Szkoła chciała uczyć siedmioletnie dziewczynki chodzić na szpilkach. "Przecież to seksizm!"
Zadaniem każdej szkoły jest nie tylko nauka podstawowej wiedzy, ale także przygotowanie uczniów do wejścia w dorosłe życie. Ten drugi obowiązek zbyt poważnie chyba potraktowała Girton Grammar School, która postanowiła nauczyć dziewczynki, jak chodzić na szpilkach. Rodzice wyrazili swój przeciw.
Girton Grammar School to bardzo ekskluzywna brytyjska placówka, która swoją działalność rozpoczęła jeszcze w czasach wiktoriańskich. I chyba w nich została, bo propozycja zajęć, jakie kadra szkoły zaproponowała młodym uczennicom w nadchodzącym roku szkolnym, jest co najmniej staroświecka i mocno seksistowska.
W planie pojawiły się bowiem zajęcia z "nowoczesnej etykiety". W ich trakcie dziewczynki miały przyswajać wiedzę dotyczącą tego, jak być damą, jak zachowywać się w towarzystwie i jak… nosić szpilki. Zdaniem pracowników szkoły obcasy stanowią bowiem nieodłączny element kobiecości.
Na odzew uczennic i ich rodziców nie trzeba było długo czekać. "Z jednej strony każą nam uczyć się przedmiotów ścisłych i przygotowywać się do egzaminów, a z drugiej mamy przynosić do szkoły buty na obcasie i uczyć się w nich chodzić. To skrajnie seksistowskie podejście" – czytamy w liście jednej z uczennic Girton Grammar School, który wysłała do redakcji "Harold Sun".
- Bardzo cieszy nas to, że nasze uczennice zabrały głos i powiedziały, że czują się niekomfortowo z tego typu zajęciami. W grafiku pojawiły się one głównie dlatego, że kilka z nich pytało wykładowców, o to, jak chodzić na obcasach, żeby dobrze się prezentować. Chcieliśmy dać im możliwość nauki - powiedział w rozmowie z mediami dyrektor placówki Matthew Maruff.
Te tłumaczenia niespecjalnie nas uspokoiły. Dziewczynki pytające nauczycieli, jak chodzić na szpilkach? Mocno niestosowne. Zwłaszcza, że do Girton Grammar School uczęszczają dziewczynki w wieku 7-12 lat. Czy tak młode osoby naprawdę muszą umieć chodzić na obcasach?
Seksualizacja coraz młodszej grupy dziewcząt nie jest jednak zupełnie nowym i nieznanym zjawiskiem. Kiedy 10-letnia Thylane Lena-Rose Blondeau pojawiła się w wyzywającej pozie na okładce "Vogue'a", świat oszalał z oburzenia. Co na to matka dziewczynki? Zamknęła stronę internetową Thylane, na której upubliczniała seksowne zdjęcia swojego dziecka. Poza tym nie zrobiła nic. Stwierdziła, że skoro jej córka lubi pozować, to nie ma w tym nic złego.
O tym, czy nie ma w tym nic złego bardzo boleśnie przekonała się rodzina Ramsayów, których córka Joe Benett, występująca nałogowo w dziecięcych konkursach piękności, zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, uduszona we własnym domu. Do dziś nie wiadomo, czy nie padła ofiarą zazdrosnej matki.
Tak zwane stare-malutkie obecne są w świecie mody i show biznesu od zawsze. Milla Jovovich, hollywoodzka aktorka i projektantka, zaczęła karierę w wieku 11 lat od zdjęcia wykonanego przez Herba Rittsa, a rok później mianowano ją jedną z niezapomnianych kobiet świata Revlona. Siostry Olsen, Mary-Kate i Ashley, zaczęły występować w reklamie, kiedy były dzidziusiami, i dzisiaj robią to nadal, mając 25 lat.
Seksualizacja dzieci nie może dobrze się skończyć. Dlatego pozwólmy dziewczynkom nacieszyć się dzieciństwem. Na szpilki i szminkę przyjdzie jeszcze odpowiedni moment.