Uszczęśliwiające szpilki utrzymanki. W centrum Warszawy zawisł "mem" reklamowy luksusowego butiku
"Szczęśliwa żona to szczęśliwy mąż, dlatego nowe buty kupuję z myślą o nim" – wielkoformatowy plakat z takim hasłem zawisł właśnie w centrum Warszawy. Pikanterii dodaje fakt, że w ten sposób reklamuje się sklep z luksusowymi butami i ubraniami dla kobiet.
12.02.2019 | aktual.: 13.02.2019 15:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli zapuścicie się do ścisłego centrum Warszawy, a konkretnie na skrzyżowanie Kruczej z Alejami Jerozolimskimi, którymi przeszedł już niejeden Czarny Protest, podnieście wzrok znad chodnika. Zobaczycie błękitny pantofelek z ananasem na podeszwie.
Jak można przeczytać na instagramowym profilu ekskluzywnego butiku Moliera2, który reklamuje się w ten sposób: "ananas to symbol szczęścia i pomyślności, więc kupując buty AQUAZZURA zyskujecie podwójnie". Wydaje się jednak, że szczęśliwy ananas nie jest w stanie odwrócić uwagi od inskrypcji, od wczoraj komentowanej w mediach społecznościowych.
Popyt premium
W 2008 roku, kiedy maluczkim nie śniło się nawet o Vitkacu, rusza Moliera2. Okazuje się, że klientek premium jest na polskim rynku sporo. Tak dużo, że trzy lata później właściciele otwierają kolejny butik na Placu Trzech Krzyży, a potem filie w Poznaniu i Katowicach.
Biznes kręci się na tyle dobrze, że właściciele zaczynają inwestować w reklamy outdoorowe. Zazwyczaj zdjęcie przedstawia but w pornograficznym zbliżenio-wygładzeniu, adres sklepu i hasło reklamowe na dany sezon. Było już "łatwiej być perfekcyjną w perfekcyjnych butach", a w teraz błyskotliwe: "Szczęśliwa żona, to szczęśliwy mąż, dlatego nowe buty kupuję z myślą o nim".
Całkiem jak gdyby butik Moliera2, czerpiąc od swojego patrona, postanowił dać kobietom "Szkołę żon".
Wiedzcie drogie panie, że szczęście żony jest uzależnione od zadowolenia małżonoka. Ten jest zaś zadowolony, kiedy jego kobieta jest piękna (takie rzeczy tylko w drogich szpilkach). Z kolei bycie piękną dla niego - uszczęśliwia ją. Słowem: idealnie dobrane połówki. Kto wie, być może to właśnie miał na myśli Platon?
Memy luksusu
Dział marketingu Moliera2 podkreśla swoje dobre intencje, jak również, że reklama spotyka się z pozytywnym odbiorem.
- Layout reklamowy ma formę mema, bardzo popularnej obecnie treści graficznej. Z założenia ma bawić, dawać wyłącznie powody do uśmiechu. Absolutnie nie należy go odczytywać dosłownie. Naszym celem nie było budzenie negatywnych skojarzeń ani jakakolwiek obraza uczuć – wyjaśnia Dominika Dadas z działu PR-u butiku.
Jej zdaniem krytyka wynika ze zbyt dosłownego odczytania hasła. Slogan nawiązuje do "wymówek”, które padają między parami podczas zakupów w sklepie Moliera 2.
Ostrze komizmu miało zapewne odnosić się do slapstickowego stereotypu: żona to ta, która kupuje za drogie fatałaszki. Mąż nie jest tym faktem zachwycony, więc żona musi szukać kreatywnych wyjaśnień, żeby go udobruchać. I zdaje się, że hasło reklamowe Moliera2 właśnie takie absurdalne wyjaśnienienia miało parodiować.
Problem polega na tym, że od lat 50. trochę się zmieniło. Sprowadzanie kobiet do roli ozdób, których rolą jest noszenie seksownych szpilek ku uciesze męża to seksizm pierwszej wody. Z seksizmem tak to już jakoś jest, że nie znika za sprawą dopisku "hehe" / "mem".
I jasne - jedną osobę będzie to śmieszyło, inną nie, ale krzywdzące stereotypy mają to do siebie, że są utrwalane także w "niewinnych" żartach.
Żona prezesa
Pikanterii kampanii outdoorowej Moliera2 dodaje fakt, że w popkulturze stereotypowych obrazków "żony prezesa" / "utrzymanki dyrektora" mamy pod dostatkiem.
O kobietach, które lubią, gdy jest "jakby luksusowo", ale nie za własne pieniądze, powstał szereg programów rozrywkowych.
Oczywiście to, kto w związku za co płaci jest kwestią indywidualnych ustaleń między partnerami. Tyle że trudno wyobrazić sobie, żeby kobieta, która ma bogatego męża chciałaby być przedstawiana jako jego ozdoba.
Ciekawe jak na sugestię, że na luksus w tym kraju stać żony zapatrują się klientki Moliera2, które za swoje Louboutiny i Manholo Blahniki płacą ciężko zarobionymi pieniędzm. Kobiety, którym nie mieści im się w głowie, że kupowanie butów ma uszczęśliwiać kogokolwiek poza nimi samymi.
Cel - pal
Maciej przepracował w butiku na Moliera kilka miesięcy. Jego zdaniem hasło nie jest wynikiem bezmyślności copywriterów, ale dopasowaniem przekazu pod klientelę. Kobiety z pierwszych stron gazet ubrania i dodatki przeważnie wypożyczają albo dostają w zamian za pokazanie się w nich publicznie. Trzon klienteli stanowią zawodowe żony.
- Przychodzą z kartami mężów, często także w ich towarzystwie. Panie się przebierają, panowie sączą szampana albo kawę, a potem płacą. Nuworysze z prowincji to ponad połowa klienteli. Myślę, że większości z nich te plakaty nie oburzą. Hasło odnosi się do ich codzienności – mężczyzna dba o kobietę finansowo, a ona ma lśnić - opowiada Maciek i prosi o zmianę imienia w tekście, żeby dawni pracodawcy nie mieli przypadkiem pretensji.
Targetowanie reklam jest dziś powszechną praktyką. I choć hasło Moliera2 nie oburza, jak choćby energetyk reklamowany niedawno sloganem "Ona już wie co za chwilę będzie miała w ustach", jest niewiele lepsze.
Nie ma większej różnicy, czy przedstawiamy kobiety jako obiekty seksualne, czy też uzależnione od zakupów ozdoby mężczyzn. I jedno i drugie powiela krzywdzące stereotypy. Niezależnie od półki cenowej do której dosięga klient reklamowanego produktu, seksizm nie jest premium.
Przeczytaj także:
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl