ModaWydała majątek na wesele. Później gorzko tego żałowała

Wydała majątek na wesele. Później gorzko tego żałowała

- Wykrzyczała mi w twarz, że nie potrafiłam dochować tradycji, bo "co to za wesele bez oczepin?". Później zaczęła mi wyrzucać, że miałam krótką suknię ślubną, że na przyjęciu był DJ zamiast zespołu, a na koniec dowaliła mi jeszcze rosołem. Ponoć był za słony. Ręce mi opadły - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Anita, która, choć na organizację ślubu poświęciła dwa lata, starając się dopiąć wszystko na ostatni guzik, po wszystkim usłyszała sporo krytycznych uwag ze strony teściowej. - Wesele kosztowało majątek. Wydaliśmy na nie 60 tysięcy. Do dziś spłacamy ten dług - dodaje.

Wiele panien młodych po weselu słyszy słowa krytyki
Wiele panien młodych po weselu słyszy słowa krytyki
Źródło zdjęć: © Getty Images | kkshepel
Marta Kosakowska

16.06.2022 | aktual.: 18.06.2022 10:12

- "Życzliwi" donieśli mi, że teściowa chodzi po wsi i opowiada, jak to jej miastowa synowa zawaliła organizację wesela. Początkowo nie mogłam w to uwierzyć, ale kiedy usłyszałam to samo od kilku osób, uwierzyłam — żali się w rozmowie z Wirtualną Polską 34-letnia Anita, która wyszła za mąż trzy lata temu.

- Wściekłam się. Postanowiłam to z nią skonfrontować. Najpierw się wykręcała, ale w końcu wykrzyczała mi w twarz, że nie potrafiłam dochować tradycji, bo "co to za wesele bez oczepin?". Później zaczęła mi wyrzucać, że miałam krótką suknię ślubną, że na przyjęciu był DJ zamiast zespołu, a na koniec dowaliła mi jeszcze rosołem. Ponoć był za słony. Ręce mi opadły — przyznaje Anita. - Jednak najgorsze jest to, że to wesele kosztowało majątek. Wydaliśmy na nie 60 tysięcy. Do dziś spłacamy ten dług u moich rodziców, bo mieliśmy ambicje, by sfinansować wszystko sami. Teściowa nie dorzuciła ani grosza, bo jest wdową i ma niską emeryturę, ale nie powstrzymało jej to przed krytykowaniem — dodaje. 

Pieniędzy wydanych na huczne przyjęcie żałuje również 27-letnia Weronika, która stanęła na ślubnym kobiercu w zeszłym roku. Niedługo po ślubie zaczęły docierać do niej przykre słowa krewnych, którzy bawili się na weselu. - Obgadały mnie wszystkie ciotki od strony męża. Miały pretensje, że zamiast welonu wybrałam wianek z żywych kwiatów — opowiada.  

"Stawałam na rzęsach, żeby ślub był idealny" 

- Przygotowania zajęły mi ponad dwa lata. Choć tak naprawdę można powiedzieć, że szykowałam się do tego dnia całe życie, bo już jako mała dziewczynka marzyłam o bajkowym ślubie. Wymarzoną salę rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem. Od tego momentu dla mnie zaczęła się orka... - opowiada Anita.

- Mój przyszły mąż mało angażował się w przygotowania. Nie winię go za to, bo dla mnie to była przyjemność, ale też ciężka praca. Chodziłam jak nakręcona, wybierałam dekoracje, spędzałam godziny, dopasowując kolory serwetek, ślęcząc nad katalogi z sukniami ślubnymi etc. Dosłownie stawałam na rzęsach, żeby ślub był idealny – opowiada. - Krytyka teściowej sprawiła mi ogromną przykrość. Skończyło się awanturą. Od tej pory nasze relacje są, delikatnie mówiąc, chłodne - dodaje.

