siedmioletnie dziewczynki chodzić na szpilkach. "Przecież to seksizm!"
Zadaniem każdej szkoły jest nie tylko nauka podstawowej wiedzy, ale także przygotowanie uczniów do wejścia w dorosłe życie. Ten drugi obowiązek zbyt poważnie chyba potraktowała Girton Grammar School, która postanowiła nauczyć dziewczynki, jak chodzić na szpilkach. Rodzice wyrazili swój przeciw.
02.09.2017 | aktual.: 04.09.2017 09:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Girton Grammar School to bardzo ekskluzywna brytyjska placówka, która swoją działalność rozpoczęła jeszcze w czasach wiktoriańskich. I chyba w nich została, bo propozycja zajęć, jakie kadra szkoły zaproponowała młodym uczennicom w nadchodzącym roku szkolnym, jest co najmniej staroświecka i mocno seksistowska.
W planie pojawiły się bowiem zajęcia z "nowoczesnej etykiety". W ich trakcie dziewczynki miały przyswajać wiedzę dotyczącą tego, jak być damą, jak zachowywać się w towarzystwie i jak… nosić szpilki. Zdaniem pracowników szkoły obcasy stanowią bowiem nieodłączny element kobiecości.
Na odzew uczennic i ich rodziców nie trzeba było długo czekać. "Z jednej strony każą nam uczyć się przedmiotów ścisłych i przygotowywać się do egzaminów, a z drugiej mamy przynosić do szkoły buty na obcasie i uczyć się w nich chodzić. To skrajnie seksistowskie podejście" – czytamy w liście jednej z uczennic Girton Grammar School, który wysłała do redakcji "Harold Sun".
- Bardzo cieszy nas to, że nasze uczennice zabrały głos i powiedziały, że czują się niekomfortowo z tego typu zajęciami. W grafiku pojawiły się one głównie dlatego, że kilka z nich pytało wykładowców, o to, jak chodzić na obcasach, żeby dobrze się prezentować. Chcieliśmy dać im możliwość nauki - powiedział w rozmowie z mediami dyrektor placówki Matthew Maruff.
Te tłumaczenia niespecjalnie nas uspokoiły. Dziewczynki pytające nauczycieli, jak chodzić na szpilkach? Mocno niestosowne. Zwłaszcza, że do Girton Grammar School uczęszczają dziewczynki w wieku 7-12 lat. Czy tak młode osoby naprawdę muszą umieć chodzić na obcasach?
Seksualizacja coraz młodszej grupy dziewcząt nie jest jednak zupełnie nowym i nieznanym zjawiskiem. Kiedy 10-letnia Thylane Lena-Rose Blondeau pojawiła się w wyzywającej pozie na okładce "Vogue'a", świat oszalał z oburzenia. Co na to matka dziewczynki? Zamknęła stronę internetową Thylane, na której upubliczniała seksowne zdjęcia swojego dziecka. Poza tym nie zrobiła nic. Stwierdziła, że skoro jej córka lubi pozować, to nie ma w tym nic złego.
O tym, czy nie ma w tym nic złego bardzo boleśnie przekonała się rodzina Ramsayów, których córka Joe Benett, występująca nałogowo w dziecięcych konkursach piękności, zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, uduszona we własnym domu. Do dziś nie wiadomo, czy nie padła ofiarą zazdrosnej matki.
Tak zwane stare-malutkie obecne są w świecie mody i show biznesu od zawsze. Milla Jovovich, hollywoodzka aktorka i projektantka, zaczęła karierę w wieku 11 lat od zdjęcia wykonanego przez Herba Rittsa, a rok później mianowano ją jedną z niezapomnianych kobiet świata Revlona. Siostry Olsen, Mary-Kate i Ashley, zaczęły występować w reklamie, kiedy były dzidziusiami, i dzisiaj robią to nadal, mając 25 lat.
Seksualizacja dzieci nie może dobrze się skończyć. Dlatego pozwólmy dziewczynkom nacieszyć się dzieciństwem. Na szpilki i szminkę przyjdzie jeszcze odpowiedni moment.