Wielkie i małe projekty Jerzego Woźniaka i Pawła Garusa
Pokaż nam swoje śniadanie, a my pokażemy twoją kuchnię. Tak mówią klientom przy pierwszym spotkaniu i przekonują, że są architektami skupionymi na potrzebach tych, dla których projektują. Jerzy Woźniak i Paweł Garus założyciele i właściciele mode:liny swoją działalność zaczynali, kiedy mieli po dwadzieścia kilka lat. Od tego czasu przybyło im doświadczeń i nagród na półce.
Byliście obaj przed 30, a mode:lina już obchodziła swoje piąte urodziny. Nie chcieliście najpierw sprawdzić się, pracując dla bardziej doświadczonego architekta, a dopiero potem „pójść na swoje”?
Jerzy Woźniak: *Sprawdziliśmy się, pracując w studiu LiongLie/123DV w Holandii. Pobyt w Rotterdamie zmotywował nas, żeby od razu pójść na swoje, zanim wpadniemy w zawodową „wygodę”. Pamiętam, że opowiedzieliśmy o naszej decyzji z pewnym projektantem, który stworzył swoją własną agencję kreatywną już w wieku dwudziestukilku lat. Polecał takie rozwiązanie, bo jego zdaniem dzięki temu kształtujesz własny styl i nie masz takich dużych naleciałości stylu twojego przełożonego.
*Paweł Garus: Najwięcej się uczysz, kiedy robisz coś dla siebie i jesteś za wszystko sam odpowiedzialny. O wiele szybciej dochodzisz do profesjonalnego poziomu, kiedy sam musisz przez wszystko przejść. Oprócz tego, że doskonalisz swój warsztat projektowy, to jeszcze musisz opanować sztukę prowadzenia biznesu, rozmów z klientami czy księgowości. To rozwija o wiele szybciej niż praca w biurze pod czyimiś skrzydłami.
*Nie mieście nigdy problemu ze swoim wiekiem? Kto powierzyłby budowę domu dwudziestokilkuletnim facetom? *
*JW: *Ktoś powierzył i do dziś jest nam niezwykle wdzięczny! Mieliśmy różne śmieszne sytuacje np. kiedy pojechaliśmy na budowę pierwszego domu naszego projektu, to sąsiad, który nas zobaczył i usłyszał, że jesteśmy projektantami złapał się za głowę i zapytał czy w ogóle pokończyliśmy szkoły! (śmiech) Tak na poważnie, to musieliśmy ciężko pracować, żeby pokazać, że mimo wieku, mamy umiejętności i potrafimy je przekuć w realizację. Dzięki temu przekonywaliśmy pierwszych klientów. To było dużą motywacją dla nas, żeby wiek nie grał roli. Przy projektach budowlanych oczywiście musieliśmy wspomagać się doświadczonymi architektami, ale dzięki temu też sami szybciej się uczyliśmy.
Nazwa waszego biura też pozornie kojarzy się bardziej z zabawą. To co robicie, nadal sprawia wam przyjemność?
JW: Jedno z najlepszych biur architektonicznych na świecie nazywa się BIG, a jeszcze inne MAD. Widać, że podchodzą do tego z lekkim dystansem. My też wyszliśmy z takiego założenia, żeby nie napinać się i nie udawać wielkiej korporacji.
PG: Od początku zakładaliśmy, że nasza firma będzie mieć charakter międzynarodowy, a zależało nam na podkreśleniu polskich korzeni. Wsparciem tego założenia jest nasza nazwa – miała być łatwa do odczytania zarówno w Polsce jak i za granicą. Punktem rozpoznawalnym naszej nazwy jest dwukropek, który nadaje jej technicznego sznytu. Modelina to coś plastycznego, łączy się doskonale z projektowaniem. Wiele koncepcji powstawało i nadal powstaje z modeliny lub innych tego typu plastycznych substancji.
*JW: *Nie dopuszczamy w ogóle do siebie myśli, żeby praca kiedykolwiek przestała nam sprawiać przyjemność, bo wtedy to będzie bez sensu. Odbije się na jakości tego, co robimy.
Pokaż mi swoje śniadanie, a my pokażemy ci twoją kuchnię: tworzycie wiele wnętrz mieszkalnych, od was w dużej mierze zależy jakość życia waszych klientów. Jak dowiadujecie się, czego potrzebują?
PG: Dużo z nimi rozmawiamy, to najprostsza i najlepsza forma. Zadajemy sporo pytań, czasem dziwnych, czasem trochę prowokacyjnych. A już najlepiej, jak się przy nas pokłócą. (śmiech)
*JW: *Klienci przychodzą do nas po projekt, a wychodzą zdziwieni z „zadaniem domowym”. Na kilku kartkach muszą opisać swój dzień, sposób spędzania wolnego czasu, upodobania. Im lepiej ich poznamy, tym lepiej przestrzeń będzie skrojona pod ich potrzeby. Szereg spotkań i rozmów owocuje zazwyczaj dwoma wersjami wstępnych projektów, które różnią się dość mocno pod względem funkcjonalnym i stylistycznym, bo każdy lubi porównywać i wybierać.
