Zmowa byłych żon polityków
Miłość i polityka
10.07.2009 | aktual.: 24.06.2010 16:35
Jest pierwszą porzuconą przez polityka żoną, która walczy o swoje prawa. Po rozstaniu z Januszem Palikotem Maria Nowińska chce pociągnąć za sobą inne: Elżbietę Pawlak, Małgorzatę Gosiewską, Marię Marcinkiewicz.
Elżbieta Pawlak wciąż oficjalnie jest żoną byłego premiera Waldemara Pawlaka. Chociaż od wielu lat żyją w separacji, nie mają rozwodu. – Mąż nie wspomina o rozwodzie, a ja nie pytam – wyjaśnia. Od rozwodu Joanny Dorn czy Marii Nowińskiej, byłej żony Janusza Palikota, minęło kilka lat. Świeżo po rozwodzie jest Maria Marcinkiewicz.
Rodziny i kariery polityczne swoich mężów dotychczas traktowały jak świętość. Ich romanse przyjmowały z godnością. Milczały i czekały na opamiętanie. Były naiwne, licząc, że będzie jak dawniej. Zwiodły je niedawne deklaracje eksmężów. Waldemar Pawlak nieraz podkreślał swoją religijność, przywiązanie do wartości chrześcijańskich. W hasłach wyborczych prezentował się jako przykładny mąż i ojciec. O przywiązaniu do żony i dzieci często wspominał Kazimierz Marcinkiewicz: „Maryla zawsze była ze mną. Razem budowaliśmy rodzinę. Zawsze wspierała mnie i pomagała, najpierw w pracy zawodowej nauczyciela, a później w działalności opozycyjnej (…). Bez niej, bez naszej miłości i przyjaźni nie byłbym w stanie zrobić niczego”.
Teraz zdradzone i porzucone zaczynają dochodzić swoich praw. Maria Nowińska toczy publiczną wojnę z Januszem Palikotem o majątek. Według niej to kobiety są zwykle pokrzywdzoną stroną w rozwodzie. Stąd pomysł, żeby powołać Stowarzyszenie Porzuconych Żon. Nie po to, by brać odwet, czy mścić się na byłych mężach, którzy nadal błyszczą na salonach politycznych. Ale żeby dać wsparcie innym kobietom, które znalazły się w takiej sytuacji. Jeśli stowarzyszenie powstanie, Nowińska liczy, że szeregi może zasilić całkiem spore grono dawnych żon polityków.
Sublokatorka bez praw
Kiedy Elżbieta Pawlak dowiedziała się, że jej mąż, wówczas premier, romansuje w Warszawie z sekretarką, poczuła się bezradna. Miała wtedy 32 lata, troje dzieci (najmłodszy synek roczek). Całymi latami żyła w cieniu męża, na jego garnuszku, na każdym kroku strofowana przez teściów, którzy stali za synem. Krytykowali jej gust, sposób wysławiania się, wszystko. Milczała. Dla dobra dzieci i dla dobra kariery Waldemara.
Trzy lata temu złożyła do sądu pozew, w którym oskarżyła męża i teściów o psychiczne znęcanie się. – Kiedy mąż nie płacił za energię, wyłączyli mi prąd. Miałam tego dość i napisałam pozwy. Pierwszy do prokuratury w Gostyninie z zarzutem, że mąż i teściowie znęcają się nade mną psychicznie. Umorzono postępowanie, więc odwołałam się do prokuratury w Płocku. Drugi pozew trafił do Sądu Okręgowego w Płocku.
Sąd jednak nie dopatrzył się znamion czynów zabronionych, sprawa przycichła. Ale Elżbieta nie jest już tą niewierzącą we własne siły dziewczyną ze wsi. Stała się świadomą, wykształconą kobietą. Skończyła studia na Uniwersytecie Łódzkim. Jest dumna, że udało jej się samej wychować dwóch synów i córkę. Było ciężko, od męża domagała się przynajmniej godnych alimentów. Gdy sprawa alimentacyjna znalazła się na wokandzie, majątek Pawlaka zaczął gwałtownie topnieć. Niedługo potem były premier wystąpił do sądu z wnioskiem o obniżenie wysokości alimentów. Przegrał, a w mediach dywagowano, jak mogło do tego dojść. Waldemar Pawlak zawsze uchodził za jednego z bardziej majętnych polityków. Był m.in. posłem na Sejm RP, prezesem zarządu Warszawskiej Giełdy Towarowej, prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej. Szacowano, że w skali roku zarabiał ok. 300 tys. zł. Tymczasem z jego deklaracji
majątkowej wynikało, że nie ma nic poza 6-letnią skodą fabią i 27-hektarowym gospodarstwem rolnym we wsi Kamionka na Mazowszu.
