Blisko ludziTajemnica Tindera: najpiękniejsze kobiety nie mają powodzenia

Tajemnica Tindera: najpiękniejsze kobiety nie mają powodzenia

Założyłaś konto na Tinderze, poprawiłaś zdjęcie profilowe, żeby upodobnić się do znanej gwiazdy, ale wciąż nie trafia Ci się "match" (przyp.red. partner idealnie dopasowany do danej osoby)? Lepiej pokaż się od naturalnej strony, bo idealne piękno mężczyzn onieśmiela. W realu i w sieci.

25.03.2015 | aktual.: 25.03.2015 11:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Założyłaś konto na Tinderze, poprawiłaś zdjęcie profilowe, żeby upodobnić się do znanej gwiazdy, ale wciąż nie trafia Ci się "match" (przyp.red. partner idealnie dopasowany do danej osoby)? Lepiej pokaż się od naturalnej strony, bo idealne piękno mężczyzn onieśmiela. W realu i w sieci.

Nie ma chyba hasztaga bardziej przewrotnego niż #nofilter, który z naturalnością ma równie mało wspólnego co makijaż sceniczny. Oczywiście, mamy święte prawo do tego, żeby na naszych profilach na Facebooku i Instagramie wyglądać jak Kim Kardashian, choć w rzeczywistości bliżej nam do Sary Jessiki Parker. A jednak, na Tinderze i portalach randkowych lepiej nie używać Perfect365, aplikacji do obróbki zdjęć na smartfonie, która powiększa oczy, wygładza cerę i wypełnia usta.

Amerykańska matematyczka Hannah Fry dowiodła bowiem tego, co od dawna podejrzewaliśmy – perfekcyjnie piękne kobiety onieśmielają mężczyzn i mają mniejszą szansę na znalezienie wartościowego partnera czy zbudowanie szczęśliwego związku niż ich całkiem przeciętne koleżanki. Myślicie, że matematyka w miłości nie pomoże? Na szczęście wszystko można policzyć. Fry w swoim wystąpieniu na TED Talks posłużyła się danymi, zebranymi na podstawie odsłon profili z serwisu randkowego OK Cupid (nota bene portalu założonego przez matematyków i opartego na skomplikowanych algorytmach). – Jeśli ludzie myślą, że jesteś piękna i wszystkim się podobasz, nie chcą do ciebie zagadać na imprezie, bo boją się odrzucenia.

W sieci jest podobnie – najwięcej wiadomości dostają osoby średnio atrakcyjne, które podobają się mniejszej grupie osób, a osoby powszechnie uważane za atrakcyjne cierpią na brak propozycji randek. Mężczyźni konkurencję lubią chyba tylko w pracy. Walki o atrakcyjną kobietę, jeśli wydaje im się od początku przegrana, nie uznają za wartą poświęcenia. Wychodzą z założenia, że nie ma sensu tracić czasu, godności i pewności siebie na kogoś, kogo skrzynka mailowa pewnie puchnie od propozycji randek od mężczyzn bogatszych, mądrzejszych i przystojniejszych.

Wniosek jest prosty: zamiast wrzucać na portale randkowe zdjęcia, na których zbliżamy się do ideału, lepiej podkreślajmy to, co nas wyróżnia. Asymetryczna twarz? Świetnie! Nierówna grzywka? Matematyczna pochwała przeciętności jest tak naprawdę manifestem prawdziwego piękna. Nareszcie możemy pozbyć się kompleksów na punkcie młodszych, szczuplejszych i wyższych koleżanek. Śmiałości, żeby je poderwać, starcza tylko zadufanym w sobie facetom, którzy myślą, że nie mają sobie równych. Potencjalni partnerzy, którzy są ciepli, mili i z dystansem do siebie, wolą dziewczyny takie, jak oni sami – znające swoje mocne strony i oswojone ze swoimi słabościami. Dlatego, zamiast z tysiąca kadrów wybierać jedno doskonałe zdjęcie profilowe, pokażmy, jakie jesteśmy naprawdę – ze zmarszczkami mimicznymi, potarganymi włosami, zaspanym spojrzeniem. A wtedy "match" na Tinderze ma szansę przerodzić się w miłość na całe życie.

Komentarze (10)