W powodzi straciła dom. Kilka godzin później trafiła na porodówkę
Cyklon Harvey wyrządził potężne straty w Stanach Zjednoczonych. Katastrofalne powodzie, tysiące ewakuowanych ludzi. I kiedy media skupiają się na Melanii Trump przechadzającej się w butach od projektanta wśród ofiar kataklizmu, ci najbardziej potrzebujący wydają się być na drugim planie. Jedną z takich historii publikuje dziś ABC News.
30.08.2017 | aktual.: 30.08.2017 11:56
Państwo Weeks musieli ewakuować się ze swojego domu w Port Aransas. Cyklon Harvey uderzył w stan Teksas w sobotę o godzinie 6 naszego czasu. Został wtedy zakwalifikowany jako huragan 4 stopnia (w pięciostopniowej skali). Burza wyrywała dachy, łamała drzewa i przyczyniła się do powstania tornad oraz powodzi. Ponad 230 tys. gospodarstw nie ma prądu, tysiące zostało całkowicie zniszczonych.
Plan Weeksów był prosty. Chcieli wyjechać do hotelu, poczekać tam, aż ciężarna Danielle będzie gotowa, by trafić na porodówkę, a potem wrócić do domu z nowonarodzoną córeczką. Los chciał jednak inaczej. W lokalnej telewizji zobaczyli nagrania z miejsca, w którym kiedyś stał ich dom. Samochód, który stał na parkingu, był całkowicie zniszczony.
– Najgorsze było, gdy zobaczyłam wszystkie rzeczy moich dzieci na ziemi – przyznaje Danielle w rozmowie z ABC News. – Mam tylko nadzieję, że wszystkim udało się uciec – dodaje przez łzy.
Wśród śmieci, które walały się po okolicy, zauważyła kocyk, który robiła na drutach dla swojej córeczki. Danielle trafiła do szpitala. Tam 29 sierpnia rano urodziła małą Loralynn. Lekarze, ze względu na jej stan zdrowia, musieli przeprowadzić cesarskie cięcie.
Jak przyznają rodzice, dziewczynka jest dziś ich największym cudem. Oni, i ich dwie starsze córki (5-letnia Annabella i półtoraroczna Alizabeth) stracili dopiero co dach nad głową. Ale nie mają wątpliwości, że dopóki są bezpieczni, nic innego nie jest ważne.
Danielle otoczona bliskimi odpoczywa teraz w szpitalu. Razem z mężem jednak zgodnie przyznają, że nie mają zamiaru zostawić sąsiadów w potrzebie i planują niedługo wrócić do miasteczka, by pomóc w odbudowie domów. – Nawet w przypadku takiej tragedii jest miejsce na cud – mówi Amerykanka.
Bilans śmiertelny cyklonu Harvey wyniósł już dziewięć osób i cały czas rośnie. CNN pisze m.in. o rodzinie, która została "pochłonięta przez powódź". Sammy Salidvar chciał zabrać bliskich z dala od miasta, przewieźć rodziców i dzieci do brata - Ricka. Spakowali najpotrzebniejsze rzeczy do vana i wyruszyli w drogę. Nie mogli się jednak spodziewać, że woda porwie ich samochód. "Umierali, trzymając się za ręce" - piszą dziennikarze CNN. W kilka chwil życie straciło 6 osób - rodzice i 4 dzieci w wieku od 6 do 16 lat.
Powodzie w Teksasie trwają już czwarty dzień i wszystko wskazuje na to, że Amerykanie jeszcze długo powalczą z kataklizmem. Cyklon powoli zbliża się do Luizjany, która również jest zagrożona powodziami.