Theresa May i „afera szpilkowa”
Słynne czółenka pani premier znów dzielą Brytyjczyków. Dlaczego ponownie stały się obiektem zainteresowania mediów?
15.09.2016 | aktual.: 15.09.2016 13:08
W brytyjskiej polityce działa od lat. Po dymisji szefa rządu, Davida Camerona, została nową premier Wielkiej Brytanii i tym samym drugą kobietą po Margaret Thatcher, która objęła powyższe stanowisko. I choć Theresie May w tym temacie zdecydowanie nie brakuje doświadczenia, wielu komentatorów częściej skupia uwagę na jej wyglądzie niż na działalności politycznej. Dlaczego ludzie bardziej interesują się jej wizerunkiem?
Otóż w odróżnieniu od większości kobiet działających w polityce, brytyjska premier słynie z upodobania do ekstrawaganckiej garderoby i dodatków. Uwielbia luksusową modę od znanych projektantów, a jej największą słabością są szpilki, szczególnie te we wzór panterki, których ma pokaźną kolekcję. Słynne czółenka Theresy May to już stały temat w mediach. Dlaczego stały się przedmiotem dziennikarskiej obsesji?
Po pierwsze – ekstrawaganckie cętki nie należą do pierwszych skojarzeń, kiedy myślimy o stroju kobiet związanych z polityką. Po drugie - tak wielkie zainteresowanie modą raczej nigdy nie kojarzyło się z wizerunkiem wykształconej pani na poważnym stanowisku. W końcu wiele osób wychodzi z założenia, że przesadne dbanie o swój wizerunek to cecha ludzi powierzchownych. Jak się jednak okazuje, Theresa May przeczy powyższej teorii. Czy zatem stroje pani premier powinny być głównym tematem, którym żyje większość mediów?
Ostatnio panterkowe czółenka powróciły w nowym kontekście. Otóż na swoim zgrupowaniu, brytyjscy związkowcy zawodowi uznali, że Theresa May, jako przedstawicielka brytyjskiego rządu, powinna zrezygnować z noszenia wysokiego obuwia, aby wesprzeć wszystkie kobiety dyskryminowane w pracy za swój wygląd. Do tego rodzaju dyskusji sprowokowała ich historia brytyjskiej recepcjonistki, która została zwolniona ze względu na to, że przyszła do pracy w płaskim obuwiu zamiast w szpilkach.
- Nasza pani premier znana jest ze swojego upodobania do szpilek w panterkę, skórzanych botków i oczywiście obuwia marki Jimmy Choo, ale jeśli zależy jej na poprawie sytuacji kobiet w miejscu pracy, są dwie rzeczy, które powinna zrobić. Po pierwsze – zamienić wysokie szpilki na baleriny, buty na płaskim obcasie i inne komfortowe obuwie, w którym powinna pojawiać się na obradach Rady Ministrów oraz na spotkaniach z liderami Unii Europejskiej - komentuje przedstawicielka związków zawodowych, Penny Robinson.
- Po drugie – warto pokazać mediom, że może być Pani najsilniejszą kobietą w państwie – być może drugą po Frances O'Grady (sekretarz generalna związku zawodowego TUC) i wcale nie musi Pani nosić szpilek od projektantów, by sprostać oczekiwaniom mężczyzn – dodaje.
Pod petycją dotyczącą zmiany wizerunku brytyjskiej premier podpisało się aż 145 tys. Brytyjczyków. Czy jednak rzeczywiście modowe wybory Theresy May to obowiązkowy dress code, a nie jej własna decyzja? Czy już samo pisanie o premier w kontekście jej strojów, a zarazem ignorowanie jej dokonań nie jest przejawem seksizmu? Wbrew przyjętym stereotypom, dbanie o swój wygląd nie zawsze wynika z chęci przypodobania się innym.