Uczestnik Strajku Kobiet został brutalnie pobity. Pokazał obrażenia
Michał, uczestnik Strajku Kobiet, został brutalnie pobity tuż po proteście 27 października w Warszawie. Mężczyzna twierdzi, że zaatakowano go podczas nocnego transportu policyjnym radiowozem. Jednak zdaniem prokuratury funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień. W tej sprawie nie będzie śledztwa.
16.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 21:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do zdarzenia doszło, gdy w Warszawie odbywały się pierwsze demonstracje przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Pan Michał został zatrzymany przez funkcjonariuszy pod zarzutem naruszenia nietykalności osobistej policjantów. Kilka godzin później mężczyzna miał na ciele wyraźne ślady brutalnego pobicia.
Są siniaki, nie ma winnych
Mężczyzna wykonał zdjęcia swoich obrażeń, obdukcję, zgłosił się również do Rzecznika Praw Obywatelskich. Jednak wygląda na to, że pobicie nikt nie poniesie odpowiedzialności. Przedstawiciele Biura RPO zażądali wyjaśnień od funkcjonariuszy, a prokuraturę poinformowali, że skarga wniesiona przez pokrzywdzonego powinna zostać potraktowana jako zawiadomienie o przestępstwie. Komendant stołecznej policji w odpowiedzi zapewnił, że sprawa zostanie wnikliwie zbadana. Ostatecznie prokuratura w zachowaniu policjantów nie dopatrzyła się przekroczenia uprawnień.
Sprzeczne wersje zdarzeń
Zgodnie z relacją pana Michała, jego obrażenia powstały nie w wyniku "zastosowania środków przymusu bezpośredniego w czasie zatrzymania", lecz wskutek pobicia w radiowozie. Mężczyzna miał wówczas skrępowane ręce.
– Twierdzą, że byłem agresywny w tym radiowozie? To niech pokażą monitoring. Wtedy okaże się, jak było. I druga sprawa: skoro ja ich tam atakowałem, to dlaczego nie umieścili mnie w klatce do przewozu osób zatrzymanych, tylko trzymali mnie w przestrzeni dla policjantów? Po prostu oni nie mówią prawdy – zarzeka się pan Michał w rozmowie z dzienniakrzami Onetu.
Sceptycznie do argumentacji prokuratury podchodzi też przedstawicielka Rzecznika Praw Obywatelskich, dr Hanna Machińska. Jej zdaniem, nawet jeśli mężczyzna zachowywał się agresywnie, to funkcjonariusze powinni byli wykorzystać swoją przewagę liczebną i zgodnie z przepisami zastosować jak najmniej dotkliwe metody działania.
Dr Machińska z biura RPO informuje, że jej zespół będzie na bieżąco przyglądał się sprawie.