Związane włosy, twarz bez makijażu. Bierzemy pod lupę dress code w szkołach podstawowych
Polska szkoła po reformie edukacji kojarzy się z wielką falą zmian, jakie zaszły w podstawie programowej i statutach. Oznacza to, że uczniowie będą musieli dostosować się do wielu, nowych, a niekiedy również mocno restrykcyjnych zasad zawartych w szkolnych regulaminach. Wiązanie włosów, zmywanie makijażu i zakaz noszenia niektórych części garderoby – czy szkolny dress code jest naprawdę aż tak ważny?
Konieczność naniesienia zmian w statutach nakazuje artykuł 193 przepisów wprowadzających ustawę o prawie oświatowym. Dyrektorzy szkół wzięli pod lupę wygląd ucznia. W Szkole Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Glinojecku uczniom zabrania się malować włosy, oczy, usta i paznokcie. Zapytaliśmy dyrekcję szkoły, z czego wynikają takie restrykcje skierowane głównie do dziewczynek. - W trosce o właściwe relacje i podejście do osoby, jaką jest sylwetka dziewczynki - odpowiada dyrektor szkoły. - Natura człowieka jest tak skonstruowana, że w tym wieku nie ma podstaw i potrzeby finansowania tego typu używek. Chyba że są zalecenia medyczne - dodaje.
Związane włosy
W Szkole Podstawowej nr 2 im. św. Wojciecha w Krakowie uczennice również muszą zrezygnować z makijażu, nie mogą malować paznokci i włosów, ale co ciekawe nie mogą przychodzić do szkoły w rozpuszczonych włosach. Dyrekcja placówki w rozmowie z TVN24 tłumaczyła, że uczennice muszą mieć związane włosy, bo dzięki temu będzie można powstrzymywać wszawicę w placówce. - Nieproszeni goście, chociażby wszawica, gości czasem w szkołach. A w związku z tym, jeżeli włosy są spięte, to mniejsze szanse, że nieproszony gość przeniesie się na kolegę czy koleżankę - wyjaśniała Justyna Gajecka, dyrektorka szkoły. - To jest próba znalezienia się w tej bezpiecznej przestrzeni, którą wszyscy tutaj staramy się tworzyć - tłumaczyła swoje stanowisko. W innej szkole podstawowej w Krakowie także kontrowersje wzbudził zapis dotyczący wyglądu dziewczynek, bo dzięki związanym włosom, będą one miały lepszą widoczność, pochylając się nad zeszytem.
Nakaz wiązania włosów obowiązuje również w jednej z warszawskich szkół. - Ograniczyłam go jednak tylko do lekcji wychowania fizycznego. W tym przypadku wydaje się to logiczne, bo rozpuszczone włosy przeszkadzają w ćwiczeniach. Poza tym wyjątkiem nie widzę powodu, dla którego miałabym mówić uczniom, jak się mają czesać – wyjaśnia w rozmowie z WP dyrektorka szkoły, która chciała pozostać anonimowa.
Estetyka wyglądu zewnętrznego
W szkole podstawowej w Glinojecku nie wolno uczniom nosić ubrań eksponujących newralgiczne części ciała (odkryty brzuch, głęboki dekolt, zbyt krótkie szorty itp.) oraz ubrań zawierających symbole lub napisy o treściach wulgarnych, rasistowskich, propagujących treści sprzeczne ze zdrowym stylem życia. Uczennice mogą nosić tylko skromną biżuterię. "Na terenie szkoły nie można zakrywać głowy kapturem lub czapką poza przypadkami uczniów z chorobą przewlekłą" – czytamy w statucie szkoły.
Dyrekcja szkoły w rozmowie z nami podkreśla, że planowane zmiany były uzgadniane z rodzicami. - Konsultacje były szeroko prowadzone i wśród rodziców zostało to wynegocjowane w sposób demokratyczny. Uwagi, które były zgłaszane, zostały wprowadzone. W stosunku do tej postaci statutu, która jest, uwag nie wniesiono, więc zostało tak ustalone – wyjaśnia dyrektor.
Przed zatwierdzeniem statutu na stronie szkoły pojawiła się ankieta zatytułowana "Statut Szkoły Podstawowej w Glinojecku", w której rodzice, nauczyciele, uczniowie, a także osoby niezwiązane ze szkołą mogły wyrazić sprzeciw bądź zadowolenie w związku z wprowadzeniem planowanych zmian. Pojawiło się sporo głosów zarówno po jednej, jak i drugiej stronie barykady.
- Myślę, że zakazywanie noszenia telefonów i robienia makijażu jest bezsensowne, ponieważ dzieci opuszczając szkołę podstawową dostają "głupawki", bo w innych szkołach jest to dozwolone – pisze jedna z osób. - Jestem niezadowolona z niektórych ustaleń nowego statutu. Co ma ubiór do tego, co uczeń ma w głowie? Nadruki na koszulkach mają świadczyć o tym, że uczeń jest słaby w nauce? Co spodnie z dziurą, które są na topie, mają wspólnego z wiedzą ucznia? – pyta kolejna. - Rygor dotyczący stroju nie poprawi morale szkoły. Szkoła ma być miejscem do nauki, a dzieci powinny uczyć się w swobodnym stroju. Zmuszanie ich może spowodować, że efekt będzie odwrotny, czyli dzieci znienawidzą szkołę. Wielką wagę przykładamy do stroju, który oczywiście na być przyzwoity, a co z ogromem prac domowych zadawanych na weekend. O tym nikt nie pomyślał _– dodaje jeden z oburzonych zmianami rodziców. - _Powinno być też dozwolone malowanie paznokci na delikatne kolory, bo co ma paznokieć do pracy ucznia? Tak samo z makijażem. Uczennice z kompleksami będą się bez takowego źle czuły i pewnie będzie to miało zły wpływ na samoocenę, zachowanie i oceny – wyjaśnia kolejna osoba.
Swój sprzeciw zgłosili również uczniowie. – Chciałabym, żeby można było chodzić w krótkich spodenkach – pisze jedna z uczennic. - Strach cokolwiek pisać. Jeszcze nigdy nie było tak źle w tej szkole. Ograniczenia, zakazy, krzyki. Nikt nas nie słucha, a przecież szkoła jest dla nas, uczniów – dodaje kolejny.
Mundurki kontra inwencja twórcza uczniów
Jedna z osób zasugerowała inne rozwiązanie tej sytuacji. - Dzieci powinny nosić mundurki. Nie skupiałyby się wtedy na takich duperelach jak ubrania i mogłyby więcej uwagi przywiązać do nauki _- czytamy. Zwolenniczką szkolnych mundurków jest także Justyna, polonistka w jednej ze szkół podstawowych z podwarszawskich Ząbek. – _Do tej pory (przed 1 września 2017 r. – przyp. red.) w naszej szkole dzieci cztery razy w tygodniu musiały nosić mundurki. Dzień wolny od obowiązkowego stroju stanowił więc istną rewię mody. Starsze uczennice w ciepłe dni zakładały szorty i topy, które z powodzeniem stanowiłyby idealny strój na plażę – tłumaczy swoje stanowisko Justyna. – Podobnie rzecz miała się na dyskotekach szkolnych, gdzie w mocnym makijażu można było zobaczyć nawet trzecioklasistki - dodaje.
- Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, by uczniowie strojem wyrażali siebie, jednak wszystko z umiarem – podkreśla polonistka z Ząbek. Nauczycielka twierdzi, że odważniejsze stylizacje uczniowie powinni zachować na inne okazje, a do szkoły ubierać się w sposób pokazujący szacunek wobec tego miejsca i grona pedagogicznego.
Monika, nauczycielka z Łochowa podkreśla, że zaostrzone zmiany w statutach szczególnie zauważalne są w szkołach katolickich, ale bez względu na obowiązujący statut, jej zdaniem strój powinien być godny. - Przymyka się oko na podarte jeansy, ale widok roznegliżowanej nastolatki nie jest w dobrym tonie. Nie mówiąc o skąpych strojach na lekcjach wychowania fizycznego – wyjaśnia.
Szkoły wychodzą z założenia, że w duecie z wykształceniem winno iść odpowiednie zachowanie, wygląd i poszanowanie dla instytucji oraz osób w niej pracujących. Nowe restrykcje przez część uczniów z pewnością będą traktowane niczym nieuprawniona ingerencja dyrekcji w ich sferę osobistą, zamach na osobowość czy pozbawienie szansy zaistnienia. Jednak trzeba mieć na uwadze fakt, że w wielu placówkach aż roi się od uczniów, którzy zupełnie świadomie manifestują swoim wyglądem prawo do noszenia kontrowersyjnych rzeczy. Wyzywający makijaż, kuse spódniczki, głębokie dekolty, prześwitujące tkaniny i ostry neon na paznokciach – taki widok z pewnością nie przystoi w szkole. Być może zaostrzone regulaminy uświadomią uczniom, że są wizytówką swoich szkół a to oznacza, że ważny jest zarówno ich profesjonalizm, jak i wygląd zewnętrzny. Oczywiście dyrektorzy powinni znać granice i pamiętać, że ich nadmierne nakazy i zakazy mogą uderzać w uczniów, dla których konieczność wiązania włosów czy całkowitego zmycia makijażu może wiązać się z poczuciem wstydu albo negatywnie wpływać na ich zdrowie.