Blisko ludziSzkolne związki z happy endem. Naprawdę istnieją!

Szkolne związki z happy endem. Naprawdę istnieją!

Kasia poznała swojego chłopaka w wieku siedemnastu lat. Niedługo będą obchodzić siódmą rocznicę, a od roku mieszkają razem. Poznali się na imprezie u kolegi. Zaskakują swoich znajomych, którym trudno uwierzyć, że w tak młodym wieku można na amen się zakochać. Czy dzisiejsi dwudziestolatkowie chcą się ustatkować?

Szkolne związki z happy endem. Naprawdę istnieją!
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Agata Pavlinec

12.03.2017 | aktual.: 12.03.2017 10:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dzisiejsi dwudziestolatkowie różnią się od swoich rodziców. Częściej zmieniają pracę i miejsce zamieszkania, więcej podróżują i później myślą o ustatkowaniu się. Chcą eksperymentować, a częste zmiany nie służą długotrwałym związkom. Trzeba przyznać, że coraz rzadziej słyszy się o parach, które są razem od czasów szkolnych. A ci, którym się udało, muszą odpowiadać na pytania: „Jakim cudem wytrzymaliście ze sobą tak długo?”

Siedem lat, czyli prawie wieczność
Kasia poznała swojego chłopaka w wieku siedemnastu lat. Niedługo będą obchodzić siódmą rocznicę, a od roku mieszkają razem. Poznali się na imprezie swojego wspólnego znajomego.
- Wcześniej widywałam Marcina w autobusie, więc miałam pretekst, żeby do niego zagadać. Potem przez jakiś czas rozmawialiśmy przez internet. Na pierwszą randkę Marcin zabrał mnie na łyżwy – opowiada Kasia.
Zostali parą, a ich związek rozwijał się stopniowo. Jeszcze w liceum i na początku studiów Kasi zdarzało się tęsknić za wolnością. Z czasem zaczęła doceniać, że ona i Marcin dorastali razem. Wie, że łączą ich doświadczenia i plany na przyszłość. Chcą razem podróżować, odwiedzić inny kontynent, a może nawet wyprowadzić się z kraju na kilka lat. Marzą też o całkiem zwykłych rzeczach – ładnym mieszkaniu, wspólnie spędzanych wieczorach i rozwijaniu swoich pasji. Obydwoje wkroczyli właśnie w dorosłe życie. Skończyli studia, pracują i wynajmują dwa pokoje w mieszkaniu we Wrocławiu. Od pół roku mieszka z nimi kot.
Kasię często pytają, jakim cudem tak długo razem wytrzymali. Siedem lat to dla jej znajomych wieczność. Trudno jej odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Może to, że ciągle chcą się razem rozwijać i mają tyle planów. Przyznaje jednak, że z pewnością mają zupełnie inne temperamenty. Ona jest impulsywna, Marcin zamknięty w sobie. To czasem powoduje spięcia, ale od kiedy mieszkają razem, jest ich dużo mniej.
- Oczywiście kłócimy się o głupoty – niewyrzucone śmieci, bałagan, brudne naczynia. Denerwuję się, kiedy Marcin nie chce rano wstać. Ale za to spędzamy razem dużo więcej czasu i przez to lepiej się dogadujemy. Za to dawno już nie byliśmy na łyżwach – śmieje się Kasia.

Obraz
© Shutterstock.com

Miłość milenialsów
Milenialsi, nazywani również pokoleniem Y, to osoby urodzone między 1980 a 2000 rokiem. Dużą część ich reprezentacji stanowią dwudziestolatkowie, którzy dorastali w dobie internetu. Według ekspertów są oni przeświadczeni o własnej wyjątkowości i przywiązani do nieustannego kreowania swojego wizerunku. Często zmieniają miejsce zamieszkania, są mobilni, wyjeżdżają na wymiany studenckie i chcą jak najwięcej przeżyć. Zamiast brać kredyt na mieszkanie, wolą wyruszyć w daleką podróż. W wieku, kiedy ich rodzice mieli już dzieci, oni jeszcze nie myślą o założeniu rodziny. Te cechy nie służą budowaniu długotrwałych relacji – nic dziwnego, że szkolne związki coraz rzadziej kończą się małżeństwem.
Z drugiej strony badania wskazują również na to, że milenialsi są romantyczni. Wzruszają się na filmach o prawdziwej miłości i szukaja szczerości w związkach. Często łączy się to z nierealistycznymi oczekiwaniami wobec partnera, w wielu przypadkach jednak jest to zjawisko pozytywne.

* Siedem lat w mgnieniu oka*
Szkolne związki z happy endem miewają czasem skomplikowany przebieg. Wiedzą o tym Marcelina i Szymon, którzy poznali się w wakacje poprzedzające ich pierwszy rok w liceum. Po niecałym miesiącu byli już parą. Świetnie się dogadywali, dlatego nikogo nie powinno dziwić, że kilka lat po studiach zostali małżeństwem. Gdyby nie jeden mały szczegół. W międzyczasie mieli przerwę. I to nie byle jaką – trwała siedem lat.
- Zerwaliśmy ze sobą po dwóch latach związku. Potem Szymon mnie unikał, bo miał żal za rozstanie. Mieliśmy jednak dużo wspólnych znajomych, więc w pewnym momencie zaczęliśmy się widywać na wspólnych imprezach. Później spotkaliśmy się na Woodstocku i postanowiliśmy wrócić do przyjacielskiej relacji. Wymienialiśmy się mailami i nadrabialiśmy stracone lata. Obydwoje byliśmy wtedy w związku, więc było to dla nas niezobowiązujące, ale dziewczyna Szymona czuła się zazdrosna. Dlatego znowu musieliśmy zerwać znajomość – tłumaczy Marcelina. - Nie rozumiałam tego, ale chciałam, żeby Szymon ułożył sobie życie. Postanowiłam się dostosować.

Obraz
© Shutterstock.com

Minęły kolejne lata. Marcelina zerwała ze swoim chłopakiem, a Szymon z dziewczyną. Ponownie spotkali się na imprezie wspólnego znajomego. Poszli na spacer. A potem kolejny. I jeszcze jeden. W sumie spędzili na rozmowach trzy noce, bo tak dużo mieli sobie do powiedzenia.
- Zrozumieliśmy wtedy, że od czasu liceum niewiele w nas się zmieniło. Wystarczyło dorosnąć i zmądrzeć. Te kilka lat rozłąki minęło jak mgnienie oka. Nadal mieliśmy taki sam sposób myślenia, te same rzeczy nas bawiły i denerwowały – opowiada Marcelina. - Szymon oświadczył mi się rok temu, a we wrześniu wzięliśmy ślub. Czy to było przeznaczenie? Nie wiem. Wolę mówić, że szczęśliwy zbieg okoliczności.

miłośćrelacjezwiązki
Komentarze (69)