– Jeżeli chodzi o dom, to mieszkają tam moi rodzice. Przekazałem go w formie darowizny – tłumaczył się Pawlak, który zamieszkał w Żyrardowie, w 114-metrowym apartamencie należącym do jego partnerki. Były premier nie wykazał też udziałów w firmach, bo wszystkie podarował albo sprzedał. Prezydentem Fundacji Partnerstwo dla Rozwoju zrobił swoją 71-letnią matkę. Elżbieta Pawlak może powiedzieć, że wygrała batalię o alimenty: – Mąż regularnie płaci tyle, ile przyznał sąd, 4 tys. zł na mnie i na syna, pozostałe dzieci są już dorosłe.
Dwa miesiące temu zmarł teść. W domu pozostała teściowa. A Elżbieta jako sublokatorka nie ma tu nadal żadnych praw.
Walka o 40 milionów
Maria Nowińska, była żona Janusza Palikota, czuje się oszukanym wspólnikiem spółek akcyjnych, które założyli wspólnie: – W czasie rozwodu mój były mąż dokonał szeregu transakcji finansowych niezgodnych z prawem. Sprawę bada prokuratura warszawska. Mam nadzieję doczekać się sprawiedliwego wyroku.
Maria nie chce wracać do przeszłości. Była w związku z Palikotem przez 15 lat. Sprawy osobiste dawno sobie ułożyła i raczej nie może mieć o to do niego pretensji, bo sama odebrała męża innej. Dziś żąda od swojego eksmęża 40 milionów złotych, czyli połowy z tego, co według niej udało mu się wywieźć za granicę. Złożyła już w lubelskiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłego męża. Podejrzewa też, że zdążył przed rozwodem w 2005 roku ukryć przed nią majątek na Karaibach, wyprowadzając go do kontrolowanej przez siebie fundacji JP Family Foundation. Palikot zaprzecza. A interesy Nowińskiej reprezentuje Roman Giertych, który jako jeden z nielicznych odważył się zmierzyć z posłem.
Niedawno Maria Nowińska wysłała list do Sejmowej Komisji Etyki Poselskiej. Prosi w nim liderów PO, żeby nie korzystali z pieniędzy Palikota, bo nie należą wyłącznie do niego. A ona nie ma ochoty sponsorować drogiej kampanii wyborczej czy wkładek reklamowych do gazet. Zdenerwowała się, gdy miejscowa gazeta ostatnio wspomniała, że Palikot nie rozliczył się z fiskusem, bo… nic nie zarobił w 2008 roku i żył z oszczędności.
– To z czego utrzymuje cztery rezydencje, sześciu ochroniarzy i samolot? Z czego organizuje rauty dla notabli z Platformy? – pyta. Czuje żal, że jest traktowana jako mściwa żona, która chce od byłego męża wyszarpnąć, co się da, a nie jak równorzędna partnerka w interesach, które przyniosły fortunę. – To stała taktyka biznesmenów: ukrywanie dochodów i zakładanie anonimowych kont w tak zwanych rajach podatkowych, byle tylko nie podzielić się z żonami. Myślę, że podobne kłopoty mogą dotknąć wiele byłych żon, będących wspólniczkami w interesach. Prawo stoi po stronie korporacji, a nie pojedynczej kobiety. Ale będę walczyć – dodaje Nowińska.
Przewodniczący pomoże
Skargi żon na polityków z najwyższej półki to w polskiej polityce nowość. Mogą też bardzo zaszkodzić w karierze. Ale czy pomogą żonie polityka? Taką wiarę miała Joanna Dorn w PiS i się nie zawiodła. Poskarżyła się przewodniczącemu partii, kiedy jej mąż wystąpił do sądu o obniżenie alimentów na dwie nastoletnie córki – Marię i Zofię. Z osobistej sprawy zrobiła się głośna afera, zataczająca szersze kręgi.
