Wspólne konta w mediach społecznościowych. "To chyba nie jest normalne"
Ślubuję ci miłość, wierność i wspólne konto na Facebooku. Dziś w mediach społecznościowych coraz częściej spotykamy się z podwójnymi kontami. Dla niektórych to sposób na kontrolę w związku, a dla innych to sytuacja nie do pomyślenia.
Dominika jest po ślubie zaledwie rok i już założyła z wybrankiem wspólne konto w popularnym serwisie społecznościowym. Kiedy znajomi pytają, dlaczego się na to zdecydowała, odpowiada krótko, pół żartem, pół serio: "Żebym widziała, jak jakaś 'larwa' będzie pisała do mojego męża". – Mój mąż zawsze budził duże zainteresowanie wśród kobiet, po prostu jestem o niego zazdrosna. Pobraliśmy się dosyć późno, bo oboje już jesteśmy po trzydziestce i nie chcę kusić losu – opowiada kobieta. – Wbrew pozorom to ma też swoje plusy. Widzę, kiedy ktoś pisze do męża i zawsze mogę mu o czymś przypomnieć. Niestety, mój ukochany należy do tych zapominalskich – żartuje trzydziestolatka.
Chce się pochwalić
Ola również zdecydowała się na wspólne konto razem z mężem. Jednak nią nie kierowała zazdrość, a chęć pochwalenia się, że obrączka zagościła na jej palcu. – Jestem bardzo szczęśliwą mężatką, chcę, żeby moi znajomi o tym wiedzieli. Dlatego na naszym profilu widnieje nie tylko moje imię, ale też mojego ukochanego – słyszę. – Mój mąż bardzo sceptycznie podchodzi do mediów społecznościowych, więc nie mogłam ustawić z nim upragnionego statusu "w związku małżeńskim" – opowiada. – Z tego profilu i tak korzystam tylko ja – dodaje.
"To ograniczenie wolności"
Zdecydowana większość internautów nie wyobraża sobie jednak dzielić konta w mediach społecznościowych ze swoim partnerem. Jedną z takich osób jest Izabela, która wychodzi z założenia, że takie profile to ograniczanie prywatności. – Każdy ma prawo do odrobiny prywatności, do wyrażania swojego "ja". Taki związek, w którym nawet konta ma się wspólne, moim zdaniem, szybko stałby się nudny – argumentuje. – Partner ma swoje grono, ja swoje. Niekoniecznie muszę kochać wszystkich jego znajomych, podobnie jak on moich. Nie do końca interesuje mnie, co robili jego przyjaciele w niedzielne popołudnie. To działa też w drugą stronę. Myślę, że jego mało obchodzą moje posty – mówi.
Izabela poruszyła jeszcze jeden kluczowy dla niej wątek. – Messenger jest obecnie najczęściej używanym przeze mnie komunikatorem. Piszę z przyjaciółkami o ich problemach w pracy lub kłopotach rodzinnych. Często wymieniamy się intymnymi zdjęciami, chociażby wysypki na plecach, żeby się poradzić. Przypuszczam, że koleżanki nie byłyby zadowolone, gdyby mój mąż czytał te wiadomości – dodaje.
Ufamy sobie, więc nie sprawdzamy
Ania jest mężatką już od 5 lat. Dziewczyna zapewnia, że kocha partnera bezgranicznie i bardzo mu ufa. – Na komputerze oboje mamy zapisane swoje hasła do mediów społecznościowych. Nigdy nie kusiło mnie, żeby szperać po jego kontach. Dlatego też wspólny profil wydaje mi się dziwacznym pomysłem. Już nie mówiąc o tym, że mamy różne zainteresowania i nie chcę oglądać jego grup o motocyklach. Mamy też różne poglądy. Nie chciałabym zobaczyć komentarza podpisanego moim nazwiskiem, z którym się kompletnie nie zgadzam. Uważam, że to odbieranie sobie własnego zdania.
Wspólne konta w mediach społecznościowych
– Motywacje do tworzenia takiego konta mogą być różne. Z tych pozytywnych to chęć manifestowania tego, że jesteśmy razem i tworzymy rodzinę. To może być dosyć urocze – komentuje psycholożka Katarzyna Kucewicz. – Natomiast czasami jest tak, że na taki pomysł wpada partner, który jest bardziej zazdrosny i zaborczy. Takim działaniem chce podkreślić przynależność. Jest to objaw kontroli wiadomości, znajomych i "polubień" – mówi.
– Może to wynikać z negatywnych doświadczeń z mediami społecznościowymi. Przez to ludzie w związkach z pewną ostrożnością i niepokojem spoglądają na profile swoich partnerów. Oczywiście to nie jest zdrowe. To nie media społecznościowe są motywatorem do zdrady, tylko wewnętrzne potrzeby – wyjaśnia Kucewicz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl