Wywiad z Karoliną Erdmann - "Zrezygnowałam z wielu rzeczy, żeby robić, to co kocham"
Przez 10 lat pracowała w korporacji i siedziała 12 godzin za biurkiem. Dziś ma własną szkołę jogi Yoga Beat, praktykuje nawet 6 godzin dziennie i organizuje szalone eventy z didżejem i jogą w tle. Strala joga zmieniła jej życie o 360 stopnie i sprawiła, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Jak mówi – „Zmieniłam moje życie totalnie. Zrezygnowałam z wielu rzeczy, żeby robić, to co kocham”. Z Karoliną Erdmann o jodze, znalezieniu swojego miejsca na świecie i planach na przyszłość rozmawia Ola Wołejsza.
WP:
01.05.2016 | aktual.: 05.05.2016 19:27
Kiedy postanowiłaś zostać joginką?
Moja przygoda z jogą zaczęła się jakieś 4 lata temu. Nie jestem więc trenerką czy joginką która ma 10-letnie doświadczenie w tej praktyce. Natomiast od małego miałam styczność z wszelakimi sportami. Zawsze coś ćwiczyłam czy tańczyłam, mam też na swoim koncie przygodę z baletem. Pod względem kondycyjnym i sprawnościowym byłam więc dobrze przygotowana. Dlatego też joga w moim wykonaniu jest takim miksem - tańca, fitnessu i właśnie elementów jogi. To ją wyróżnia i sprawia, że jest inna niż to, co dotychczas znaliśmy.
Na początku chodziłam na różne zajęcia. Spodobało mi się, złapałam bakcyla i tak wyjechałam do Stanów. Tam skończyłam kurs u znanej joginki, modelki i twórczyni metody Strala Yoga, Tary Stiles. Wszystko potoczyło się bardzo spontanicznie. Nawet nie wiedziałam, czy się do tego nadaję, czy w ogóle mogę być nauczycielem i czy ta metoda spodoba się ludziom. Działałam małymi kroczkami do celu i okazało się, że zainteresowanie zajęciami jest naprawdę duże. Tak powstały pierwsze regularne i dość duże grupy. Gdy organizuję jogowe eventy, pojawia się na nich nawet 120 osób.
WP:
Skąd twoim zdaniem tak duże zainteresowanie tą metodą?
Tak dobre przyjęcie wynika z tego – mam przynajmniej takie wrażenie – że od początku starałam się i chciałam, by wszystko, co robię, było prawdziwe. Poza tym ta joga jest też zupełnie inna i bardzo dynamiczna. Jest taka jak ja. To są ćwiczenia, na których naprawdę się zmęczysz. Nawet w trakcie programu Relaks najpierw będzie wysiłek fizyczny, a dopiero na końcu poczujesz odprężenie.
WP:
Kiedy pojawił się pomysł, by pojechać do Stanów?
Jestem dość spontaniczną i szaloną osobą. Tak jak już mówiłam bardzo wkręciłam się w zajęcia jogi, coraz więcej czytałam na ten temat i przygotowywałam różne filmy na Youtubie. Tak tez trafiłam na strala jogę. Okazało się, że w Nowym Jorku był organizowany przez Tarę kurs. Moja koleżanka mieszkała wówczas w Nowym Jorku i mogłam u niej ewentualnie w tym czasie zamieszkać. Wtedy pracowałam jeszcze w korporacji. Jadąc na kurs, nawet nie byłam przekonana, czy zostanę nauczycielką. Pomyślałam sobie, że raz się żyje. I czemu nie. To był taki impuls.
W kursie uczestniczyło ponad 50 osób z różnych stron świata, a zajęcia odbywały się w języku angielskim. Nikt nie mówił po polsku. Zastanawiałam się wtedy nie tylko nad tym, czy w ogóle zdołam przetłumaczyć niektóre sformułowania, ale też czy na pewno wszystko dobrze zrozumiałam. Na zajęciach pojawiały się takie wyrażenia i frazy, których nie da się tak po prostu przetłumaczyć. Nie wiedziałam więc, jak przekażę całą wiedzę i czy w ogóle dam radę. Dopóki nie jest się nauczycielem, człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, ile to jest niuansów. Jak podejść do osoby, jak dotknąć, jak zaintonować pewne słowa. To jest po prostu tyle rzeczy, że im więcej odkrywałam, tym bardziej byłam przekonana, że się do tego nie nadaję. Ale jakoś to poszło. Jak już otworzy się umysł i serce, to wszystko jest możliwe. Nawet na początku, gdy popełniałam błędy, to się po prostu z tego śmiałam. Inni też się zaczynali śmiać i tak to poszło.
