Tak schudła 17 kg. "Czekolady szły jak kanapki"
Żona polskiego "króla disco polo", Danuta Martyniuk, przeszła metamorfozę. Schudła 17 kilogramów. Chce tym samym uciąć nieprzyjemne komentarze hejterów dotyczące jej wyglądu. - Powiedziałam sobie: ja wam jeszcze wszystkim pokażę! - wyznała.
Danuta Martyniuk niedawno przeszła spektakularną metamorfozę. Schudła 17 kilogramów, co zawdzięcza ogromnej sile woli i odpowiedniej diecie. Zdecydowała się przede wszystkim na zmiany dotyczące nawyków żywieniowych - przestała jeść słodycze oraz ziemniaki, do dań nie dodawała śmietany i zmniejszyła o połowę porcje posiłków. Zaczęła także pić znacznie więcej wody, postawiła też na regularny ruch. - Zaczęłam ćwiczyć, jeździć na rowerze, na rolkach – mówiła w "Pytaniu na Śniadanie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dla siebie... i dla hejterów
Danuta Martyniuk w rozmowie z reporterem Pomponika wyznała trzy powody, dla których zdecydowała się schudnąć.
- Po pierwsze, zrobiłam to dla siebie. Przestałam się sama sobie podobać - wyznała. Martyniuk miała też problem ze znalezieniem odpowiednich stylizacji. - Nie mogłam kupić ubrań takich, które mi się podobały. Nie było tego rozmiaru - dodała.
Ostatnim powodem były przykre komentarze pod jej adresem. Przez długi czas zmagała się z hejterskimi komentarzami w sieci. - Powiedziałam sobie: ja wam jeszcze wszystkim pokażę! — stwierdziła
- Pod moimi zdjęciami internauci pisali, że jestem gruba, brzydka, że wyglądam jak mama Zenka i mąż powinien znaleźć sobie kogoś młodszego, atrakcyjniejszego. Bardzo mnie to zabolało — wyjaśniła w rozmowie z "Party".
Danuta Martyniuk o sekretach jej diety
Pierwsze w odstawkę poszły słodycze. - Jadłam dużo ciast, czekolady to szły jak kanapki. Słodkie pieczywo uwielbiałam, słodkie bułeczki - a teraz niestety, już unikam - wyznała reporterowi Pomponika.
- Jak zobaczyłam, że pierwsze kilogramy już lecą to człowiek z takim zapałem (podchodzi - przyp. red.) do tego "acha, udaje się". Wiadomo, że chciało się babeczki czy sernika skubnąć - to nie żałowałam sobie. Bez przesady, jak zjem kawałeczek to nic się nie stanie. I tak jakoś mi się udało. Już dwa lata będzie, że trzymam wagę - podsumowała.
Zapytana o to, co zrobiła ze starymi ubraniami, wyznała: - Z wielką przyjemnością je rozdałam. Nie myślałam o sprzedaży, nigdy nie potrafiłabym kupić od kogoś i sama bym nie sprzedała. Oddałam po prostu siostrze.
Dodała też, że czasami chodzi do lumpeksów, ale nie udaje jej się znaleźć tam odpowiednich ubrań lub trafia na kiepskie dni bez dostaw: - W lumpeksach nie umiem nic tam znaleźć. Nie raz byłam, może ja nie trafiam na ten dzień i jakoś nic tam nie kupowałam - przyznała.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!