#50tonowe30. Czy kobiecie po pięćdziesiątce czegoś nie wypada? Jaga ma na to najlepszą odpowiedź
Realizowanie swoich pasji nie ma nic wspólnego z numerkami z dowodu osobistego. Tego kilka lat temu nauczyła się Jadwiga Janik, czyli Jaga, założycielka bloga „Fashion50plus”. Udowadnia, że najlepszy moment na zrobienie czegoś nowego trwa wiecznie.
Kobiety często słyszą „to nie wypada” – od najbliższych, od znajomych... Chyba najczęściej te słowa padają w kierunku tych dojrzałych pań. Często mówiono pani wprost, że czegoś już nie wypada w życiu robić?
Jestem uczulona na słowa „to nie wypada”. Wiele razy mówiłam, że komu jak komu, ale właśnie nam wypada, nam, którzy mamy doświadczenie zawodowe i życiowe.
Ja sama sobie stawiam granice w życiu i modzie, ale nie dlatego, że mi nie wypada, tylko mi tak pasuje. Wprost nikt mi nie powiedział, że nie wypada mi czegoś robić, czy w tym mi nie wypada chodzić, ale kiedyś, a było to 20 lat temu, na początku mojej pracy w nowym miejscu, przyszłam w żółtych rajstopach, „życzliwa” koleżanka powiedziała mi, że niektórzy obgadują mój strój, ale jej osobiście to nie przeszkadza. „Więc po co mi to mówisz” – zapytałam. Myślę, że mówienie komuś, że „tobie to nie wypada", jest oznaką braku tolerancji.
Skąd pomysł na prowadzenie bloga? Wiele pań po pięćdziesiątce woli spędzać czas z rodziną, bez szaleństw, zapominają o swoich pasjach.
Nie wiem, czy woli. Często nie mając wsparcia w bliskich, nie umieją inaczej żyć. Jeżeli się ciągle słyszy – po co to kupiłaś, gdzie w tym będziesz chodzić, siedź w domu, gdzie się wybierasz, popilnuj dzieci, to jak tu myśleć o swoich pasjach i marzeniach?
To kto wprowadził panią w świat blogosfery?
Znałam polskie i zagraniczne blogi, czytałam je. Kiedy wymyśliłam sobie własnego bloga, nie miałam pojęcia, jak technicznie go stworzyć. Pomogła mi w tym córka.
Zajmowała się pani modą przed powstaniem Fashion50plus?
Nigdy zawodowo. Ale moda zawsze była w kręgu moich zainteresowań.
W odróżnieniu od popularnych blogerek, dajmy dla przykładu choćby Maffashion, pani opowiada swoim czytelnikom o modzie, o jej historii. Takie było założenie od samego początku?
Chcę pokazać poprzez bloga, że można, a nawet trzeba mieć cel, pasję w każdym wieku. Szczególnie ważne jest to wtedy, gdy kończymy prędzej czy później pracę zawodową. Trzeba mieć coś, co zajmuje myśli i działania. Nie tylko dom. W moim przypadku jest to moda i blog. Ja żyję tym i sprawia mi to wielką przyjemność.
Od początku chciałam przybliżać modę, jej historię, historię elementów stroju, np. kaloszy, dżinsów, rajstop, a także trendy, style projektantów, ciekawe wydarzenia modowe, filmy i książki o modzie. Dopiero córki uświadomiły mi, że by być wiarygodną, muszę pokazać swój styl ubierania się. I zaczęłam pokazywać swoje stylizacje, ale codzienne, takie, w których naprawdę chodzę. W których łączę swoje stare rzeczy z nowymi, ubrania od projektantów z tymi z sieciówek. I nie po to siebie prezentuję, żeby narzucić swój styl, ale po to, aby pokazać, że w każdym wieku można być sobą. W tygodniu wstawiam więc dwa posty. Jeden ze stylizacją, drugi ogólny o modzie lub wydarzeniach z nią związanych.
Ma pani swoich ulubionych projektantów?
Uwielbiam Yohji Yamamoto, a także Rei Kawakubo, twórczynię Comme des Garçons i Issey Miyake. Kiedy przybyli do Europy na początku lat 80., na paryskich wybiegach pojawiła się nowa filozofia mody, nowy styl ubierania się. Połączyli modę Zachodu z japońską tradycją. Szczególnie Yamamoto jest bliski memu sercu i stylistyce, bo nie uwydatnia kobiecości obcisłym strojem. Lubię bardzo Vivienne Westwood. A z polskich projektantów – Jarosława Ewerta.
Co jest najlepsze w blogowaniu?
To, że mnie czytają, komentują. Na bieżąco mogę rozmawiać z czytelnikami. Ja bloga traktuję jako pracę. Z szacunku do czytelników prowadzę go systematycznie. Czuję się potrzebna!
Moda daje poczucie wolności?
Raczej niezależności. Przynajmniej dla mnie. Bo moda to nie tylko ubranie, to styl życia. A ja sobie własny styl wypracowałam. Mnie to cieszy.
Jak na pani pasję zareagowały rówieśniczki?
Bardzo pozytywnie, chociaż nie u wszystkich było to szczere. Mam bardzo dużo młodszych koleżanek i one były i są zachwycone. Myślę, że patrzą na moje poczynania przez pryzmat swojej przyszłości, kiedy będą w moim wieku.
*Jak z pani perspektywy wygląda w Polsce sytuacja kobiet 50 plus? Wydaje się, że nawet moda bardziej skupia się na młodych. *
Obserwuję swoich znajomych i przyglądam się nieznanym parom, które przychodzą do salonu mody, w którym pracuję. Widzę brak jakiegoś zrozumienia, wsparcia nawet ze strony partnerów. Kobiety po pięćdziesiątce zmieniają się i łatwiej się zamykają w sobie. W pracy też nie mają łatwo. Wiadomo, że w pracy liczy się młodość (najlepiej 18 lat i dwudziestoletnie doświadczenie), zwalnia się kobiety lub przesuwa na inne stanowiska. W krajach europejskich i w Stanach tak nie ma. Tam się liczy doświadczenie. Tam młodzi uczą się od starszych. Robi się różne projekty i angażuje się do nich starszych ludzi. Na przykład młodzi projektanci z jednego z krajów europejskich zaprosili do współpracy rzemieślników – krawców, szewców, hafciarki i od nich uczyli się fachu. Wyobraża sobie pani to u nas?
Swoją drogą, tam kobiety mają pomysł na siebie. W USA działa na przykład Stowarzyszenie Czerwonych Kapeluszy. Kiedy kobieta kończy 50 lat, może do niego wstąpić i nosić czerwony kapelusz. Panie się organizują w grupy, jeżdżą na wycieczki, chodzą na spacery itd. Ani mężowie, ani dzieci nie mają nic przeciwko temu. A ja już sobie wyobrażam, co u nas by było – „znowu wychodzisz, a co na obiad?”. Oczywiście, że to, o czym mówię, to generalne sytuacje, ale dużo się zmienia i coraz więcej jest wyjątków potwierdzających regułę. Co do mody, to już coraz łatwiej można się ubrać w każdym wieku.
*Gdyby mogła dać pani swoim rówieśniczkom jedną radę, to co by to było? *
Róbcie swoje i nie patrzcie często w dowód osobisty. Życie jest piękne w każdym wieku. To zależy tylko od nas, czy będziemy się nim cieszyć.
Partnerem artykułu jest Dermika