Wielkie wejście Fridy
Wieczna męczennica, ikona feministek, królowa boleści, święta Frida! Niemieccy recenzenci prześcigali się w wymyślaniu kolejnych określeń. Nie było w Niemczech poważnego dziennika, który nie poświęciłby kilku słów Fridzie Kahlo. Wielka retrospektywna wystawa prac meksykańskiej artystki zelektryzowała Berlin. Ponad 120 prac trafiło tutaj z wielu kolekcji prywatnych i państwowych.
Wieczna męczennica, ikona feministek, królowa boleści, święta Frida! Niemieccy recenzenci prześcigali się w wymyślaniu kolejnych określeń. Nie było w Niemczech poważnego dziennika, który nie poświęciłby kilku słów Fridzie Kahlo. Wielka retrospektywna wystawa prac meksykańskiej artystki zelektryzowała Berlin. Ponad 120 prac trafiło tutaj z wielu kolekcji prywatnych i państwowych.
Kilku nie udało się wypożyczyć ze względu na opory obecnych właścicieli. Nad innymi nagle zawisł ogromny cień wulkanicznej chmury znad Islandii. Część prac utknęła więc na światowych lotniskach. Przywożono je do Berlina w ostatniej chwili. Niemiecki upór i umiejętność logicznego myślenia opłaciły się jednak. Na ścianach statecznego Martin Gropius Bau zawisło w końcu ponad 120 prac artystki, w tym obrazy znane publiczności niemal tak dobrze jak Mona Lisa Leonarda da Vinci. Widzowie nie zawiedli. Szum medialny, znane nazwisko, otoczka meksykańskiego szaleństwa i wspomnienie filmu „Frida” z 2002 roku spowodowały, że przed wejściem na wystawę ustawiają się codziennie tłumy.
Gdy przesuwałem się powoli w gigantycznym ogonku, Frida patrzyła na mnie z wielkiego plakatu zawieszonego w holu muzeum. Potem zacząłem z nudów przeglądać obszerny katalog wystawy wyłożony w kilku miejscach gmachu. Nagle zrozumiałem, że przyszedłem tutaj kompletnie zielony. Moje wyobrażenie o Fridzie ukształtowała Salma Hayek. Wciąż miałem gdzieś w głowie obrazy i dźwięki z filmu. Kolorowe stroje Fridy, rozświetlone patio jej domu, krzyki i kłótnie, smutne piosenki Chaveli Vargas, a przede wszystkim ogromną ekspresję samej aktorki. Widzom utkwiły w pamięci przede wszystkim skomplikowane związki Fridy z malarzem Diego Riverą, komunistą Lwem Trockim, czy fotografem Nickolasem Murayem. Pojawił się także motyw tragicznego wypadku, któremu Frida uległa w 1925 roku, w wieku 18 lat. Cudem uszła wówczas z życiem przeszyta metalowym prętem w zgniecionym miejskim autobusie. To cierpienie naznaczyło ją na całe życie, w latach 50. przykuło do łóżka, w końcu doprowadziło do – prawdopodobnie samobójczej – śmierci.
Takie było tło, na którym powstawały niezwykłe pracy Fridy Kahlo. Berlińska wystawa, która zbiera prace malarki ze wszystkich okresów jej życia, świetnie systematyzuje tę twórczość. W kilku salach oglądamy pierwsze próby w stylu „naiwnym” (np. „Autobus”,1929), dalej portrety przywodzące na myśl stylistykę art –deco (np. Portret Pani Jean Wight, 1943), następnie abstrakcyjne grafiki, surrealistyczne pejzaże, czy w końcu „kultowe” autoportrety. Wśród tych ostatnich nie zabrakło oczywiście słynnej i wstrząsającej „Roztrzaskanej kolumny” z 1944 roku, niezwykłej „Tehuany” z 1943 roku, czy „Autoportretu z małpami” z 1943. Kolor energia, ekspresja, żywiołowość i cierpienie. Te określenia najczęściej przychodzą nam do głowy w Martin Gropius Bau.
Frida Kahlo nie studiowała malarstwa, początkowo chciała zostać lekarką. Jej twórczość przez krytyków sztuki często określana jest mianem „naiwna”, czy wręcz „prymitywna”. Na dziewczynę ogromny wpływ wywarł ojciec- malarz i fotograf, ale także matka, która popadła w niemal religijny fanatyzm. Do tego doszło czysto fizyczne cierpienie samej Fridy, jej nieudane związki z kilkoma mężczyznami, flirt z Partią Komunistyczną, kontakty w z surrealistami i wyprawy do Stanów Zjednoczonych. Ten splot przeróżnych wpływów, zdarzeń i bodźców stworzył Fridę-malarkę i Fridę-kobietę.
Frida Kahlo – Retrospektywa: Wystawa czynna do 9 sierpnia 2010 r. - Martin Gropius Bau, Niederkirchnerstrasse 7, Berlin