Została zaatakowana w tramwaju. Dyrekcja MPK się tłumaczy
Jedna z mieszkanek Wrocławia opisała w sieci bulwersujące zdarzenie, które przytrafiło jej się podczas jazdy wrocławskim tramwajem nr 8. Z relacji kobiety wynika, że została zaatakowana przez agresywnego współpasażera, a motorniczy w ogóle nie chciał udzielić pomocy.
03.02.2019 | aktual.: 03.02.2019 21:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"W środku dnia na pętli tramwajowej przy ul. Zawalnej, w tramwaju linii numer 8 zostałam zaatakowana przez agresywnego mężczyznę. Mężczyzna ten wcześniej sterroryzował pasażerów tramwaju celując do nich z zaciśniętych pięści i wykrzykując groźby pobicia i śmierci" - czytamy we wpisie kobiety.
Autorka relacjonuje, że podeszła do motorniczego z prośbą o pomoc,ale ten miał odpowiedzieć jej, że nie będzie interweniował. "W tym momencie bandzior dopadł mnie przy przy otwartych drzwiach motorniczego, uderzając mnie nimi wypchnął z tramwaju, szarpiąc mną obrzucał mnie wyzwiskami i nadal wykrzykiwał groźby pobicia i śmierci. Udało mi się wyrwać i uniknąć wymierzanych we mnie ciosów z zaciśniętych pięści. Gdyby nie interwencja jednego z pasażerów, prawdopodobnie zostałabym skatowana na oczach świadków i motorniczego" - czytamy we wpisie kobiety.
Kobieta twierdzi, że pracownik MPK w żaden sposób nie udzielił jej pomocy, a co więcej - miał kontynuować kurs, chociaż kobieta prosiła go, żeby zatrzymał się na przystanku, aż do momentu przyjazdu policji. W tramwaju nie było monitoringu, dlatego Dagmarze ciężko jest udowodnić swoją rację.
Jak się późńiej okazało, funkcjonariusze również mieli zbagatelizować zgłoszenie zaatakowanej pasażerki: "Policjant na 112 informuje mnie, że nie wyśle patrolu, bo zarówno sprawca jak i przewoźnik MPK oddalili się z miejsca zdarzenia. Na komendzie dowiaduję się, że moja sprawa nie może być ścigana z urzędu, gdyż do żadnych trwałych obrażeń, utrzymujących się powyżej siedmiu dni nie doszło" - pisze.
Kobieta wysłała pisemną skargę do dyrekcji MPK Wrocław, która w odpowiedzi napisała, że nie może zająć wyraźnego stanowiska."Nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że motorniczy dokonał niewłaściwej oceny sytuacji, gdyż opowiedzenie się po jednej ze stron mogło doprowadzić do eskalacji napięcia.Przykro mi bardzo, że stała się Pani obiektem agresji ze strony współpasażera. Niestety przewoźnik nie ma wpływu na niewłaściwe zachowanie pasażerów, ale bardzo za nie przepraszam”.
Poprosiliśmy rzecznika MPK Wrocław o bardziej szczegółowe uargumentowanie odpowiedzi. Czekamy na odpowiedź.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl