"Z facetem wszystko w porządku, to tam na dole coś nie gra". Książka, którą powinni przeczytać wszyscy faceci
Mężczyzna jest silny, samodzielny, a w sferze seksualnej zawsze chętny. Do tego oczywiście ma wzwód na zawołanie. W praktyce męska seksualności wygląda nieco inaczej. Za jej odczarowanie brawurowo i z humorem zabrało się dwóch mężczyzn. Po przeczytaniu ich lektury pomyślałam, że facet ma trudniej niż kobieta.
05.02.2018 | aktual.: 08.11.2018 16:17
"Sztuka obsługi penisa" to ponad trzystustronicowa rozmową seksuologa i terapeuty, Andrzeja Gryżewskiego z dziennikarzem Przemysławem Pilarskim, która w kilka dni po premierze wydawniczej wskoczyła na listę bestsellerów Empiku. Dopiero po lekturze widać, że to tytuł ironiczny. Zawiodą się wszyscy ci, którzy oczekują poradnika obsługi wyżej wymienionego narządu. To książka niezwykle ważna, biorąca na tapet rzadko podejmowany temat męskiej seksualności. A nie jest ona "prosta jak budowa cepa", jak w niewybrednym komentarzu, który można usłyszeć w stricte kobiecym gronie. To publikacja o tym, jak mieć penisa i nie zwariować. Jak się okazuje nie jest to takie proste.
Z książki wyłania się nie tyle obraz współczesnej męskiej seksualności, co portret naszych zabieganych czasów. Czasów, w których częściej widzi się kolegów z pracy niż partnera/partnerkę, a zbliżenia w stałych związkach bardziej niż "kochanie się" przypominają "uprawianie seksu". Coś, co kojarzy się ze żmudnym wypełnianiem wniosków w urzędzie niż wielkimi uniesieniami. W Japonii już niemal połowa par nie współżyje ze sobą, w Polsce dotyczy to co czwartego związku.
Samotny zdobywca
Mężczyzna współczesny jest w swoich problemach przede wszystkim bardzo samotny. Kobieta porozmawia o tym, co trapi ją w kwestiach seksualnych z przyjaciółkami czy nawet z dalszymi znajomymi. Facet przecież nie pójdzie do najlepszego nawet kumpla i nie powie "Ej, wiesz stary, ostatnio mi nie staje, co robić?". W męskim towarzystwie wypada mówić tylko o spektakularnych podbojach, nie o tym, że coś nie wychodzi. Nie są to też tematy, które panowie chętnie poruszają z partnerką.
– Męska przyjaźń jest często napędzana przez rywalizację – znów mówię to stereotypowo. Ale te stereotypy pracują w naszych głowach, pozornie mają oszczędzać energię wynikającą z dogłębnych analiz, mówią nam, jak mamy żyć i wyrządzają wiele szkód – mówi Gryżewski w "Sztuce obsługi penisa".
Do tego panowie, choć odczuwają silny związek ze swoimi penisami, które tytułują różnymi przydomkami, jednocześnie uważają ten organ do pewnego stopnia za ciało obce. To z penisem jest coś nie tak, bo z facetem zawsze wszystko jest w porządku. W pewnym sensie takie myślenie jest bardzo wygodne. Kto traktuje penisa jako oddzielny, nienależący do niego twór, nie będzie brał za niego odpowiedzialności. Ból kolana nie jest przecież naszą winą i podobnie będzie w tej optyce z dolegliwościami "tam na dole". Tyle że na problemy w tej sferze, tabletki nie są żadnym panaceum. Są za to idealnym środkiem zaradczym zdaniem lwiej części mężczyzn, którzy po raz pierwszy przekraczają progi gabinetu seksuologa. Gryżewski tłumaczy także złożone mechanizmy kształtowania się naszej seksualności, zdradzając jacy panowie będą fantazjowali o uczynnych pielęgniarkach i dlaczego na niektórych działają wydatne pośladki, a na innych niebieskie oczy.
Portret z penisem w tle
Z obserwacji Gryżewskiego wynika też, że mężczyźni szczególnie zaangażowani w pracę zawodową zaczynają przekładać korpofilozofię na inne dziedziny życia. Facet po 10 czy 12 godzinach w pracy, spięty, ze zbolałym krzyżem, cały dzień jedzący byle co i zapijający kawą nie będzie seksualnym predatorem. Problem polega na tym, że uważa, że to jego wina. Tylko że ludzie mają swoje granice – i psychiczne i fizyczne.