Co architektura ma wspólnego z psychologią?
PG: Przestrzeń wokół Ciebie bezpośrednio wpływa na to, jak się czujesz i zachowujesz. Jeśli wnętrze jest odpowiednio dostosowane do Twoich potrzeb i funkcjonalne, wtedy nic Ci nie przeszkadza, nie tracisz czasu na bezsensowne czynności. Jesteś spokojniejszy i w lepszym nastroju. Z kolei dzięki odpowiedniej przestrzeni do pracy jesteś bardziej skupiony i pracujesz sprawniej. Można tak wymieniać bez końca. Tak samo otaczające nas materiały wpływają na to, jak odczuwamy dane miejsce. Inną rolę będą grały we wnętrzu mieszkalnym, inną w biurze, a jeszcze inną w urzędzie czy galerii sztuki.
JW: Są właściwie dwie płaszczyzny: ta pragmatyczna, czysto funkcjonalna, gdzie jak coś nie działa, to cię to po prostu wkurza, albo na odwrót, ale jest też czynnik związany z kantowskim pojęciem wzniosłości, to jest to uczucie, gdy masz do czynienia z czymś wspaniałym, czujesz się zachwycony, a nawet podniecony. To ma szczególne zastosowanie w przypadku budynków użyteczności publicznej, ale naszym zdaniem jest również do osiągnięcia w prywatnych realizacjach.
Czy Polacy dojrzeli już do tego, by zaufać specjalistom? Nadal słyszycie; „panie: ma być tak i tak, pan mi to tylko narysuje i zbuduje”?
*JW: *To co robimy, jest chyba najlepszym dowodem, że ludzie nauczyli się ufać architektom, bo od dawna nie mieliśmy zapytania w stylu: „ja już mam pomysł, a ty mi tylko narysuj”. Myślę, że jest to kwestia tego, jak komunikujesz to, czym się zajmujesz. Jeśli ktoś mówi, że jest „architektem od wszystkiego, szybko i tanio” to jest całkowicie inny komunikat niż nasz, „opowiedz nam o sobie, a my ukształtujemy przestrzeń pod twoje potrzeby”. Z drugiej strony staramy się unikać popadania w przesadną pompatyczność lub abstrakcję, bo wielu ludzi po prostu tego nie rozumie.
Pochodzicie z Poznania, tu studiowaliście, tu zaczęliście pracować, tu jest wasze biuro. Jak atmosfera miasta wpływa na wasze projekty?
PG: Dla nas nie ma różnicy czy pracujesz w Holandii, Poznaniu, czy Sulejówku, choć trzeba przyznać, że niektóre pomysły w Poznaniu łatwiej się wdraża.
*JW: *To dzięki wielu oddolnym inicjatywom w mieście, które nas także motywują. W Concordia Design mamy styczność z wieloma inspirującymi osobami, z którymi dobrze jest wymieniać się pomysłami. W Poznaniu bardzo budujące jest to, że jest dużo ludzi, którzy robią swoje własne rzeczy.
Lista nagród i nominacji dla sygnowanych przez was projektów nie mieści się już na jednej stronie. Takie wyróżnienia są dla was ważne?
*PG: *To przyjemnie, kiedy coś co stworzysz będzie idealne nie tylko dla klienta, ale także poniesie się szerokim echem w mediach i zostanie dostrzeżone. Jesteśmy z wszystkich nagród bardzo dumni. Przy okazji też bardzo ładnie wyglądają na półce.
Jakie są wasze estetyczne referencje? Skandynawia czy styl międzynarodowy?
*JW: *A ma to jakieś znaczenie? Czasami naszymi referencjami jest market budowlany albo pchli targ. Najważniejszą referencją jest klient i to, co od niego usłyszymy.
Projektujecie głównie domy, mieszkania i sklepy. Czujecie się gotowi do pracy nad jakimś wielkim gmachem użyteczności publicznej? Bierzcie udział w takich konkursach?
*JW: *Na studiach i na początku działalności często braliśmy udział w takich konkursach. Jeszcze kiedy byliśmy na studiach, powstał Pawilon Wody na poznańskim Chwaliszewie, który do dzisiaj pojawia się w mediach jako mocny koncept i ważny głos w dyskusji o rzece w mieście. Dużym wyzwaniem ostatnio było dla nas zaprojektowanie ponad czterech tysięcy metrów kwadratowych biur dla Opera Software we Wrocławiu. Póki co jesteśmy bardzo zajęci bieżącą pracą, ale niebawem szybko nadrobimy konkursowe zaległości.
*PG: *W zasadzie to zaczynaliśmy od większych koncepcji architektonicznych, a teraz robimy to, na co jest większy popyt. Nie zmienia to faktu, że nie boimy się dużego projektu.
Z których realizacji jesteście najbardziej dumni?
*JW: *Każdy projekt odpowiada na różne potrzeby i czasem mała realizacja sprawia bardzo dużo radości i jest szeroko komentowana.
Komu przyznalibyście następną Nagrodę Pritzkera?
JW: Bardzo lubimy sposób myślenia architektów z holenderskiego MVRDV.