Zarabiają około 8 tysięcy miesięcznie. Nie stać ich na własne mieszkanie
Mówi się, że kredyt hipoteczny jest bardziej wiążący niż przysięga małżeńska. Te pary o kredycie mogą tylko pomarzyć, jednak ich miłość scala umowa o wynajem mieszkania. – Musimy odłożyć 80 tys. złotych, to jest kwota nieosiągalna – mówi Ola, która od lat mieszka w kawalerce.
07.01.2020 | aktual.: 21.08.2020 13:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa od 18 lat mieszka w wynajętym mieszkaniu – chociaż lokalizacje się zmieniały, to umowa zawsze pozostawała ta sama. – Wyprowadziłam się z rodzinnego domu, gdy tylko skończyłam 18 lat. Na początku mieszkałam z mężem, oczywiście wynajmowaliśmy kawalerkę. Nie pochodzę z bogatej rodziny, dlatego nie mogłam liczyć na wsparcie ze strony rodziców. Na starcie miałam męża, który mnie wspierał i myślałam, że razem damy radę – opowiada kobieta.
Ewa zaszła w ciążę i musiała porzucić dorywczą pracę, która była ich źródłem dochodów. – Jedna ciąża, potem druga i trzecia i kolejne. W międzyczasie mój związek zmienił się w toksyczną relację. Były mąż potrafił tylko brać i brać, a od siebie nie dawał nic – relacjonuje.
36-latka zakończyła swoje małżeństwo, jednak to nie zmieniło jej sytuacji mieszkaniowej. Kobieta nadal wynajmuje kawalerkę, w której mieszka z pięciorgiem dzieci. – Moje dochody to aktualnie około 6 tys. złotych, przy piątce dzieci ciężko jest coś odłożyć – tłumaczy.
Zobacz także: Siłaczki odc. 6. Cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują
Ewa oswaja się już z myślą, że w przeciągu najbliższych lat nie będzie jej stać na kupno własnego "m", ale nadal frustrują ją pewne zasady. – Denerwuje mnie oddawanie pieniędzy co miesiąc właścicielowi i mam już dosyć strachu, że w każdym momencie ktoś może wyrzucić mnie i moje dzieci. Dobija mnie też myśl, że nie mogę zrobić remontu. Znaczy mogę, ale nie ma to sensu, bo przecież nie zabiorę płytek czy farby ze ścian – mówi.
Ewa stara się jednak myśleć pozytywnie i rozważa wyjazd za granicę. – Może za trzy, cztery lata, kiedy moje dzieci już podrosną i ustatkuję swoją sytuację z partnerem, spakujemy walizki i wyjedziemy. W końcu żadne mieszkanie mnie tu nie trzyma – żartuje kobieta.
Socjolog Mikołaj Lewicki zauważa, że jest duża grupa osób, która nie kwalifikuje się do przydziału mieszkania socjalnego i najem jest dla niej bardzo poważnym obciążeniem domowego budżetu. – Ta grupa rośnie i maleje w zależności od koniunktury rynkowej, chociaż w Polsce jest ona relatywnie duża. Wynika to z tego, że mieszkania w naszym kraju są bardzo drogie w stosunku do zarobków i nie ma sensownych ofert dla osób, których dochody nie kwalifikują się na zakup mieszkania na własność – tłumaczy specjalista. – Ale jednocześnie są powyżej wszelkich możliwości uzyskania mieszkania socjalnego, zaś przy mało konkurencyjnym rynku najmu pozostaje im "przepłacać" za relatywnie niski komfort zamieszkiwania
Mikołaj Lewicki tłumaczy, że w Polsce od ponad 30 lat panuje zjawisko deficytu mieszkaniowego. – To oznacza, że mamy dużo więcej samodzielnych gospodarstw domowych niż mieszkań. Czyli w domu żyje np. dorosły syn z rodzicami. Prościej mówiąc, żyjemy w zatłoczonych mieszkaniach – mówi.
Na początek ślub, potem mieszkanie
W podobnej sytuacji co Ewa znajdują się Tomek i Ola. Para jest ze sobą od 5 lat, a umowa wynajmu mieszkania łączy ich od czterech. Aktualnie mieszkają w 38-metrowej kawalerce, za którą co miesiąc płacą 2,2 tys. złotych. – Razem zarabiamy około 8 tys. miesięcznie. Może wydawać się dużo, ale po wszystkich opłatach, wydatkach, zostaje niewiele na odłożenie. W tej chwili nie możemy też liczyć na wsparcie rodziców, przez różne sytuacje losowe nie są w stanie nam pomóc – opowiada Ola.
Para myśli również o ślubie. – Jesteśmy zaręczeni, chociaż nie mamy ustalonej daty ślubu, to już wiemy, że będziemy musieli zapłacić za nie sami, dlatego odkładanie na mieszkanie przedkłada się w czasie o jakieś 20 lat – żartuje 24-latka.
Ola i Tomek myśleli o kredycie, jednak informacja o wkładzie własnym skutecznie ich odstraszyła. – Mama Tomka jest analitykiem kredytowym i powiedziała, że przy naszych oczekiwaniach co do mieszkania będziemy musieli odłożyć 80 tys. złotych. Na ten moment ta kwota jest nieosiągalna. Oczywiście, nie myślimy o 200-metrowym penthousie, ale o zwykłej kawalerce – mówi dziewczyna.
Para już kilkukrotnie musiała zmieniać adres. – Raz właściciel wypowiedział nam umowę ot, tak i musieliśmy na gwałt czegoś szukać. To chyba w tym wszystkim jest najgorsze, ta niepewność, przeprowadzki i brak stabilizacji. Nie możemy zrobić tam remontu, czy urządzić po swojemu, bo nie ma sensu inwestować w cudze mieszkanie – opowiada Ola.
Jak na razie para odpędza od siebie myśl, że przez najbliższe kilkadziesiąt lat nie zamieszka na swoim. Boją się jednak, że przełom nigdy nie nastąpi i już zawsze będą musieli uzależniać swoje życie od czyjegoś mieszkania.
Doradca finansowy Konrad Pluciński z Totalmoney.pl wyjaśnia zasady kredytu hipotecznego. – Jeśli chcemy wziąć kredyt hipoteczny, musimy posiadać zdolność kredytową oraz wkład własny. Banki wymagają od nas 20 proc. wartości nieruchomości lub 10 proc. pod warunkiem wykupienia dodatkowego ubezpieczenia. Mogą to być pieniądze, które wpłacimy sprzedającemu lub deweloperowi, ale warto pamiętać, że w niektórych przypadkach może być to również zabezpieczenie na drugiej nieruchomości. Na przykład mieszkaniu należącym do rodziców – tłumaczy.
Ekspert zdradza również, w jaki sposób możemy zwiększyć swoją zdolność kredytową, co na pewno ułatwi staranie się o wsparcie banku. – Im wyższe dochody i mniejsze zobowiązania, tym wyższą zdolność kredytową posiadamy. O ile dochodów nie zwiększymy z dnia na dzień, to często udaje się pozbyć niepotrzebnych obciążeń. Zamknięcie karty kredytowej, czy wcześniejsza spłata kredytu gotówkowego często może zwiększyć naszą zdolność nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Banki umożliwiają również przystąpienie do kredytu z rodzicami, których dochody mogą pozytywnie wpłynąć na zdolność kredytową. Z tego rozwiązania często korzystają młodzi ludzie. W takim przypadku bank skróci jednak okres kredytowania, dostosowując go do wieku najstarszych kredytobiorców – wyjaśnia.
Specjalista z Totalmoney.pl wspomina również o nowym programie "Mieszkanie+", który ma pomóc młodym w zakupie własnego, wymarzonego kąta.