Gryżewski opowiada o prostej, ale i żelaznej zasadzie seksualności – żeby krew spłynęła do członka mężczyzna musi być odpowiednio rozluźniony. Nasze czasy z odmawiania sobie snu uczyniły cnotę, podobnie jak religia uczyniła ją z odmawiania sobie seksu. Tyle że testosteron jest produkowany podczas snu. Nie trzeba być wybitnym biologiem, żeby zorientować się, że zarwane noce prędzej czy później przełożą się na problemy ze wzwodem.
Seksuolog zdradza, że ostatnio nikt nie przyprowadza do niego tak często swoich partnerek, jak zwolennicy prawicy. Skarżą się na obniżony popęd seksualny u kobiet, zupełnie nie łącząc go z lękiem o ewentualną ciążę. Panujący w Polsce klimat polityczny, w którym seksualność kobiet podlega coraz liczniejszym ograniczeniom nie pozostaje bez wpływu na to, co dzieje się w naszych sypialniach.
Wszystko płynie
Panowie odczarowują męskie możliwości seksualne o których nikt nam w szkole nie powiedział. Możliwości, o których większość z panów czerpie wyobrażenia z pornografii, a także ze swoich pierwszych doświadczeń. W początkach swojego życia seksualnego mężczyźni są zawsze w pełnej gotowości. Naga kobieta – i wzwód, partnerka w bieliźnie – to samo.
Niesamowicie trudno im zrozumieć, że to nie będzie tak wyglądało w nieskończoność. Około 35. roku życia u mężczyzn zanika coś takiego, jak automatyczna erekcja, znaczy to tyle, że członek musi być stymulowany mechanicznie, żeby doszło do wzwodu. Gryżewski przytacza też metaforę koszyka, czyli zbioru określonych bodźców, które muszą zostać spełnione, żeby mężczyzna odczuwał pożądanie. Im facet starszy, tym więcej warunków musi zostać spełnionych. Młodemu chłopakowi może wystarczyć zapach perfum i widok opiętych jeansami pośladków. Sztuka polega na umiejętności rozpoznawania, co musi się w takim "koszyku" znaleźć. Być może będzie to tylko butelka wina, piękna bielizna i poczucie bliskości, ale tych czynników może być o wiele więcej.
Co ciekawe, kiedyś utrzymanie wzwodu było wspomagane przez kość. Można ją nadal znaleźć w prąciach wielu kręgowców, u ludzi jednak zanikła w drodze ewolucji. Jedna z teorii mówi, że powodem były kobiety, które preferowały mężczyzn pałających do nich prawdziwym pożądaniem, a nie automatycznym wzwodem dyktowanym przez naturę.
Czego Jaś się nie dowiedział, tego Jan nie będzie wiedział
Gryżewski i Pilarski metodycznie omawiają wszystkie zmiany, jakie następują w męskiej seksualności z wiekiem. Choćby siła wytrysku. Niejeden 40-latek jest przerażony, że ejakulacja w jego wykonaniu nie przypomina już koncertu fontann, tymczasem to najnaturalniejsza pod słońcem kolej rzeczy. Wedle badań sperma mężczyzn przed 30. rokiem życia jest wyrzucana na odległość 30-60 cm, po trzydziestce to już kilkanaście centymetrów, natomiast w okolicach 40. roku życia nasienie będzie raczej wypływało, niż wytryskało. Podobnie sprawa ma się z długością wzwodu – do około 25. roku życia trwa nawet do godziny, a potem sukcesywnie się skraca, żeby około sześćdziesiątki trwać 10 minut. Nie ma się czym przejmować – wszak średnia długość stosunku od lat nie przekracza 3 minut, a zatem starczy i 10.
Wszystkich nas paraliżują te same lęki i problemy, które hamują seksualność. Problemy w znalezieniu sobie odpowiedniego partnera, przekonanie o własnej nieatrakcyjności, strach przed ojcowstwem/macierzyństwem, wstyd przed wypróbowaniem czegoś nowego – doświadczamy tego na różnych etapach życia wszyscy bez wyjątku. Ze sporym prawdopodobieństwem doświadczyli tego i Andrzej Duda i Brad Pitt. Seksualność zarówno kobiet, jak i mężczyzn przeżywa rozmaite zmiany i fluktuacje w ciągu całego życia. Powinniśmy odrobić lekcję, której nie zapewniła nam szkoła, rodzina ani przyjaciele. Najlepiej przy pomocy takich źródeł, jak rozmowa Gryżewskiego i Pilarskiego. Bez zakłamywania rzeczywistości i obietnic, że będzie jak na filmie.