WP:
Czyli joga była totalną zmiana w twoim życiu?
Zdecydowanie tak. Pracowałam w korporacji i siedziałam za biurkiem nawet po 12 godzin. Teraz prowadzę zajęcia i ćwiczę z ludźmi 6 godzin dziennie. Dzięki temu jestem najszczęśliwsza na świecie. Zmieniłam swoje życie o 180 stopni i przeszłam z kompletnego 12 godzinnego trybu siedzącego, na bycie w ciągłym ruchu. To jest naprawdę ciągły ruch. Zatrzymuje się dopiero o północy, gdy kładę się spać, a wstaję o 7 rano i znów zaczyna się przysłowiowy kocioł. Zmieniłam moje życie totalnie. Zrezygnowałam z wielu rzeczy, żeby robić, to co kocham.
WP:
Czy jesteś jedyna osobą w Polsce, która skończyła kurs u Tary?
W zajęciach Tary może wziąć udział każdy. Tara prowadzi jeden kurs tzw. full training instruktorski oraz intensywne dwudniowe warsztaty w różnych miastach np. w Londynie. Z tego co wiem, kilka osób z Polski uczestniczyło właśnie w tych dwudniowych warsztatach. W kwestii pełnego kursu nie mam takiej wiedzy. Nigdy się też tym nie interesowałam.
Można śmiało powiedzieć, że wprowadziłam strala jogę do Polski. Jednak trzeba zaznaczyć, że to jest taka metoda, w której każdy wnosi coś od siebie. Nawet jak się skończy identyczny kurs, to nigdy nie będzie to taka sama technika. Strala joga w moim wykonaniu to także kawałek mojej osobowości. Jeżeli jest się ciepłą, liryczną i spokojną osobą, to taka też będzie twoja joga. Poza tym jeżeli jest się w tym prawdziwym, to ludzie to zobaczą. Jeżeli jesteś trochę zakręcona i lubisz się zmęczyć, to będzie to podobna joga do tej, jaka jest w moim wykonaniu. Że się spocisz, pośmiejesz, padniesz, wstaniesz i jeszcze raz padniesz, a potem i tak powrócisz na te zajęcia. Przez to ją uwielbiam. Dla mnie każdy może skończyć ten kurs i będę się szczerze cieszyła. Trzymam kciuki, bo nie jestem zazdrosna. Życzę każdemu, żeby po prostu odnalazł się w tej metodzie.
WP:
A jak wspominasz sam kontakt z Tarą?
Tara to naprawdę wyjątkowa osoba i moje kompletne przeciwieństwo. Jest oazą spokoju. W jej wydaniu najciekawsze są zajęcia z programu relaks. Na nich w ogóle się nie zmęczysz, tylko totalnie się odprężysz. Kiedyś nigdy nie poszłabym na zajęcia, w ramach których bym się miała zupełnie nie spocić. Natomiast w Nowym Jorku moim ulubionym kursem był właśnie program relaks.
WP:
W czym tkwi twoim zdaniem fenomen tej metody? Mam wrażenie, że pozycje jogi są tu tylko punktem wyjścia do dalszych ćwiczeń.
Strala jest niesamowitą odmianą jogi z tego względu, że jest dla każdego. Masz jeden program, który może mieć różne stopnie zaawansowania i który każdy może sobie na swój sposób dowolnie interpretować. Tutaj pozycje z jogi są tylko punktem wyjścia, do tego dochodzą jeszcze elementy tańca, które pozwalają na płynne przejście z pozycji do pozycji. Strala przeplatana jest – tam gdzie nikt się tego nie spodziewa - elementami fitnessu jak pompki czy brzuszki. Bo np. jak fala przechodzisz do pozycji deseczki, a potem trzy pompeczki. Dzięki temu lepiej dotleniamy mięśnie, wysiłek jest intensywniejszy, a w rezultacie możemy potem lepiej utrzymać i wejść w daną pozycję. Jej fenomen tkwi także w tym, że jest czymś zupełnie nowym i świeżym. Ja to pokochałam.
