Blisko ludzi"Wypij soczek, zjedz batonika, umrzyj przed 50." – mantra Matki Polki

"Wypij soczek, zjedz batonika, umrzyj przed 50." – mantra Matki Polki

"Wypij soczek, zjedz batonika, umrzyj przed 50." – mantra Matki Polki
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Helena Łygas
29.01.2018 16:24, aktualizacja: 12.02.2018 21:20

Przekarmianie nie od dziś jest naszym sportem narodowym. Przodują w nim oczywiście kobiety starszego pokolenia, ale nieźle spisują się też młodsze koleżanki. I jakkolwiek 5 dokładka pierogów i 3 kawałek serniczka to fajna anegdota dla znajomych, biorąc pod uwagę skalę otyłości polskich dzieci, nie ma się z czego śmiać.

Dzieciaki tyją na całym świecie, ta tendencja nie ominęła więc i Polski. Tyle że z 9 proc. dzieci i młodzieży z nieprawidłową wagą w 1995 roku, 5 lat później zrobiło się już procent 11, żeby w 2017 wynieść 16. Na alarm bije też WHO. Organizacja pod lupę wzięła 11-latków. Okazało się, że polskie dzieci wypadają niekorzystnie na tle Europy. Waga aż 29 procent trzecio- i czwartoklasistów odbiega od norm BMI, tymczasem polskie matki nie przestają dokarmiać.

Nie trzeba nawet być lekarzem czy dietetykiem, żeby zdawać sobie sprawę, że w istocie coś jest na rzeczy. Kobiety krążące wokół placów zabaw i odkrytych basenów z chrupkami, krakersami i soczkami ze słomką to widok powszechny. Z uporem maniaka zamęczają swoje pociechy kolejnymi "łyczkami" i "gryzkami", jak gdyby od tego zależało ich życie.

Pediatrzy na ten temat wypowiadają się chętnie, ale nie pod nazwiskami. W Polsce bowiem na komunikat, że dziecko jest "za grube" matki reagują alergicznie. Bywa, że obrażają się i zmieniają lekarzy. W powszechnym rozumieniu dziecko przy kości, to dziecko zadbane. To przekonanie swoje początki ma w czasach przed- i powojennych, kiedy większości rodzin nie było jednak stać na dożywianie nieraz licznego potomstwa. Rodzicielska mania dokarmiania częściowo bierze się na pewno właśnie stąd. Tyle że wraz z czasami, zmieniło się także to, czym dokarmiamy dzieci.

10 lat za mamusię

Kilka tygodni temu Stowarzyszenie Brytyjskich Pediatrów opublikowało badania jasno pokazujące, że czworo z pięciorga dzieci, które dziś są otyłe, nigdy nie osiągnie prawidłowej masy ciała. To z kolei skróci ich życie o 10 do aż 20 lat. Prawdopodobnie po raz pierwszy w historii będziemy świadkami sytuacji, w której matki chowające własne schorowane potomstwo nie będą drastycznym wyjątkiem, a normą.

Na to, że dziecko jest grube matki zwracają uwagę zazwyczaj dopiero, kiedy idzie do zerówki czy 1 klasy i zaczyna być obiektem kpin ze strony rówieśników. Wówczas magicznie kończy się zakłamywanie rzeczywistości i przekonywanie siebie i świata, że dziecko wkrótce urośnie, a co za tym idzie samoistnie zrzuci nadmiarowe kilogramy.

Jedna z lekarek, z którą rozmawiam opowiada mi dość drastyczną historię 4-latki z problemami ginekologicznymi, które swoje źródło miały właśnie w otyłości.

- Matce tej dziewczynki absolutnie nie dało się wytłumaczyć co jest przyczyną dolegliwości córki, uznawała, że dziecko jest nieodpowiednio leczone i zmieniała specjalistów. W końcu zaczęła jeździć z córką do sąsiedniego miasta, podejrzewam jednak, że diagnoza pozostała niezmienna – opowiada.
Małe dziecko odchudzić jest wyjątkowo trudno. I ze względu na samo dziecko, które nie rozumie długoterminowych korzyści, i ze względu na dyskomfort psychiczny odczuwany przez opiekunów. Dla wielu rodziców nie do przeskoczenia jest widok pociechy płaczącej, że chce jeść, albo przetłumaczenie dziecku, które dotychczas dostawało atrakcyjnie wyglądające słodycze, że ma jeść warzywa i owoce. Z uzależnieniem od cukru trudno poradzić sobie dorosłym, a jak tu zabrać go nawykłym do niego dzieciom?

W sukurs matkom karmicielkom, które miłość okazują przy pomocy łyżeczek, buteleczek, robienia samolocików i czołgania się za kilkulatkami po podłodze nie przychodzi dietetyka. Wszyscy byliśmy pojeni Bobofrutem i kompocikiem, od kilku lat uznawane za zło wcale nie mniejsze niż czekolada.

Brytyjskie Stowarzyszenie Pediatrów ma zamiar podjąć kroki mające na celu całkowity zakaz emisji reklam niezdrowych przekąsek skierowanych do najmłodszych, a także ostateczne unormowanie kwestii związanych z jedzeniem w stołówkach. U nas problemem są nie tyle nawet nachalne reklamy, co podejście samych matek, które zdają się prowadzić tabelki, w których kalorie są jednostkami nie tylko energii, ale i miłości.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (36)
Zobacz także