Urodzinowy zarobek

– No to teraz wszyscy spotykamy się przy bramce wejścia – mówi spokojnym głosem pani animatorka. Ton głosu sugeruje absolutną pewność siebie, profesjonalizm i obietnicę wspaniałej zabawy. W końcu to urodziny przedszkolaka. Co więcej: urodziny przedszkolaka kosztujące majątek. Co może pójść źle, kiedy w portfelu rodziców czeka plik banknotów o wysokich nominałach? W centrum dziecięcych rozrywek powinny czekać tylko miłe, radosne niespodzianki. Fantastyczna zabawa. Prawda...?

– No to teraz wszyscy spotykamy się przy bramce wejścia – mówi spokojnym głosem pani animatorka. Ton głosu sugeruje absolutną pewność siebie, profesjonalizm i obietnicę wspaniałej zabawy. W końcu to urodziny przedszkolaka. Co więcej: urodziny przedszkolaka kosztujące majątek. Co może pójść źle, kiedy w portfelu rodziców czeka plik banknotów o wysokich nominałach? W centrum dziecięcych rozrywek powinny czekać tylko miłe, radosne niespodzianki. Fantastyczna zabawa. Prawda...?

Tymczasem nasze spotkanie przy bramce jest już czwartym z kolei w ciągu 20 minut. Najpierw byliśmy przy jednej, potem przy drugiej, potem znów przy tej pierwszej, a na koniec wróciliśmy do drugiej. W końcu otrzymujemy upragnione bransoletki i wchodzimy do środka. Dzieci pierwsze. Błąd. Wbiegają i znikają w ciągu kilku sekund. Sala wielka jak hangar, szukaj wiatru w polu, a tu pani zaplanowała na dobry początek małe zebranie, żeby wytłumaczyć, co wolno, czego nie wolno i jaki jest harmonogram na dziś.

Harmonogram diabli wzięli, zebranie chyba też. Rodzice biegają w panice i próbują zgarnąć swoje dzieciaki ze zjeżdżalni, drabinek, trampolin i tym podobnych atrakcji. Chociaż na kilka sekund, żeby powiedzieć im, że potem będzie jedzenie i picie i tort i trzeba będzie na chwilę usiąść i odpocząć. Kilka osób udaje się ściągnąć, pani udziela wskazówek i zmywa się niczym duch.

Nadchodzi czas posiłku. Dzieciaki zostają zapędzone (nie bez problemów) do małej salki, gdzie czekają na nich frytki i mięsopodobne wyroby. Jedno z dzieci czuje się gorzej, aż w końcu wymiotuje. Pani pozostaje niewzruszona. Dalej polewa keczup na frytki i serwuje wszystkim ciepły, miły uśmiech. Ale uśmiechem jeszcze nikt podłogi nie zmył, więc rodzice rzucają się do łazienki po papierowe ręczniki, a potem padają na kolana i zmywają to, co się z chłopca wylało. Mija kilka minut zanim pani – pogoniona w końcu przez gospodynię tej imprezy – wydusza z siebie „ależ proszę tego nie sprzątać” i udaje się po mopa.

W międzyczasie pojawia się pan przebrany za futrzaka, spóźniony, wynudzony, wybłagany (chociaż zamówiony i opłacony). Wchodzi i wychodzi i to by było na tyle. Jest super, kolejny punkt programu odfajkowany.

W końcu nie ma więcej jedzenia, ani na stole, ani na podłodze, i można wrócić do zabawy. Całe szczęście, bo kto jakie jeszcze emocje zaserwowałaby nam pani animatorka? W końcu ile można się wściekać, denerwować i naprawiać usterki? Trzeba pójść poobserwować, jak dzieci się bawią, samemu zjechać z jakiejś zjeżdżalni i spuścić trochę pary, zanim człowiek rzuci się do gardła pani animatorce albo jej szefostwu...


Nie każdy wykonuje pracę, do której się nadaje. Czasami nic z tego wynika, oprócz tego, że delikwent się męczy. Ale czasami rezultaty są katastrofalne. Kto był kiedyś na kinderbalu dyrygowanym przez nieudolnego animatora/animatorkę, ten wie, o czym mówię. Animator, który panuje nad sytuacją, to skarb. Rzadkość. Taki jednorożec, który pojawia się na polu bitewnym zwanym „urodziny przedszkolaka” i ratuje sytuację. Zabawia. Kieruje. Obserwuje i reaguje. I nie znika, tylko jest w pobliżu.

Czy tylko ja miałam nieprzyjemne doświadczenia na takich imprezach? Czy ktoś z was odwiedził jeszcze taki plac zabaw/kombinat, fabrykę urodzin robionych prosto z taśmy, „stolatstolat, szybkoszybko, bonastępnyjubilatczeka!”?

Liczy się pieniądz, liczy się czas, trzeba „przerobić” jak najwięcej imprez i zarobić jak najwięcej kasy i olać rodziców, bo nawet jak nie będą chcieli wrócić, to dzieci i tak ich zamiauczą, zamęczą i wymuszą w końcu powrót.

Wyciąganie kasy od rodziców powinno mieć swoje granice, skoro już wysysa się z rodziców sporą część ich pensji, to proszę robić to z klasą i nieco się wysilić. I nie znikać. I reagować. I nie traktować dzieci jak maszynki do zarabiania pieniędzy. Szczególnie w ich urodziny...

Wybrane dla Ciebie
Rozeszły się po Polsce. Reaguj, gdy zauważysz w swoim ogrodzie
Rozeszły się po Polsce. Reaguj, gdy zauważysz w swoim ogrodzie
Bolało ją całe ciało. Prezenterka w końcu usłyszała diagnozę
Bolało ją całe ciało. Prezenterka w końcu usłyszała diagnozę
Usmaż "po francusku". Kto spróbuje, ten zapomina o zwykłej jajecznicy
Usmaż "po francusku". Kto spróbuje, ten zapomina o zwykłej jajecznicy
Nie dotykaj, gdy widzisz w łazience. Chirurg tłumaczy, co to jest
Nie dotykaj, gdy widzisz w łazience. Chirurg tłumaczy, co to jest
Hit na suche pięty. W aptece kosztuje grosze
Hit na suche pięty. W aptece kosztuje grosze
Takie nagranie w dniu ślubu byłej żony. "Komentarz" bez słów
Takie nagranie w dniu ślubu byłej żony. "Komentarz" bez słów
Drugi raz żegna męża. Powtórny pogrzeb po ekshumacji
Drugi raz żegna męża. Powtórny pogrzeb po ekshumacji
Świeże kwiaty na grobie? Ten trik sprawi, że będą stały jeszcze dłużej
Świeże kwiaty na grobie? Ten trik sprawi, że będą stały jeszcze dłużej
Kiedyś Polacy się zajadali, dziś niewielu ma odwagę. To błąd
Kiedyś Polacy się zajadali, dziś niewielu ma odwagę. To błąd
Nie lekceważ, gdy zauważysz w domu. Ich obecność to sygnał alarmowy
Nie lekceważ, gdy zauważysz w domu. Ich obecność to sygnał alarmowy
Odszedł z teatru w atmosferze skandalu. Dziś spełnia się w warsztacie
Odszedł z teatru w atmosferze skandalu. Dziś spełnia się w warsztacie
Nikt jej nie pomógł, bo myśleli, że jest pijana. Zmarła 20 lat temu
Nikt jej nie pomógł, bo myśleli, że jest pijana. Zmarła 20 lat temu