Śledziła ją była żona narzeczonego. Olga musiała zareagować
Kiedyś, żeby śledzić kogokolwiek, potrzebny był prywatny detektyw. Dziś wystarczy aplikacja. Możesz zerknąć na instagramowe stories, zdjęcia, zameldowania na Facebooku i już wiadomo, jak żyje twój były facet czy jego nowa dziewczyna. Tylko po co?
Śledztwo ułatwione
– Czy ty wiesz, że była żona Piotrka ogląda moje relacje na Instagramie? – zapytała moja koleżanka Olga. Rozwód Piotra był burzliwy. Przypuszczalnie zarówno Piotr, jak i jego była żona, a także Olga, powinni chodzić na terapię, żeby uporać się z tymi traumami. Olga chodzi. Była żona – nie wiem. Wiem natomiast, że regularnie wchodzi na Instagram i ogląda stories Olgi. Widzi każde zdjęcie, relację, nagranie wideo, udostępnionego głupawego mema i robione po pijaku selfies.
Po co była żona Piotra obserwowała Olgę? Może liczyła, że gdzieś między fotkami z wakacji, relacjami z pokazów mody i imprez, na które Olga chodzi z racji wykonywanego zawodu, pojawi się informacja, że ona i Piotr wcale nie są tak szczęśliwi, jakby się wydawało? No cóż, na to ostatnie nie można liczyć. Bo przecież Instagram jest po to, żeby pokazywać najlepszą wersję siebie. Nie najprawdziwszą.
Ostra reakcja
Razem z Olgą przez kilka dni zastanawiałyśmy się, co z tym fantem zrobić. Ostatecznie moja koleżanka zdecydowała, że zablokuje byłą żonę Piotra. Nie czuła się komfortowo ze świadomością, że jej relacje są oglądane przez kobietę, która z pewnością nie życzy jej dobrze. Oczywiście, mogłaby zmienić ustawienia konta albo w ogóle nie nagrywać stories. Jednak dla dziewczyny z pokolenia milenialsów, która pracuje w agencji PR, taka opcja nie wchodzi w grę.
Wielka mistyfikacja
Dla Olgi temat byłej żony jej partnera szybko przestał być tematem. Natalia do sprawy podeszła inaczej, gdy zauważyła, że jej były facet ogląda jej relacje na Facebooku i Instagramie. – Myślałam, że to będzie ten jedyny. Szybko się zakochałam, jeszcze szybciej zostałam przez niego rzucona. Długo nie mogłam się pozbierać. Kiedy zobaczyłam, że ogląda moje stories (a nie jest moim obserwatorem), zaczęłam sobie tworzyć w głowie historię, że on na pewno chce do mnie wrócić. Wrzucałam coraz więcej zdjęć. Pokazywałam się z jak najlepszej strony. Zawsze pełen make-up, jak drinki, to w najmodniejszych klubach, jak książki, to z listy bestsellerów "New York Timesa" – wspomina Natalia. Chodziła do miejsc, w których bywał jej były. Oznaczała się w nadziei, że on przybiegnie na spotkanie.
A były chłopak? Tak jak nagle z nią zerwał, tak nagle przestał ją obserwować w mediach społecznościowych. – Po co ja odwalałam taką szopkę? – zastanawia się dziewczyna i dodaje, że jeszcze kilka dni, a byłaby gotowa napisać do byłego faceta z zapytaniem, dlaczego ogląda jej Instastories. – To dopiero byłaby porażka. Przypuszczam, że nie było jakiegoś wielkiego powodu. Może oglądał relacje po kolei, jak lecą? A może coś go zaciekawiło? A może pokazywał mój profil komuś znajomemu? Nowej dziewczynie? Zresztą, czy to ważne? – stwierdza Natalia.
Śledzisz, bo możesz
Czy ważne? Pytam psycholog Ewelinę Szostakiewicz. – Media społecznościowe sprawiły, że każdy z nas tworzy coś na kształt własnej stacji telewizyjnej. Każdy z nas czuje się gwiazdą i ma nieco fałszywe przekonanie, że innych cokolwiek obchodzi nasze życie. Niestety, a może na szczęście, zazwyczaj nie obchodzi – stwierdza psycholog.
Rozmawiamy o przypadku mojej znajomej. – Wybrała najlepszą z możliwych opcji. Skoro czuła dyskomfort z powodu bycia obserwowaną, należało tę sytuację jak najszybciej zmienić. Zablokowanie danej osoby jest najłatwiejsze. Zwłaszcza jeśli nie jest to bliski człowiek, któremu twarzą w twarz będzie trzeba wytłumaczyć powody naszej decyzji.
Psycholog twierdzi, że media społecznościowe stały się tak ważnym elementem naszego życia, iż zapominamy, że istnieje taka funkcja jak "przestań obserwować" czy "zablokuj". To naprawdę najzdrowsza reakcja.
Pamiętaj o sobie
To, co przez kilka tygodni robiła Natalia, zdrowe nie jest. – Po pierwsze, ludzie oglądają relacje na Instagramie czy Facebooku, bo mogą. I rzadko kiedy stoją za tym faktem poważne przyczyny. To, że były partner zagląda do naszego świata, prawie nigdy nie oznacza, że chce odnowić znajomość, dać związkowi kolejną szansę – wyjaśnia.
– Treści w internecie konsumujemy dość bezrefleksyjnie. Oglądamy je, bo są. Czytamy, bo nie mamy nic lepszego do roboty. Dlatego ustawianie swojego życia pod content w mediach społecznościowych, jeśli na tym contencie nie zarabiamy, nie ma najmniejszego sensu. A już w szczególności, gdy chcemy jakoś wpłynąć na zachowanie innych. To manipulacja. Na dodatek toksyczna – podsumowuje psycholog.
Jej zdaniem Natalia powinna była zablokować byłego partnera. Dzięki temu byłaby w stanie przejść przez kolejne etapy żałoby po rozstaniu. Taki pozorny kontakt w social media tylko wydłuża czas, którego potrzebujemy na pozbieranie się. I nie prowadzi do niczego. Bo o ile znam wiele par, które poznały się w sieci, o tyle nie znam żadnej, która zeszła się po rozstaniu dzięki świetnym Instastories.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl