Została zgwałcona. Musiała oglądać pościel z policjantką

Ola została zgwałcona. Sprawca podał jej pigułkę gwałtu. Kobieta za namową bliskich postanowiła zgłosić sprawę, jednak zanim podjęto działania, wielokrotnie odbijała się od ściany. Takich przypadków w Polsce jest niestety więcej.

Procedury sprawiają, że ofiary gwałtów rezygnują ze zgłoszeń
Procedury sprawiają, że ofiary gwałtów rezygnują ze zgłoszeń
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

22.02.2024 | aktual.: 22.02.2024 16:26

Historię kobiety, której imię celowo zmieniono, opisała na stronie Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw Lidia Mazowiecka, szefowa wspomnianej fundacji. Na jej przykładzie pokazała, jak w praktyce funkcjonują obowiązujące w Polsce przepisy.

Choć celem procedur ma być uniknięcie wtórnej wiktymizacji ofiar oraz przeprowadzenie skrzywdzonej osoby jak najdelikatniej przez kolejne etapy postępowania, jak pokazuje opisany przypadek, ofiary wciąż zderzają się z bezdusznością systemu i funkcjonariuszy.

Wstrząsająca historia ofiary

Ola została zgwałcona we własnym mieszkaniu. Za namową rodziny i przyjaciół już następnego dnia umówiła się na konsultację z wenerologiem i przyjęła pigułkę "dzień po". Zgodnie z sugestią lekarza, zgłosiła się też do szpitala, jednak w dwóch placówkach odmówiono jej badania ze względu na brak skierowania. Z kolei prywatnie ginekolog nie mógł zgłosić sprawy na policję, ponieważ nie był uprawniony do wykonania badania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Po kilku dniach od gwałtu zgłosiła sprawę do prokuratury. Jak się okazało - sprawa nie została od razu rozpatrzona ze względu na sezon urlopowy. Po kilku dniach zadzwoniła do niej prokuratorka z pretensjami, że zgłasza się tak późno. Po kolejnych dniach zamieszania, dziewczynę wezwano na komendę. Zgłosiła się z pościelą oraz nagraniem, które zabezpieczyła na własną rękę.

Na komendzie okazało się, że Ola musiała nie tylko oglądać nagranie z monitoringu, ale także razem z funkcjonariuszką przeglądnąć przyniesioną przez nią pościel, na której były ślady gwałtu.

Zatrważające statystyki

Lidia Mazowiecka, szefowa Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw, w rozmowie z Onetem przyznała, że postępowanie karne jest dla ofiary "drogą przez mękę". - Jeśli się kończy jakimkolwiek wyrokiem, to mimo wszystko przynosi ulgę ofierze, bo sprawca poniósł karę - podkreśla.

Niestety - jak wynika ze statystyk prowadzonych przez kobiece organizacje - nawet 70 proc. tego typu spraw jest umarzana. Według danych policji, co roku do gwałtów dochodzi od 1800 do 2300 razy. Z kolei jak wynika ze statystyk Niebieskiej Linii, o których pisze Onet, rocznie ofiarami gwałtów pada 30 tys. kobiet, choć liczba może być nawet dwa razy większa, ponieważ wiele ofiar nie zgłasza przestępstwa ze strachu lub wstydu.

- Teoretycznie dane statystyczne dotyczące przestępstwa zgwałcenia pokazują w Polsce tendencję spadkową. Inaczej niż w zdecydowanej większości państw UE (...). Na dane te wpływają i to znacznie różnice w sposobie rejestrowania przestępstwa zgwałcenia, czy brak zaufania do Policji i w związku z tym niezgłaszanie ich — tłumaczy Mazowiecka.

Jej zdaniem, potrzeba odpowiednich szkoleń dla przedstawicieli organów ścigania, aby mieli świadomość, gdzie ofiary mogą otrzymać pomoc i jak w ogóle ze skrzywdzonymi rozmawiać. Dodaje, że wciąż można zaobserwować stereotypowe podejście do ofiar gwałtów wśród funkcjonariuszy.

Fundacja Pomocy Ofiarom Przestępstw rozpoczęła specjalną kampanię "Na gwałt", która ma na celu uświadomić społeczeństwo, jak gwałt wpływa na życie ofiary. Poruszono w niej także wątki wtórnej wiktymizacji ofiar, czyli m.in. sugerowania, że ubiorem lub zachowaniem sprowokowała sprawcę do takiego czynu. Fundacja chce też, aby każda ofiara mogła skorzystać z pomocy asystenta, który m.in. pomagałby jej przejść przez cały proces zgłoszenia przestępstwa.

- I na koniec taka moja nadzieja, że proponowane zmiany, a także kampania społeczna "Na gwałt" doprowadzą do tego, że ofiara nie będzie tak jak Ola: osamotniona, mierząca się z lękiem, wstydem i poczuciem bezsensu, nie będzie sama zbierała dowodów, szukała lekarzy, i czuła się jak kłamczuch - komentowała Lidia Mazowiecka.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)