Blisko ludziJak dba o siebie facet znad Wisły?

Jak dba o siebie facet znad Wisły?

Statystyczny facet nie używa mydła czy kremu. Ale Polki szukające zadbanych meżczyzn będą miały z tym coraz mniejszy problem.

Jak dba o siebie facet znad Wisły?

23.08.2007 | aktual.: 28.06.2010 00:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Statystyczny facet nie używa mydła czy kremu. Ale Polki szukające zadbanych meżczyzn będą miały z tym coraz mniejszy problem.

Kosmetyczny boom

Kiedy parę lat temu Jean Paul Gaultier zaprezentował nową linię kosmetyków dla mężczyzn, świat uznał to za jedynie kolejny przejaw ekstrawagancji geniusza mody.

– Jaki facet będzie używał tuszów do rzęs, szminek czy pudrów w kremie – pukano się w czoło.

Co prawda produkty Gaultier nie znalazły masowego odbiorcy, a panów malujących usta równie trudno dziś spotkać na ulicy jak jeszcze parę lat temu, to trzeba oddać francuskiemu kreatorowi, że przewidział pewną modę – faceci zaczęli bardziej interesować się kosmetykami. Również w Polsce.

Pokazują to statystyki. W tym roku w naszym kraju odnotowano wzrost sprzedaży męskich kosmetyków o blisko 25 proc. wobec 2006 roku oraz o około 50 proc. względem roku 1998. Łącznie przez ostatnie dwanaście miesięcy wydaliśmy na nie niecałe 60 milionów złotych.

Statystyczny Polak...

Jednak obraz statystycznego mężczyzny mieszkającego w Polsce nie napawa opymizmem. Choć używa on wody lub balsamu po goleniu, to nie zawsze ma regularną styczność z mydłem, a tym bardziej kremem. Według danych firmy AC Nielsen, z kosmetyków do golenia korzysta około 95 proc. panów, z mydła lub żelu pod prysznic już tylko połowa. Krem trzyma w łazience około jedna trzecia polskich mężczyzn.
Z innych danych wynika jednak, że panowie w naszym kraju coraz częściej kupują kosmetyki. Można dodać - na szczęście. Dzięki temu jest szansa, że za jakiś czas połowa panów, która dziś nie używa mydła, przestanie się myć samą wodą.

Daleko od ideału

O tym, że sytuacja nadal jest daleka od idealnej, pokazuje też inny przykład. W Warszawie, blisko 3-milionowej aglomeracji, działa tylko jeden salon kosmetyczny wyłącznie dla mężczyzn! Oczywiście panowie mogą skorzystać z usług wielu innych. Są tam jednak tylko i wyłącznie dodatkiem do kobiet, które stanowią w nich znakomitą większość.

Ale faceci odwiedzają je coraz chętniej. Chętnie zostawiają też pieniądze w centrach SPA. Na przykład w instytutach dr Ireny Eris płeć brzydka stanowi 25 proc. klientów. Zleca tam zabiegi pielęgnacyjne, łącznie z manicurem i pedicurem.

Postępowi z wielkich miast

Jak to zwykle bywa najbardziej postępowi są mężczyźni z wielkich miast. To oni wydeptują ściężki do salonów kosmetycznych kolejnym przedstawicielom tej samej płci. Jeszcze trochę i trudno będzie uwierzyć, że nie tak dawno kultura macho promowała wizerunek faceta, który chwali się tym, że się nie myje i nie goli.

Moda na uberseksualnych

Wzrost zainteresowania kosmetykami u panów nie powinien dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę lansowany aktualnie przez media wizerunek nowego mężczyzny. Űberseksualny to połączenie ognia i wody, dwóch stylów, które wydawałoby się są nie do połączenia – macho i metrosekualisty. Charakteryzuje go to, że jest czuły i empatyczny, ale jednocześnie – silny i aktywny. Z obu postaw bierze to, co najlepsze.

Na Zachodzie taki dbający o siebie meżczyzna już dawno nie jest podejrzewany o homoseksualizm czy przynajmniej – zbytnie zniewieścienie. Używa kremów, pillingów, itp., bo to korzystnie wpływa na jego wygląd i wizerunek.

Efektem tego jest to, że statystyczny Amerykanin wydaje na kosmetyki po 40 złotych miesięcznie, facet znad Wisły – około 5 zł.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)