WP:
Co sprawia ci największa frajdę w tej pracy?
Jak obserwuję, że ludzie robią postępy, a moje zajęcia sprawiają im przyjemność. Nawet gdy mam szóste zajęcia w ciągu dnia i widzę na twarzach odprężenie i uśmiech, to tak sobie myślę, że było warto. Ostatnio była na zajęciach dziewczyna, która wzruszyła się na koniec. To jest piękne. Ona była tak spięta, a dzięki treningowi uszły z niej te wszystkie emocje i stres. To jest nie tylko sport, ale też pewnego rodzaju terapia. Jeżeli mogę w jakikolwiek sposób pomoc, to jest to dla mnie rewelacyjne.
Wspaniały jest też kontakt z ludźmi, bo poznaję mnóstwo świetnych, ciekawych i pomocnych osób. Potem jak organizuje eventy, to oni mi sami z siebie pomagają. Załatwiają miejsce, podesty czy klocki crossfitowe. I nie chcą nic w zamian. W poprzedniej pracy nigdy z czymś takim się nie spotkałam. To jest takie budujące i jednocześnie bardzo wzruszające. Jeżeli ludzie poczują od ciebie dobro, to ono do ciebie potem wróci. Na zajęcia przychodzi takie grono osób , że jak każdy sobie przekaże tę pozytywną energię, to ona potem między nami krąży. Naprawdę, to można poczuć na sali. Oni wszyscy są pozytywni. Takich właśnie ludzi to przyciąga.
WP:
Na twoich zajęciach panuje zupełnie inna atmosfera niż w pozostałych szkołach jogi.
Dlatego chciałam zrobić coś innego. Kiedyś poszłam na zajęcia z koleżanką i chciałyśmy się trochę pośmiać, to ludzie od razu na nas dziwnie patrzyli. Nie chcę negować, że coś innego jest złe. Po prostu trzeba znaleźć coś, co nam się spodoba i sprawi, że świetnie się poczujemy. Chciałam stworzyć taką formę zajęć, która ludzie pokochają i będą mogli się w jej trakcie wyluzować. Ja wyznaję taką zasadę, że im więcej się pośmiejesz, tym lepiej się poczujesz.
WP: * Czemu strala jogę nazywa się sexy slim jogą?*
Tak szczerze myślę, że to jest trochę marketingowy zabieg. Najlepszą wizytówką tej metody jest sama Tara, która jest naprawdę prześliczną dziewczyną i pracuje jako modelka. A „sexy slim joga”, bo łączy w sobie rozmaite elementy fitnessu, co pozwala spalić znacznie więcej kalorii. W Nowym Jorku, gdy zadałam Tarze pytanie – zupełnie z ciekawości – ile można spalić na jej zajęciach kalorii, to ona mi nie odpowiedziała. Ale nie z tego względu, że ją to rozgniewało, po prostu to nie jest istotą tego. Nie robi się tego dla stracenia kilku kilogramów. To, że spalisz kalorie i będziesz znaczenie lepiej wyglądać, to są tylko takie skutki uboczne tej praktyki, które są po prostu bardzo przyjemne.
WP: A jakie są jeszcze korzyści z regularnej praktyki jogi?
Dla mnie najfajniejsze jest to, że przez godzinę jesteś z głową do dołu. Więc nie tylko się zmęczysz, ale też ta świeżo dotleniona krew sprawi, że twoja cera będzie lepiej wyglądać. Ja widzę ogromną różnicę w moim wyglądzie. Poza tym wszystkie pozycje jogi masują nam organy wewnętrzne, więc nie tylko spalamy kalorie, ale też od razu oczyszczamy organizm. To jest naprawdę wszystko bardzo mądre, ja staram się to tylko podać w sportowym i bardziej przystępnym opakowaniu. Drugim dnem jest cała filozofia jogi i praca nad oddechem. Joga jest też bezkontuzyjna, nie obciąża stawów, wykonujemy naprawdę wymagające elementy, ale to nie jest podnoszenie ciężarów. Nie jest więc to takie przepalanie organizmu, nie wykańczamy go i nie korzystamy z naszych rezerw.
