- Za brązowy medal olimpijski dostałam jakieś niewielkie pieniądze, blaszany ekspres do parzenia kawy i herbaty, małą lodóweczkę, plakietkę z okolicznościowym grawerem i komplet sztućców na 6 osób - wylicza 83-letnia Helena Pilejczyk, która1960 roku, w wełnianych rajtuzach i w okularach trenera, zawalczyła o brąz na zimowych igrzyskach w Squaw Valley w USA. Przed rozpoczęciem igrzysk w Soczi, opowiada, jak wyglądało życie wyczynowej zawodniczki w Polsce ponad pół wieku temu.