Ma 70 lat i narzeczoną. Tak dziś żyje Solejuk z "Rancza"
Aktor znany z roli Solejuka z "Rancza", Sylwester Maciejewski, po śmierci żony przeżył bardzo trudne chwile. Dziś, po latach samotności, odnalazł szczęście u boku narzeczonej.
Sylwester Maciejewski, aktor uwielbiany przez widzów za rolę Solejuka w serialu "Ranczo", od kilku lat układa życie na nowo po bolesnej stracie. Jego żona, tancerka Teatru Wielkiego w Warszawie – Barbara Kryda-Maciejewska – zmarła w 2019 roku po długiej walce z chorobą. Dziś artysta ma u boku narzeczoną, która pomogła mu odzyskać spokój i radość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marta Wierzbicka o podróży poślubnej. Jak czuje się w roli żony?
Sylwester Maciejewski po śmierci żony: "Oj, głupie myśli chodziły po łbie"
Śmierć Barbary Krydy-Maciejewskiej była dla Sylwestra Maciejewskiego ogromnym ciosem. Para była razem wiele lat, a ich życie nie należało do najłatwiejszych – jeszcze przed rolą w "Ranczu" aktor musiał dorabiać, aby utrzymać rodzinę i opłacić leczenie żony. Diagnoza nowotworu oznaczała długą i wyczerpującą walkę. Zmarła w 2019 roku. Maciejewski przyznał, że pierwsze miesiące po tej stracie były wyjątkowo ciężkie.
– To jest te parę miesięcy, kiedy byłem od śmierci żony sam, to oj głupie myśli chodziły po łbie. Oj głupie, oj głupie. Ale samochód mnie trzymał, żeby głupot nie robić. No bo prawie codziennie za fajerę – jak nie nawet po zakupy, to ja muszę teraz jeździć, bo mieszkam na wsi. A poza tym do roboty trzeba jeździć. Jakby mi lejce zabrali, to po robocie – wyznał w rozmowie ze "Złotą sceną".
Nowa miłość i codzienność z pupilem
Sylwester Maciejewski nigdy nie ukrywał, że wielką rolę w jego życiu odgrywają zwierzęta. Po śmierci ukochanego psa boksera Hetmana ogromnym wsparciem stał się dla niego piesek narzeczonej – york Tosia Sonia. Zwierzęta pomagają mu w codziennym życiu, a miłość do czworonogów przejęła również jego córka Milena, która adoptowała ze schroniska kundelka Miśka.
– Słodka jest naprawdę, też udaje, że wszystko rozumie. Mówi się do niej, a ona kiwa głową, jakby wiedziała, o co chodzi – opowiada aktor. - Ja mówię do Mileny: muszę jeździć, nie mam z kim psa zostawiać, zabieraj go ze sobą. A ona już miała jednego kundzielasa, ale wzięła. I tak do dzisiaj u Mileny są dwa– dodał z dumą. Dziś u boku 70-letniego aktora jest narzeczona, dzięki której odzyskał stabilność i poczucie bezpieczeństwa.
Sylwester Maciejewski o przyjaźniach z planu "Rancza"
Z sentymentem wspomina też swoich kolegów z planu, którzy odeszli, w tym Pawła Królikowskiego i Franciszka Pieczkę. Z tym drugim łączyła go szczególna więź. – Wielka strata. Z Frankiem byłem jeszcze 21 lat w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Nie ma też Pawła, czyli serialowego Kusego. To jest przykre, ale takie jest życie" – mówił, wspominając m.in. Franciszka Pieczkę.
– Franek był niespotykanie spokojnym człowiekiem. Lubił pożartować, ale raz doprowadziliśmy go do takiego stanu, że nas zrugał od góry do dołu. Zaczęliśmy zmieniać teksty, a czas uciekał. Posłał nam parę ciepłych słów, że nam w pięty poszło. A potem jak gdyby nigdy nic – dalej pracujemy. Taki był człowiek. Wspaniały, wspaniały - wspominał dla "Złotej Sceny".