Została zgwałcona przez ratownika medycznego. Potem nie chcieli z nią pracować
Aleksandra została zgwałcona w nocy z 12 na 13 września 2013 roku w Kaliningradzie. Oprawcą był jeden z ratowników medycznych elbląskiego szpitala. Zgwałcił ją dwukrotnie. Teraz o konsekwencjach tamtej nocy mówi w "Wysokich Obcasach".
Aleksandra na co dzień pracuje jako tłumaczka. O tym, co wydarzyło się 6 lat temu, postanowiła opowiedzieć na łamach "Wysokich Obcasów". W rozmowie z Paulą Szewczyk wspomina o konsekwencjach, które będą się za nią ciągnąć do końca życia.
– Gwałt śni mi się po nocach, budzę się zlana potem – opowiada kobieta. – Wychodzę gdzieś i widzę kogoś podobnego do tego faceta i paraliżuje mnie lęk. Nie wracam nigdy sama wieczorami, od lat jestem na lekach, mam ciągłe migreny i dużo częstsze ataki padaczki niż kiedyś. Bo gwałt to tylko początek. Myślimy, że to najtrudniejszy moment, ale potem jest drugi gwałt na psychice i kolejny na rodzinie, i to taki przedłużony w czasie.
Kobieta wspomina także, że sam gwałt nie był pierwszą traumą, która ją czekała. Zeznania składane na policji były niezwykle wyczerpujące psychicznie. Obrońcy pytali ją o to, jakiego penisa miał gwałciciel, czy miał owłosienie, czy ktoś jej robił kiedyś nagie zdjęcia. Czy piła, zanim została zgwałcona.
– Dalej – w co byłam ubrana, jakiego koloru miałam majtki i dlaczego akurat takiego, czy moja spódnica była krótka, czy może aby nie za krótka? – wraca do wspomnień w "Wysokich Obcasach". Pytano ją o to, jakie miała kolczyki, dlaczego je włożyła. Padło też pytanie o to, z kim sypia.
– Mój mecenas chciał zareagować, ale zdążyłam odpowiedzieć: "Z mężem, a z kim mam sypiać?" – mówi kobieta. – Wtedy się tłumaczyłam, potem dotarło do mnie, że mogłabym spać z połową Elbląga i nie powinno to mieć żadnego znaczenia.
Aleksandra opowiada także, z jak niesprawiedliwym traktowaniem spotkała się po tym, jak zaczęła głośno mówić, że została zgwałcona. Jej koleżanki potrafiły mieć za złe, że chciała o tym rozmawiać. Zarówno ona, jak i jej mąż Michał zaczęli mieć problemy z pracą. Potrafiła usłyszeć, że z nią nie będą współpracować, bo jest "tą zgwałconą". A koniec końców kary, które ponieśli oprawcy, były absurdalnie niskie w porównaniu do krzywdy, którą jej wyrządzili.
Jej tata do końca życia wierzył, że ci mężczyźni skończą w więzieniu. Niestety zmarł podczas procesu.
– W 2015 roku obaj sprawcy zostali uznani za winnych, ale kary były śmiesznie niskie – opowiada kobieta. – Dla gwałciciela dwa lata, dla molestującego osiem miesięcy – obaj dostali je w zawieszeniu. Mogli wrócić do pracy, do życia, jakie mieli przedtem. Dziś tamten rozczarowujący wyrok wydaje się wysoki, biorąc pod uwagę, że w ciągu kolejnych kilku lat jeden z oskarżonych został uniewinniony, a drugi, chociaż skazany na dwa lata więzienia, do dziś chodzi wolny – dodaje Aleksandra.
Źródło: Wysokie Obcasy
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl