57‑letnia pacjentka zmarła w szpitalu w Jaśle. Rodzina oskarża lekarzy
Tragedia w Szpitalu Specjalistycznym w Jaśle. W marcu tego roku 57-letnia pacjentka trafiła na SOR z silnym bólem brzucha. Zmarła kilka dni po operacji. Zdaniem rodziny winę ponosi ordynator oddziału chirurgicznego. Sprawą zajęła się prokuratura.
Dramat w Jaśle. Rodzina zmarłej oskarża ordynatora
W piątek 22 marca 57-letnia Grażyna Ryba poczuła silny ból brzucha. Zadzwoniła do siostry, ta wraz z mężem zawiozła ją do miejscowego szpitala. Na SOR-ze dostała kroplówkę, a badanie USG wykazało wyciek między żołądkiem a jelitami. Została skierowana na chirurgię, jednak operacja odbyła się dopiero w niedzielę.
Rodzina pani Grażyny poinformowała w rozmowie z mediami – m.in. "Faktem" i reporterem "Interwencji" Arturem Borzęckim – że do tego czasu kobieta dostawała wyłącznie leki przeciwbólowe i antybiotyki, choć z każdą godziną ból się nasilał. Bliscy twierdzą, że prosili ordynatora Szymona N. o interwencję.
– Poszliśmy do ordynatora N. i prosiliśmy, żeby coś zrobił z siostrą, bo słabnie z dnia na dzień. Wyjął papiery i przyznał nam, że ma kamień i cukrzycę, a żołądek jest pod stałą kontrolą. "Niech się państwo nie martwią, my kontrolujemy, a więcej powiem w poniedziałek" – mówiła Irena Stec, siostra pani Grażyny, w programie "Interwencja".
Ordynator miał podjąć decyzję o operacji dopiero w momencie, gdy 57-latka straciła przytomność. Jak dowiedzieliśmy się od dyrektora szpitala, zrobił to telefonicznie. Okazało się, że u pacjentki pękł wrzód, co doprowadziło do sepsy. Po zabiegu kobieta została przewieziona na OIOM. Zmarła w czwartek, kilka dni po operacji. Rodzina obwinia ordynatora o niedopełnienie obowiązków. Sprawa trafiła do prokuratury.
Jak dowiedział się reporter "Interwencji", to nie pierwszy raz, kiedy działalnością ordynatora Szymona N. zainteresowali się biegli. Z informacji prokuratury wynika, że w 2013 roku przyjmował pacjentów pod wpływem alkoholu. W kwietniu tego roku Prokuratura Regionalna w Rzeszowie postawiła mu zarzut popełnienia błędu lekarskiego. Jedna z jego pacjentek zmarła po operacji usunięcia woreczka żółciowego.
Dyrektor szpitala w Jaśle: "Dostajemy maile z pogróżkami"
O komentarz w sprawie poprosiliśmy dyrektora Szpitala Specjalistycznego w Jaśle Michała Burbelkę. Lekarz poinformował w rozmowie z WP Kobieta, że kobieta była pacjentką szpitala. Jej rodzina miała jednak najpierw skontaktować się z dziennikarzami "Faktu", dopiero później skierować do szpitala pismo z pytaniami i swoimi wątpliwościami dotyczącymi sposobu leczenia pani Grażyny. Burbelka twierdzi, że kobieta cierpiała na kilka różnych schorzeń, a jej stan był na tyle poważny, że nie wiadomo, czy gdyby operacja odbyła się wcześniej, 57-latka wciąż by żyła.
Dyrektor zapewnia również, że po otrzymaniu pisma od rodziny poprosił ordynatorów i pozostałych lekarzy o wyjaśnienia oraz przekazał prokuraturze dokumentację sprawy. Do tej pory nikt nie został przesłuchany i nie wiadomo, jakie dalsze czynności podejmą biegli.
– Oskarżenia w stronę ordynatora oddziału są radykalne. Tym bardziej że nie miał wtedy dyżuru, ale i tak podjął decyzję o operacji, z troski o dobro pacjentki. A my dostajemy nawet na adres szpitala maile z pogróżkami, w których ordynator jest szkalowany, nazywany "mordercą" – mówi Burbelka.
– Współczuję rodzinie, ale nie można jednoznacznie odpowiedzieć, czyją winą jest śmierć pacjentki. Czy w ogóle była to czyjaś wina? Warto było najpierw porozmawiać, wyjaśnić, zamiast kierować oskarżenia. W poniedziałek jeszcze raz zwołam wewnętrzną komisję, żeby po raz kolejny przyjrzeć się sprawie i wyjaśnić, co się stało – dodaje.
Źródło: "Fakt", "Interwencja"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl