GwiazdyTomasz Kot: "Kobiety są z Wenus, a mężczyźni jedzą Marsa"

Tomasz Kot: "Kobiety są z Wenus, a mężczyźni jedzą Marsa"

Spektakl teatralny SEX GURU to przezabawna, interaktywna komedia tylko dla dorosłych, w której Tomasz Kot jest naszym przewodnikiem po seksualnym labiryncie. Czego sam aktor dowiedział się o życiu seksualnym Polaków i czego nauczyła go ta sztuka?

Tomasz Kot: "Kobiety są z Wenus, a mężczyźni jedzą Marsa"
Źródło zdjęć: © materiały prasowe

10.04.2013 | aktual.: 12.04.2013 16:48

Spektakl teatralny SEX GURU to przezabawna, interaktywna komedia tylko dla dorosłych, w której Tomasz Kot jest naszym przewodnikiem po seksualnym labiryncie. Czego sam aktor dowiedział się o życiu seksualnym Polaków i czego nauczyła go ta sztuka?

WP.PL: Człowiek, który wybiera się na spektakl „Jak zostać SEX GURU w 247 łatwych krokach”, w pewnym stopniu musi oczekiwać, że dowie się nowych, użytecznych faktów na miarę Kamasutry. My z kolei jesteśmy ciekawi, czego Pan dowiedział się podczas odgrywania 99 przedstawień, traktujących o życiu seksualnym Polaków? Czy podczas setnej odsłony coś w ogóle może Pana zaskoczyć?
Tomasz Kot: Jak najbardziej. To przedstawienie, w którym każdy może zabrać głos, zresztą gorąco do tego zachęcam na samym początku. Sam ten fakt powoduje że przed każdym następnym spektaklem zadaję sobie pytanie - ciekawe, co nowego się wydarzy. To dosyć nietypowe pytanie dla aktora w teatrze, ponieważ zdecydowana większość przedstawień grana jest z tak zwaną "czwartą ścianą", to znaczy że aktorzy "udają", że nie ma widowni, równocześnie ją uwzględniając (na przykład w sytuacji, kiedy mówią coś ciszej, muszą tak mówić ciszej, żeby usłyszano ich w ostatnich rzędach) ale jakby nie było, są solidnie przygotowani i z pewnością wiedzą, że jeśli nikomu nie zdarzy się zapomnieć tekstu i wszystkie rekwizyty będą na miejscu, to przedstawienie będzie wyglądać podobnie. Specyfika "Sexguru" polega na tym, że im więcej zaskoczeń, tym lepiej dla przedstawienia.

Seks jest ponoć jednym z najczęściej poruszanych w rozmowach tematów. Tyle tylko, że kobiety rozmawiają o nim z kobietami, a mężczyźni z mężczyznami… Czy decydując się na udział w przedstawieniu, nie bał się pan, że polska publiczność nie będzie z Panem współpracowała, że ktoś się obrazi, ktoś opuści salę?

Miałem takie obawy na początku i dotyczyły one przede wszystkim tej współpracy, ponieważ sam wcześniej w takiej materii się nie poruszałem, strach był jeszcze większy. Pytanie czy dam sobie radę z tym wyzwaniem pojawiło się naturalnie. Tu nie chodziło o krótki monolog ze śmieszną puentą, tylko dwie godziny, podczas których kompletnie sam muszę zainteresować kilkusetosobową publiczność.
Jeśli chodzi o to, czy ktoś się obrazi, to staram się nikogo nie obrazić, można rozmawiać na temat seksu nie obśmiewając innych. W całym przedstawieniu nie pada ani jeden wulgaryzm. To po prostu inteligentny tekst. Mój przyjaciel , który jest bardzo surowym recenzentem mojej "działalności zawodowej", po obejrzeniu "Sexguru" stwierdził, że to, co zobaczył jest "inteligentnie sprytne" .

W trakcie przedstawienia publiczność dzieli się na część damską i męską, odpowiadając - oczywiście w sposób radykalnie odmienny – na te same pytania (np. ile czasu może upłynąć od seksu, zanim on usiądzie do playstation?). W pewnym momencie publiczność może także zadać spontaniczne „pytanie do prowadzącego”. Które z nich szczególnie zapadło Panu w pamięć lub – najzwyczajniej wprawiło w osłupienie?

Technicznie rzecz biorąc to podział następuje w drugiej części przedstawienia, zaraz po przerwie, na której każdy widz może anonimowo zadać pytanie na temat seksu, w tym celu rozdawane są małe żółte karteczki. Na te pytania odpowiadamy sobie wspólnie już do końca. W końcówce przerwy dokonuję selekcji tych karteczek, jeśli na przykład zdarzy się, że pytania są monotematyczne w jednej tylko dziedzinie (miałem kiedyś przedstawienie, na którym 90 proc. pytań było tylko i wyłącznie na temat zdrady) to dobieram najciekawsze "karteczki" z innych miast, uczciwie wcześniej wszystkich informując o tym. Jeśli chodzi o zadawanie pytań na bieżąco to można to robić podczas całego przedstawienia i kilka razy dochodziło do osłupienia w mojej instalacji podczaszkowej, co zawsze kończyło się śmiechem, ale zazwyczaj nie są to pytania jakieś mocno kontrowersyjne. Widzowie, którzy są bardzo aktywni, prędzej czy później posądzani są o bycie podstawionymi widzami .

W Pana dorobku filmowym nie brakuje komedii. Czy śmiech jest Panu bliższym środkiem ekspresji i przedstawiania rzeczywistości niż np. dramatyzm? Przy której roli (filmowej czy teatralnej) bawił się Pan najlepiej?

Od premiery "Skazanego na bluesa" następną propozycję dramatycznej roli dostałem dopiero po kilku latach, w tym czasie pojawiały się tylko komedie. Praca przy filmie jest dosyć specyficzna i ciężko ją porównywać do pracy w teatrze. Susan Sarandon użyła takiego porównania: "granie w teatrze jest jak seks, granie przed ekranem jest jak masturbacja." Chodziło jej głównie o kontakt z widzem i pewnie też o to, że w chwili rozpoczęcia przedstawienia nie ma możliwości przerwania go z tego powodu, że coś nie wyszło, to powoduje dodatkową adrenalinę. Coś w tym jest, ale tylko jeśli chodzi o kontakt z widzem, ponieważ plan filmowy ma swoją magię i gdybym się silił na jakiś obiektywizm, to są to dwa różne rodzaje pracy. Nie mam tak że bliższy jest mi śmiech, w ostatnim czasie trochę stronie przed śmiechem w filmie. "Sexguru" jest wyjątkową rolą, nie ma tu mowy, bo to przedstawienie wymaga sporej uważności i trzymania ręki na pulsie non stop.

Minął rok, odkąd zaczął Pan „zbiorową” terapię, jeżdżąc po całej Polsce i zapraszając widzów na „mruczanki” o seksie. Po tych doświadczeniach, jak by Pan odpowiedział na pytanie – To jak właściwie zostać sex guru?

Na samym początku zastrzegam, że jestem tak zwanym "seks guru" od niezadowolenia seksualnego, więc nie udaję wszechwiedzącego speca, aczkolwiek są stałe fragmenty, takie jakby wykłady przy tablicy, na której kreślę różne esy floresy wykresowe, co momentami może się kojarzyć z monologami osobliwego naukowca. Jeśli chodzi o mruczanki to jest sposób na tak zwaną "bezpieczną formę komunikacji między mną a publicznością", zasada jest prosta, jeśli chodzi o odpowiedź twierdzącą mruczymy, a jeśli chodzi o odpowiedź negatywną - milczymy. Na każdym przedstawieniu są momenty, w których zadaję pytanie wszystkim, w odpowiedzi słychać ciszę, po czym po chwili falę śmiechu.

Czy w najbliższym czasie możemy się spodziewać kolejnych, równie „rewolucyjnych” pomysłów na sztukę z Pana udziałem? Jak widać po powodzeniu sztuki „Sex Guru” na polskim gruncie, teatr interaktywny to świetny sposób na zabawę oraz – oczywiście – pożyteczne spędzenie czasu.

Jeśli tylko będzie to równie atrakcyjny tekst, to z największą przyjemnością.

A jakie pytanie Ty chciałabyś zadać Tomaszowi Kotowi? Przyślij je na adres: kobieta@serwis.wp.pl Najciekawsze pytanie zostanie zadane Tomaszowi Kotowi podczas setnego spektaklu "Jak zostać SEX GURU w 247 łatwych krokach”" 18 kwietnia w Teatrze Palladium w Warszawie. Uwaga! Autorka najlepszego pytania dostanie podwójne zaproszenie na ten spektakl! Czekamy na Wasze pytania pod adresem: kobieta@serwis.wp.pl

Małgorzata Trejtowicz (mtr/pho/ags), kobieta.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)