Tatuażysta ostro krytykował ofiarę napastowania. "Został ukarany, ale niczego się nie nauczył"
Historia Zuzanny wzburzyła użytkowników mediów społecznościowych. Dziewczyna opisała, jak na koncercie obcy mężczyzna podniósł jej sukienkę i złapał ją za pośladek. Jej wyznanie wywołało burzę w internecie. Krytyków-seksistów było wielu, ale jeden z nich mocno zagalopował się w swojej opinii i teraz ponosi tego konsekwencje.
Oprawcy czują się bezkarni, kobiety wciąż są obwiniane za takie sytuacje. Wmawia im się, że prowokują, że kuszą strojem. Zuzanna powiedziała dość i podzieliła się swoją historią. Odzew był ogromny. Niestety, prócz współczucia i poparcia setek kobiet, pojawiło się też sporo wulgaryzmów pod adresem dziewczyny. Jedni sugerowali, że nie trzeba chodzić na takie koncerty, inni żeby przestała "wyglądać jak łatwa panienka".
Jedną z osób, która otwarcie (do pewnego czasu) obrażała dziewczynę, był warszawski tatuażysta. Mężczyzna nie żałował niewybrednych określeń pod jej adresem. Mówiąc wprost, głosił, że sama się o to wszystko prosiła. Posunął się nawet do opinii, że tatuaże i kolczyki to atrybuty łatwych dziewczyn. Tatuażysta długo nie musiał czekać na reakcję kobiet. Wymieniał z internautami opinie Facebooku - broniąc swoich racji, a potem nagrał film, który go pogrążył. Wyjaśnił, że gwałt nie jest winą poszkodowanej, ale apelował też, żebyśmy przestali udawać, że bierze się on znikąd - bo kobieta czasami w sposób nieświadomy ma wpływ na takie zachowania.
Wszystkie materiały związane z tą sytuacją nie są już dostępne. Jednak grupa "Seksizmu naszego powszedniego" część z nich zachowała i podzieliła się z fanami. Film nagrany przez tatuażystę, który poddano analizie, nazwano "festiwalem kultury gwałtu".
Tatuażysta poniósł konsekwencje swoich wypowiedzi. Sfera dyskusji weszła w jego prywatne i zawodowe życie do tego stopnia, że ludzie zaczęli oceniać jego działalność zawodową i wystawiać mu najniższe noty. Ponadto jedna z firm postanowiła zakończyć z nim współpracę. "Postanowiliśmy rozstać się z tym artystą, bowiem szacunek jest dla nas najważniejszą wartością" – napisali na Facebooku. "Prosimy nie kojarzyć jego poglądów z poglądami naszej pracowni, której większość stanowią kobiety (wytatuowane i wykolczykowane)" – zakończyli.
Pojawiły się głosy, że grupy walczące z seksizmem przekroczyły granice i swoimi działaniami zachęcają do ingerowania w działalność i życie prywatne artysty. Jednak administratorzy "Seksizmu naszego powszedniego" tłumaczą: "Został ukarany, po czym pokazał, że niczego go to nie nauczyło. Nie jest osobą prywatną, skoro podaje się za artystę i sam zaczyna jakąś publiczną krucjatę. Poza tym opinie osób prywatnych nie są naszym zdaniem nieistotne. To one w dużej mierze tworzą kulturę gwałtu".
Zobacz też: Czy seks bez zgody drugiej osoby można usprawiedliwić?