W kolejce pokrzywdzonych ustawiła się zaraz Małgorzata Gosiewska, była posłanka V kadencji Sejmu. Rzuciła rękawicę eksmężowi, kiedy ośmielił się przypominać Dornowi o przestrzeganiu wartości chrześcijańskich w życiu osobistym. Czujna żona postanowiła, że o pieniądze – wyższe alimenty na 15-letniego Eryka – będzie się biła publicznie. Jako polityk musiała liczyć się z tym, że podejmuje próbę kompromitacji szefa klubu PiS. Poskarżyła się więc na łamach gazet, że Gosiewski płaci na swoje dziecko 700 zł, a stać go na dużo więcej. – Chciałabym, żeby była to kwota, która pozwoli mi utrzymać dziecko na odpowiednim poziomie, choćby w części porównywalnym do poziomu, na jakim żyją pozostałe dzieci pana Przemysława. Chodzi o to, by pamiętać, że ma się dzieci. W tym roku syn nie był nawet na wakacjach, bo mnie na to nie stać – wyznała.
Miała opowiedzieć więcej sensacyjnych historii o eksmałżonku w programie Ewy Drzyzgi, ale skończyło się jedynie na zwiastunach „Rozmów w toku” w telewizji i internecie. Mówiła o tym, że ich syn bardzo przeżył rozstanie z ojcem. Dodawała, że zły tatuś nie wykazywał inicjatywy spotykania się z nim. Wyprowadziła się od męża, bo mieszkanie nie było jej. Na zarzuty byłej synowej odpowiedziała matka Gosiewskiego: – Mój syn zawsze dbał o Eryka, pamiętał o każdych jego świętach, wysyłał prezenty.
Sam poseł też musiał się bronić. Zapewnił więc, że kocha wszystkie swoje dzieci. Oprócz Eryka ma 8-letnią Kingę i 6-letniego Miłosza. Płaci zaś tyle, ile nakazał sąd. Wyjaśniał, że teraz była żona zaproponowała alimenty niemal w wysokości połowy jego wynagrodzeń i sprawa jest w sądzie.
Co nie zabije, to wzmocni
Porzucone żony polityków nie mają złudzeń, że eksmężowie stosują dyplomatyczne wybiegi, aby wykręcić się od płacenia na dom i dzieci. Maria Nowińska śmieje się, że mąż, uporczywie unikający uczciwego rozliczenia się z nią w interesach, opowiada publicznie o etyce w biznesie. Według niej prawie się nie zdarza, aby w takich sytuacjach wygrała kobieta. Może z jednym wyjątkiem. Kiedy Andrzej Pęczak, łódzki baron SLD, odsiadywał wyrok, jego żona Dagmara wystąpiła o rozwód. Dziś Pęczak skarży żonę, że odmawia mu pomocy, odkąd został bez środków do życia. Zarzuca jej przywłaszczenie wspólnych dóbr od pościeli po wieczne pióro, prezent od Leszka Millera.
Ze wszystkich eksżon nie skarży się tylko Maria Marcinkiewicz. Z nikim nie chce rozmawiać, zwłaszcza z dziennikarzami. W małżeństwie z Kazimierzem wytrwała 28 lat, wychowała mu czwórkę dzieci. Dwaj synowie i córka to już ludzie dorośli. Tylko Piotrek jest nastolatkiem. Maria jest już po rozwodzie. Były premier może na nowo układać sobie życie u boku młodziutkiej Isabel.
Raz jeden tylko Maria została zacytowana w prasie. Załamana niefrasobliwym zachowaniem męża, powiedziała wtedy, że musi dać sobie radę bez niego, a co jej nie zabije, to ją wzmocni. Romans męża przeczuwała, po szczegóły odesłała do niego. Z niedowierzaniem słuchała jego wynurzeń o tym, jak bardzo czuł się samotny. – Zacząłem żyć w zupełnie innym świecie, do którego moja rodzina dołączyć nigdy nie chciała, nawet wówczas, gdy byłem premierem, czy gdy w Londynie wynająłem duży dom. Rodzina domagała się, bym rzucił to wszystko i wrócił do Gorzowa. Nie potrafiłem!
Jeszcze rok temu Maria na blogu męża, bawiącego w Londynie, mogła przeczytać słowa adresowane do siebie: „Kocham cię, a kochanie moje to rozstania i powroty – często nucę to za Korą swojej żonie. Mam dom, prawdziwy i ciepły. Wiem, że jest nie tylko moim domem. Wrócę do niego dokończyć życia, gdy zrobię wszystko, co postanowiłem, co zaplanowałem albo uznałem za ważne do wykonania”.
Niedługo potem sam nagłośnił sprawę swojego rozwodu i nowej miłości. Majątkiem były premier sprawiedliwie się podzielił.