Męczymy się, ale do takiego stanu, który jest bardzo przyjemny. Stąd też mówi się, że dzięki jodze można się odchudzić. To prawda, bo jeżeli mocno się trenuje, to trzeba dużo zjeść. A jeżeli w jodze ten wysiłek jest taki umiarkowany, to nie potrzebujemy potem kurczaka z ryżem czy innego paliwa dla naszego organizmu. Nie ma takiej potrzeby. Tylko zjesz sobie sałateczkę z nasionami i to naprawdę ci wystarczy.
WP:
Czy strala joga jest dla każdego?
Nie ma przeciwwskazań. Jeżeli ktoś naprawdę ma problemy z kręgosłupem czy przepuklinę, to oczywiście nie ma sensu.Ale jeżeli kogoś tylko pobolewa odcinek lędźwiowy, wystarczy, że będzie po prostu pewne ćwiczenia wykonywać słabiej. Zawsze na zajęciach informuję, czego dana osoba nie powinna robić. Stralę ćwiczą nawet kobiety w ciąży, wiec skoro takie delikatne istoty mogą ją praktykować, chyba jest dla wszystkich.
WP: Jak najlepiej zacząć swoją przygodę z jogą?
Od razu i na pełnym ogniu. Zapisać się, wskakiwać na salę i śmiać się jak najwięcej. Nawet zrobić program Strong, na tyle ile się może. Bo każdy go zrobi. To jest właśnie atut tej metody. Na pewno na początku możemy mieć problemy z utrzymaniem równowagi na jednej nodze, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni, by balansować. Ale z czasem i to zacznie nam się udawać.
WP:
Opowiedz mi o programach, jakie składają się na strala Jogę.
Mamy trzy programy - Relaks, Energize i Strong. Każdy z nich w zależności od intensywności łączy 3 elementy - oddech, rozciąganie i wzmacnianie. Oczywiście Relaks najbardziej koncentruje się na uelastycznieniu naszego ciała i oddechu, a najmniej wzmacnianiu. Choć ten w moim wykonaniu jest nieco bardziej intensywny i energetyczny niż w wersji Tary. Energize ma znacznie więcej ćwiczeń wzmacniających. Dochodzą w nim takie elementy fitnessowe jak brzuszki, deseczka, pompki czy przysiady. Natomiast Strong to już jest ogień. Na całego wzmacnia ciało i jednocześnie je rozciąga.
Strala jest świetna z tego względu, że ma ona dwustronne i dwufazowe działanie. Nie tylko w jej trakcie skracamy mięśnie, ale nawet jak robimy pompki, to zaraz wyciągamy te mięśnie. Dlatego potem ciało tak pięknie wygląda, jest ładnie zarysowane i po prostu szczęśliwe.
WP:
A dlaczego nazwałaś swoją szkołę Yoga beat?
To jest to, o czym ty powiedziałaś. Normalnie gdy uczestniczyłam w zajęciach jogi i się zaśmiałam czy uśmiechnęłam do koleżanki, to prowadzący dziwnie na mnie patrzyli. Choć muszę przyznać, że czasem uwielbiam ciszę. W moich zajęciach element muzyki jest bardzo istotny i staram się wybierać bardzo fajne kawałki. Ta muzyka często pomaga mi uspokoić ludzi, motywuje do wytrzymania w pozycji i wejścia w odpowiedni rytm. Dlatego Yoga beat - bo rytm, bo bicie serca, bo właśnie beat muzyki.
WP:
Organizujesz też ciekawe eventy. Nawet w kilku z nich uczestniczyłam.
Mam nadzieję, że ci się podobało. Ostatnio zorganizowałam jogę wieczorową porą czyli „Joga by night” z didżejem na żywo, który miksował dla nas bardzo fajne kawałki. A my w rytm muzyki praktykowaliśmy jogę. Wydarzenie przyciągnęło samych pozytywnych ludzi, którzy chcieli dobrze się pobawić. Nigdy wcześniej nie byłam na czymś takim i muszę przyznać, że było to bardzo ciekawie doświadczenie. Mam też kolejne pomysły. Chciałabym zorganizować jogę na płynącej barce, jak tylko będzie troszkę cieplej. Jeżeli ta społeczność będzie się rozrastać, to dla mnie nie ma żadnych granic.