"Sk....u, nie miałeś prawa tego zrobić". Napastowano ją, ona ma dość
"Dlaczego nie mogę wyjść wyglądając jak chcę, żeby jakiś facet nie złapał mnie za tyłek? 10 września, koncert Dezertera. Przyszłam, bawiłam się świetnie. Świetnie, dopóki któremuś oblechowi nie przyszło do głowy podnieść mojej sukienki i złapać mnie za pośladki" – tak zaczyna się poruszający post Zuzanny. Czytając go, nieraz po plecach przechodzą ciarki.
Zuzanna opublikowała tekst od razu, gdy przekroczyła próg domu. Do tej pory kilkakrotnie była zaczepiana przez mężczyzn. Kiedy kolejny przekroczył granicę, było to dla niej ponad siły. Roztrzęsiona napisała coś, obok czego trudno przejść obojętnie, bez względu na płeć. – Sk….lu – zwraca się do swojego oprawcy. – Bawiło cię to? Teraz niech każda moja łza wku…enia, wstydu i poczucia zeszmacenia spadnie na ciebie potrójnym cierpieniem – uprzedza go.
Zuzanna jest piękną kobietą. Odkąd skończyła 12 lat, to określenie jest jak brzemię. Nasłuchała się komentarzy typu "fajne cycki", była molestowana i znajdowała się w sytuacjach, gdy mężczyzna nie rozumiał słowa "nie". – Wiele lat zajęło mi mówienie o tym głośno – przyznaje. Jak tłumaczy, również przez łatkę feministki. To, jakie ma poglądy i w co wierzy, nie powinno mieć jednak znaczenia, gdy chodzi o poczucie bezpieczeństwa. Podstawowe, mogłoby się wydawać, ale Zuzanna nie wie, co to jest. – Ja, czy inne moje koleżanki, gdy decydujemy się wychodzić wieczorami, a często nawet za dnia. Kiedy słyszymy poniżające komentarze, które są "komplementami". Gdy musimy się zastanawiać, czy wyglądamy, poruszamy się i prezentujemy odpowiednio "bezpiecznie", aby nie narazić się na atak. Brzmi jak opresyjna kultura muzułmańska? Nie moi drodzy, to moja codzienność w tym kraju. I mam już tego serdecznie dosyć – pisze, płacząc.
Zuzannie puszczają nerwy. Nie chce dłużej milczeć i zgadzać się na to, co większość społeczeństwa w ciszy akceptuje. – Wyglądam tak i siak, to moje ciało może być bezczeszczone? To powinno być pytanie retoryczne. Niestety dla niektórych osób nie jest – czytamy. Zuzanna pisze w imieniu swoim i kobiet, które boją się zabrać głos, bo nie wiedzą, że mogą i że powinny. – Internet aktualnie jest najlepszym środkiem przekazu. To mój manifest – wyjaśnia, a potem przywołuje dwie historie: swojej siostry i przyjaciółki. Pierwsza ma ogoloną głowę, żeby nie być "kawałkiem mięsa", druga została zgwałcona, a jej oprawca jest wolny. Podobnych historii Zuzanna zna więcej. Swoim manifestem chce zapobiec kolejnym. Pytam, czy uważa, że to możliwe i czy spodziewała się pozytywnego odzewu.
– Z początku nie myślałam o tym, że mój post faktycznie będzie w stanie cokolwiek zmienić. Był skierowany głównie do moich znajomych, którzy wcześniej już kilka razy podejmowali działania pod wpływem tego rodzaju impulsu. Czy spodziewałam się aż takiej reakcji ludzi? W żadnym wypadku. Do tej pory nie do końca do mnie dotarło, że moje słowa aż do tego stopnia poruszyły taką liczbę osób. Kobiety w wiadomościach dziękowały mi za poruszenie tego tematu, kilka z nich opowiedziało mi swoje historie – słyszę. – Co najważniejsze, pisały, że dzięki temu manifestowi przestały się bać mówić na ten temat i postawić mężczyźnie, który podejmuje wobec nich działania wbrew ich woli – dodaje Zuzanna.
Jej zdaniem, wciąż jest wiele do zrobienia. Świadomość to podstawa, zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. – Bo ich też spotykają niefajne sytuacje ze strony kobiet. Dziwne? Nie, ponieważ kilku z odbiorców mojego posta zabrało głos w tej sprawie! – podkreśla moja rozmówczyni. Co ciekawe, autorami nieprzyjemnych uwag pod postem Zuzanny w większości są mężczyźni. – I uprzedzając, nie mam na celu poruszania spraw politycznych, ponieważ to drażliwy temat, a bardzo bliski, wnioskując po komentarzach. Chodzi mi tylko o jedno - żeby ponad wszystko szanować nietykalność drugiego człowieka i reagować, kiedy jest naruszana – konstatuje autorka.