Niepochlebne komentarze teściowej sprawiły przykrość również Weronice. Kobieta przyznaje, że najbardziej bolesne są słowa krytyki, które wypowiadają osoby bliskie. Takie, od których oczekujemy wsparcia i przychylności. - Jej opinia (teściowej — przypis red.) była najbardziej bezlitosna. Tuż przed ślubem próbowała mi wcisnąć rękawiczki do łokci, żeby zakryły mój tatuaż na przedramieniu. Nie wzięłam ich, więc później musiałam się nasłuchać — mówi. - Po wszystkim żałowałam wydanych pieniędzy. Mogliśmy wziąć ślub cywilny i zaprosić najbliższych tylko na obiad — ubolewa.

Anita i Weronika usłyszały krytyczne komentarze dopiero po ślubie. 38-letnia Karolina nie miała tyle szczęścia. Już w czasie wesela doszło do nieprzyjemnego incydentu. Powód? Siostra pana młodego miała ochotę na gołąbki, a te akurat się skończyły. - Było już późno, a siostra mojego męża była mocno wypita. Przyczepiła się do kelnerki, która jest moją dobrą koleżanką od lat, że ta przyniosła jej mielone zamiast gołąbków i rzekomo rzuciła jej talerzem na stół. Wywiązała się awantura, w wyniku której okazało się, że gołąbków faktycznie już nie ma, bo uwaga, wszystkie zjadł mąż mojej bratowej – relacjonuje Karolina.

- Rozsierdziło mnie to, że robi absurdalną awanturę na weselu. Sytuację uratował fakt, że byłam wtedy w szóstym miesiącu ciąży, więc wyciszyłam się dla dobra dziecka. - Ale scysja miała kontynuację na poprawinach. Moja teściowa kazała mi przeprosić bratową. Powiedziałam jej parę ostrych słów i oczywiście nie zrobiłam tego, czego oczekiwała. 

Gra niewarta świeczki? 

Wiele podobnych scenariuszy krąży w kręgach rodzinny i przyjacielskich. Nic dziwnego, że coraz częściej pary młode decydują się na bardzo wyselekcjonowaną listę gości. Głównym kryterium doboru są: szczerość relacji i życzliwość ze strony zapraszanych. - Żeby uniknąć takiego gadania, nie zapraszamy "ciotek klotek". Zapraszamy rodziców, rodzeństwo i najbliższych nam znajomych, którzy szczerze nam dobrze życzą — mówi 28-letnia Karolina, która na ślubnym kobiercu stanie w sierpniu. - Nie potrzebuję spędu ludzi, a potem dbać o to, by byli zadowoleni. Uważam, że to dzień wyłącznie dla mnie i mojego przyszłego męża – dodaje.  

Podobne podejście ma 31-letnia Anna, która panną młodą będzie we wrześniu. - Nie zapraszamy dalekich krewnych, a bliżsi, mam nadzieję, że zdają sobie sprawę, że jakiekolwiek przykre komentarze, które by do mnie dotarły, z pewnością ochłodziłyby relację — mówi.

- Przecież tak naprawdę wesele ma być świetną zabawą dla wszystkich, w dodatku kosztuje niemałe pieniądze. Jeśli ktoś jest niewdzięczny, to nie chcę go mieć blisko — wyjaśnia. - Poza tym, nie da się zadowolić wszystkich. Wiadomo, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie, więc silenie się, by wszyscy byli pod wrażeniem, nie ma sensu. 

Są i tacy, którzy, żeby uniknąć krytyki, całkiem rezygnują z hucznego przyjęcia. - Odechciewa mi się organizować wesele, jak mam później słuchać takiego gadania ze strony "życzliwych" ciotek i wujków — mówi 33-letnia Hanna, która planuje ślub w przyszłym roku. - Później to się kończy tak, że "najpiękniejszy dzień w życiu" staje się przykrym wspomnieniem.

*Na prośbę bohaterek artykułu niektóre imiona zostały zmienione. 

Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
ślubweselekrytyka
Komentarze (524)