Blisko ludziWalczy o życie swojej córeczki. „Nikt mi nie obiecywał pięknego macierzyństwa”

Walczy o życie swojej córeczki. „Nikt mi nie obiecywał pięknego macierzyństwa”

Magdalena Drozdek
28.04.2016 15:42, aktualizacja: 28.04.2016 16:37

Ania Mrówczyńska choruje na rzadką chorobę o podłożu genetycznym - zespół Leigha. Dziewczynka codziennie poddawana jest rehabilitacji, która ma przedłużyć jej życie. By jej pomóc, mama zrezygnowała z pracy i kariery.

- Jak Ania skończyła mniej więcej dwa tygodnie, zaczęły się krzyki. Dzień i noc. Chciała zjeść i nie mogła. Wyginała się, prężyła, krzyczała, oczy jej się zamykały, a za dwie minuty był wrzask, bo ta choroba ją budziła. Jechałam do szpitala i byłam wypisywana, bo mówili, że to są kolki, że wszystko będzie dobrze, że nikt mi nie obiecywał pięknego macierzyństwa – mówi mama dziewczynki, Aneta.

Niedługo później lekarze postawili diagnozę. Zespół Leigha to jedna z najrzadszych chorób genetycznych. Pech chciał, że trafiło na jej córeczkę.

- Przeczytałam, że to śmiertelna choroba. Ktoś, kto ma dzieci, a nawet jeśli nie, to wie, co się wtedy dzieje – wspomina.

Lekarze rozkładali ręce, a rodzice nie mieli do kogo zwrócić się o pomoc. Wszyscy mówili tylko, że współczują. Aneta, by opiekować się Anią, zrezygnowała z pracy. Poświęca jej każdą chwilę, bo jak mówi jej rodzina – to całodobowa praca. Samo karmienie zajmuje blisko 6 godzin.

Do mózgu niedostarczana jest odpowiednia ilość tlenu, przez co komórki obumierają. Organy jeden po drugim się wyłączają.

- To zespół na podłożu genetycznym. W tej chwili nie ma żadnej możliwości leczenia. Jest tylko rehabilitacja – opowiada jedna z lekarek, które obecnie zajmują się małą Anią. Aneta przyznaje, że rehabilitacja przynosi efekty.

- Walczy. Pokazuje, że się nie poddaje. Śmieje się – nie robiła tego. Zaczepia, psoci, o co kiedyś wręcz się modliłam. Żeby chociaż zrzuciła mi szklankę ze stołu jak zwykły, mały dwulatek. To są takie moje marzenia, żeby była takim dzieckiem – mówi mama.

Rehabilitacja i lekarstwa generują jednak ogromne koszta. Rodzice dziewczynki apelują o pomoc, a zrobić może to każdy. Na Facebooku powstał nawet specjalny fanpage poświęcony Ani Mrówczyńskiej.

- Oddałabym wszystko, żeby ona mogła żyć, żeby dożyła wieku, który ja teraz mam. Żeby mogła iść do szkoły, do komunii świętej, żeby mogła poznać chłopaków, uczyć się, chodzić na randki, studiować. Wszystko bym oddała. Niewiele mam, ale wszystko bym oddała, żeby ona mogła normalnie żyć – przyznaje w rozmowie z „Dzień dobry TVN”.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (20)
Zobacz także