Wykorzystywane, maltretowane i poniżane. Stały się rzeczniczkami katowanych kobiet
Nadia miała 19 lat, gdy do jej wioski wkroczyli żołnierze. - Przybyli rankiem 3 sierpnia. Przywódca oddziału wyraził się krótko: przechodzicie na Islam – zostajecie przy życiu. Oczywiście nikt się na to nie zgodził – opowiadała w wywiadach. Jest jedną z niewielu kobiet, którym udało się uciec z niewoli ISIS. 13 grudnia 2016 roku razem z Lamiyą Aji Bashar odebrała nagrodę im. Sacharowa na rzecz Wolności Myśli.
Parlament Europejski uhonorował je za zaangażowanie na rzecz ochrony praw mniejszości jazydzkiej w Iraku oraz ofiar przemocy seksualnej tzw. Państwa Islamskiego.
- Ponad 3,5 tys. kobiet i dzieci jest przetrzymywana w charakterze niewolników. Każdego dnia umierają tysiące razy - mówiła Lamiya w trakcie uroczystości.
W pełnym emocji przemówieniu opisała swoją dramatyczną historię oraz wypadek, który wydarzył się w trakcie jej ucieczki (z powodu wybuchu miny uległa poparzeniom, jej przyjaciel zginął). - Wierzę, że udało mi się uciec, żebym mogła zostać głosem ofiar. Ta nagroda daje mi więcej siły do działania. Będę głosem tych, którzy są niesłyszani – mówiła.
- Patrzymy na Europę jako na symbol ludzkości - dziś Europa to potwierdza. Europa musi pozostać modelem dla świata i modelem współistnienia narodów i kultur – podkreśliła z kolei Nadia Murad.
- Przetrwałyście niewolę, niewyobrażalne okrucieństwo i wygnanie. Pokonałyście strach i ból. Ostatecznie znalazłyście schronienie i ochronę w Europie, ale nie zatrzymałyście się. Występujecie w obronie godności tych, którzy tam pozostali, w obronie sprawiedliwości i przeciwko bezkarności - mówił przewodniczący Martin Schulz w trakcie ceremonii.
Nadia Murad ma 23 lata. Lamiya Aji Bashar - 18 lat. Przetrwały niewolę seksualną Państwa Islamskiego, a następnie stały się rzeczniczkami kobiet dotkniętych przemocą seksualną tego ugrupowania. Obie pochodzą z Kocho w regionie Sindżar, miejscowości, w której 3 sierpnia 2014 roku IS wymordowało wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci wzięto w niewolę. Wszystkie młode kobiety, w tym Nadię, Lamiyę i ich siostry porwano, następnie kilkakrotnie kupowano i sprzedawano oraz wykorzystywano jako niewolnice seksualne. Obu kobietom udało się uciec. Nadia zbiegła w listopadzie 2014 roku, a Lamiya w kwietniu.
Nadia
- Byłam najmłodszą z rodzeństwa. Byłam zwykłą dziewczyną z małej prowincji, która miała trochę szczęścia, bo mogła chodzić do szkoły. Kończyłam liceum, został mi jeszcze rok. Marzyłam o tym, by uczyć historii albo pracować w salonie piękności. Miałam przyjaciół, normalne, poukładane życie – opisuje Nadia Murad.
Wszystko zmieniło się, kiedy bojownicy ISIS zaczęli przejmować kolejne terytoria w państwie. 3 sierpnia 2014 roku przyjechali do wioski Nadii. Nie minęły dwa tygodnie, kiedy postanowili pozbyć się mężczyzn.
- 15 sierpnia o godzinie 11 wszystkich nas poproszono o udanie się do szkoły. To był piętrowy budynek. Kobietom z dziećmi kazali udać się na piętro, a mężczyzn spędzili do pomieszczeń na parterze. Próbowaliśmy zabrać ze sobą na górę naszych kuzynów. Kazano im podnieść ręce. Ci, którzy mieli owłosienie pod pachami, zostawali na dole z mężczyznami. Młodsi mogli iść na górę do kobiet – wspomina Nadia.
Razem z rodzicami i innymi kobietami z wioski patrzyła, jak bojownicy IS zabijali jej przyjaciół i sąsiadów. Nadia i tysiąc innych Jazydek trafiła do niewoli. – Były wśród nas nawet 9-latki. Zabrali nas do Mosulu, skąd można było nas „wypożyczać”. Żołnierze brali nas, wywozili za miasto i zwracali jak przedmioty. Byłyśmy gwałcone i torturowane – wspomina.
Gehenna Nadii trwała 8 miesięcy. Była wykorzystywana przez 13 właścicieli, trzymano ją w zamknięciu, głodzono. Na rękach wypalano jej dziury papierosami. Uciekała kilka razy. Po pierwszej nieudanej ucieczce została zbiorowo zgwałcona. Za karę. Wyrwała się dopiero od ostatniego właściciela – kierowcy autobusu. Dwa tygodnie spędziła u obcych ludzi, zanim uciekła poza front ISIS.
Nadia w listopadzie 2014 roku dotarła do obozu dla uchodźców w północnym Iraku, a następnie do Niemiec. Rok później w grudniu 2015 r. wystąpiła na pierwszej w historii sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconej handlowi ludźmi, gdzie wygłosiła przemówienie opisujące jej doświadczenia.
Lamiya
– Mieliśmy piękny dom z dużą farmą. Chodziłam do szkoły. Moje życie było idealne – wspomina. Po ataku Państwa Islamskiego na ten region w sierpniu 2014 roku, Lamiya została porwana i przez 20 miesięcy była więziona przez dżihadystów. W czasie niewoli była gwałcona i zmuszana do pracy przy produkowaniu bomb i kamizelek z ładunkami wybuchowymi.
Kilkakrotnie podejmowała próby ucieczki, za każdym razem kończyło się to tak samo – brutalnym pobiciem i gwałtem. Udało się dopiero w kwietniu 2014 roku. Jej wujek opłacił lokalnych przemytników, by pomogli wydostać dziewczynę z miasta. W czasie ucieczki przed dżihadystami doszło do eksplozji miny. Zginęła 8-letnia Almas i 20-letnia Katherine, które towarzyszyły jej w ucieczce.
Lamiya odniosła poważne obrażenia. Miała zmasakrowaną twarz, niemal straciła wzrok. – Przeżyłam tylko dzięki pomocy Boga – mówiła potem dziennikarzom.
Po dotarciu do ośrodka dla uchodźców została wysłana na leczenie do Niemiec, gdzie dołączyła do żyjącego rodzeństwa. Nie wiadomo jednak, co stało się z jej najmłodszą siostrą i rodzicami.