Wdowa po Tomaszu Kalicie o świętach. "Pierwsze to był jakiś dramat"
Tomasz Kalita, były rzecznik SLD, zmarł na glejaka mózgu w styczniu 2017 r. Anna Kalita, którą poślubił przed śmiercią, opowiedziała o ostatniej rzeczy, jaką dla niego zrobiła i co czuje przed świętami.
Wkrótce miną 3 lata od śmierci Tomasza Kality. – Ostatnią rzeczą, którą mogłam zrobić dla niego, to w pierwszą rocznicę naszego ślubu 8 października 2017 roku umieściłam na jego grobie napis: "Dobry, piękny i mądry". I myślę, że te literki to ostatnie, co mogłam dla niego zrobić – opowiada "Faktowi" jego żona.
Anna Kalita zapewnia, że radzi sobie coraz lepiej, choć początki były bardzo trudne. Żona zmarłego zgłosiła się po pomoc do specjalistów. – Można się zatrzymać i żyć przeszłością, ale to grozi choćby zgorzknieniem. A ja sobie myślę, że życie jest jednak piękne i fascynujące, i szkoda by było, żeby tak to miało wyglądać. Więc radzę sobie coraz lepiej, stoję na dwóch nogach i patrzę w przyszłość z optymizmem – stwierdza. Kalita ma również rodzinę, na której może polegać.
Anna Kalita o świętach bez męża
W czasie świąt Bożego Narodzenia, mimo całego wsparcia, jakie dostaje, Kalicie jest szczególnie ciężko. – Święta to taki czas, kiedy wszystko zwalnia, czuć tę magię świąt, ludzie stają się bardziej powolni. Wszystko odchodzi na dalszy plan i mamy czas, żeby pobyć z osobami najbliższymi. (…) – mówi. – A wiadomo, że jeśli ten najbliższej osoby nie ma i się za nią tęskni, to tym czasie kiedy cały świat przypomina, że miłość i bliskość jest taka ważna, że najważniejsze w życiu to być razem, to można zwariować – dodaje szczerze.
Chociaż wdowa po Tomaszu Kalicie jest niewierząca, to nie zapomni, jak czuła się podczas pierwszych samotnych świąt. – To był jakiś dramat – wyznaje. – Drugie były bardzo smutne, najbliższe też będą na pewno smutne – zaznacza. Ten czas spędzi z rodziną – rodzicami, siostrą i siostrzeńcami. Kocha ich jak własne dzieci i przyznaje, że chciała mieć je z Kalitą.
– A on chciał je mieć ze mną i powtarzał to jeszcze podczas choroby. Pamiętam takie zdanie, które powtarzał wiele razy, już z tą łysą głową i tym głosikiem zmienionym, mówił: "Aniu, będziemy mieć dzieci, będziemy je kochać i odprowadzać do szkoły, to będzie sens życia" – wspomina. – To cytat dosłowny. I już wtedy, kiedy on to mówił, już było po operacji, chemii, radioterapii, wiedziałam, że to się nigdy nie wydarzy.
Wdowa nie udaje, że wie, co zrobić z marzeniem o macierzyństwie. – To są słowa, które we mnie siedzą. To jest rozpaczliwe, że on nigdy nie zrealizuje swoich marzeń. I jak się zbliżają święta, czy jego urodziny, czy moje, albo wakacje, taki czas kiedy wszyscy inni ludzie cieszą się byciem z najbliższymi, to jest mi bardzo przykro – kończy Anna Kalita.
*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl