Ane Piżl podzieliła się przykrą historią. Podczas randki z żoną zaatakował je Polak
Od września Ane Piżl współprowadzi program "Miasto Kobiet" na antenie TVN Style, aktywnie działa także w mediach społecznościowych, wspierając społeczność LGBT+. Ostatnio podzieliła się z obserwatorami przykrą historią, która spotkała ją na ulicy w Brukseli.
Ane Piżl jest ratowniczką medyczną i edukatorką, aktywnie wspierającą społeczność LGBT+. Identyfikuje się jako osoba niebinarna, a w jej mediach społecznościowych można znaleźć wiele materiałów na temat równości oraz m.in. inkluzywnego języka. We wrześniu br. została prowadzącą program "Miasto Kobiet", który jest emitowany na antenie TVN Style.
Zapytana przez Małgorzatę Rozenek-Majdan o to, w jaki sposób się do niej zwracać, powiedziała, że form męskich i żeńskich używa naprzemiennie. W przestrzeni publicznej bez porównania częściej żeńskich, w domu - męskich, w mediach społecznościowych naprzemiennie - wytłumaczyła.
Nieprzyjemna sytuacja na ulicy w Brukseli. Ane i jej żona zostały zaczepione
Ane w 2020 roku wraz z żoną wyjechały z Polski. W rozmowie z dziennikarką "Dzień Dobry TVN" przyznała, że decyzja nie była łatwa. - To był trudny rok dla wszystkim osób LGBT+ i dla kobiet - powiedziała. Ostatnio jednak przykra sytuacja spotkała ją na jednej z ulic w Brukseli. Opisała ją na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jeszcze tego brakowało, żeby nas w tej Brukseli pobili. Poszłyśmy z żoną na randkę – wracamy po nocy, centrum. Nagle z żywopłotu wychodzi jakiś gość, który ewidentnie ma z nami problem" - napisała. Jak się okazało, parę zaczepił Polak. Prowadząca "Miasto Kobiet" streściła szczegółowo przebieg rozmowy, która szczęśliwie zakończyła się bez użycia przemocy fizycznej przez agresywnego mężczyznę, choć - jak przyznała - było blisko.
"Żeby wyjść z impasu i załagodzić chwilę, mówię: człowieku, my przecież wszyscy jedziemy na jednym wózku, nie jesteśmy przeciwko sobie, jesteśmy w tym razem. I ty, i my doświadczamy krzywdy i opresji" - mówiła do mężczyzny. Jak się okazało, chyba nie do końca zrozumiał, o co chodzi, i zapytał: czym jest "opresja". Ane Piżl zaczęła mu wszystko tłumaczyć. W pewnym momencie Polak odwrócił się i poszedł, wykrzykując: "wszyscy żyjemy w depresji!".
"Nasze randki zawsze mają mocny finał" - zakończyła żartobliwie Piżl.
Współczujące komentarze
Pod wpisem pojawiło się wiele komentarzy. Sporo osób cieszyło się z faktu, że rozmowa nie zakończyła się atakiem fizycznym na parę. Pozytywnie odebrano także sposób, w jaki udało się autorce uniknąć negatywnego obrotu sprawy.
Pojawiły się jednak wpisy, w których obserwatorzy poczuli wstyd za to, że napastnik okazał się Polakiem. "Mimo że dobrze się skończyło i cała historia w żartobliwym tonie, to poczułam ogromny wstyd, że to był Polak..." - można przeczytać w komentarzach. "Z drugiej strony to nie dziwi, że akurat był to Polak" - dodała inna osoba.
Rozwinęła się także przykra dyskusja, z której wyłonił się dość negatywny obraz części mieszkającej w różnych częściach świata Polonii. "Ja również mieszkam od kilku lat w Brukseli i zazwyczaj, jeśli doświadczałam przykrości, to były one ze strony innych Polaków. Jak mówi stare przysłowie - jak Polak za granicą ci nie zaszkodzi, to już ci pomógł... Szczerze, to po tych kilku latach nauczyłam się żeby unikać 'swoich' jak ognia" - napisała jedna z obserwatorek.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl