ModaAsceza i przepych: nowa kolekcja Hexeline

Asceza i przepych: nowa kolekcja Hexeline

Asceza i przepych: nowa kolekcja Hexeline
Źródło zdjęć: © AKPA
17.10.2007 13:58, aktualizacja: 17.10.2007 16:30

Kolekcją jesień-zima 2007-08 Hexeline udowadnia, że asceza jest nieodrodną siostrą przepychu. A moda, także wtedy, gdy lansuje wyciszenie, stawia na kompromis kontrastów. O najnowszej kolekcji opowiada Halina Zawadzka z firmy Hexeline, a także Monika Richardson, Ewelina Flinta i Hanna Bakuła.

Kolekcją jesień-zima 2007-08 Hexeline udowadnia, że asceza jest nieodrodną siostrą przepychu. A moda, także wtedy, gdy lansuje wyciszenie, stawia na kompromis kontrastów. O najnowszej kolekcji opowiada Halina Zawadzka z firmy Hexeline, a także Monika Richardson, Ewelina Flinta i Hanna Bakuła.

HALINA ZAWADZKA - HEXELINE

Czy jest Pani zadowolona z pokazu?

Tak, myślę że się udał, że się podobał i mam nadzieję, że nikt nie widział tych małych uchybień, które ja widziałam.

Proszę nam zdradzić te uchybienia

Nie, nie zdradzę, bo wiadomo, że ktoś kto się tym zajmuje, chce, by wszystko było perfekcyjne. Ja widziałam drobiazgi, rzeczywiście, ale myślę, że na tyle niezauważalne, że nie psują mi humoru i to najważniejsze.

Skąd pomysł na pokaz w Wilanowie?

W zeszłym roku mieliśmy pokaz na Zamku Królewskim i w tym roku nie chcieliśmy obniżać poprzeczki. Wilanów to jest elegancja, to jest wysoki poziom, to jest to, na czym nam zależy. Myślę, że ta kolekcja, która została tutaj pokazana wymaga dobrej oprawy i myślimy, że takie miejsce jak Zamek Wilanowski spełnia nasze wymagania. Poza tym to jest Polska, to jest kultura, to jest nasza historia i myślę, że te wszystkie rzeczy idą w parze.

Jaka jest ta kolekcja na sezon jesień-zima 2007/2008?

Kolekcja jest pełna, czyli ubieramy kobietę od początku do końca - są i stroje dzienne i wizytowe i wieczorowe i sportowe. Myślę, że wszystko, co łączyło te wszystkie linie, sportową i elegancką i wieczorową, to drapieżna elegancja i kobiecość. Tym się kierowaliśmy i myślę, że się udało, myślę, że udała się właśnie ta drapieżność połączona z kobiecością i to nam chodziło. My pracujemy całymi kolekcjami, ważna jest dla nas cała kolekcja, nie jeden element i kolekcja jest całością. MONIKA RICHARDSON - PREZENTERKA

Czy pokaz się Pani podobał?

Pokaz mi się bardzo podobał, marka bardzo mi się podoba, bo jest elegancka, dla dam. Każda z nas chce się czasem poczuć damą, wtedy powinna ubrać się w coś z Hexeline, bo to jest rzecz na poziomie.

A Pani lubi tę markę?

Tak, lubię, choć nie we wszystkim się czuję dobrze, mam wrażenie, że niektóre elementy z tej kolekcji są jeszcze nie dla mnie, a może nie dla mojej karnacji. Ja jestem taką typową mysią, polską blondynką o jasnej cerze. Wydaje mi się, że w niektórych rzeczach byłoby lepiej takiej ognistej brunetce. No ale to jest już moje subiektywne odczucie. Lubię te wszystkie „święcocości”, które są jednak wciąż popularne i lubię koronkę, przyznaję się.

A czy było coś szczególnego, co zapadło Pani w pamięć?

Ja zawsze lubię takie najmniej ekstrawaganckie i najmniej rzucające się w oczy rzeczy, bo one mi wydają się najbardziej uniwersalne i najtrudniej się w nich wygłupić. Więc tutaj na dzisiejszym pokazie miałam kilka takich "koktajlóweczek", takich właśnie nie pretensjonalnych.

Pokaz Hexeline to były zarówno płaszcze, jak i rzeczy na co dzień i stroje wieczorowe. Było z czego wybierać?

No tak, bo sezon jesienno-zimowy to jest również Sylwester, to jest również karnawał. To jest również takie szaleństwo koronkowo – mieniące się, świecące, więc każda z tych firm, które się ostatnio prezentują, a jest ich coraz więcej, musi myśleć tak totalnie. Dlatego żeby sobie pozwolić na monotematyczność trzeba zrobić coś na każdą okazję.

Podoba się Pani sceneria?

Trochę się tego bałam, bo dzisiaj jest obrzydliwie, jeśli chodzi o pogodę w Warszawie, ale dobrze to wszystko wyszło. Wydaje mi się, że to zadaszone miejsce, a jednocześnie taka przestrzeń, którą daje Pałac w Wilanowie, to jest strzał w dziesiątkę. Jest coraz mniej miejsc, które się wydają oryginalne, coraz mniej miejsc nie ogranych, które jednocześnie wiemy, że się sprawdzą, a przecież ten pokaz był przygotowany na kilkaset osób.

HANNA BAKUŁA

Czy pokaz się Pani podobał?

Ja chciałam powiedzieć, że znam osobę, która buduje te namioty, robi nagłośnienie i robi to wszystko. Chciałam też powiedzieć, że wczoraj w tym miejscu, gdzie jest to wszystko, nie było nic - była trawa, także największym geniuszem jest zorganizowanie takiego pokazu. Uszycie jest jedną rzeczą, ale wymyślenie pokazu, muzyki, miejsca, listy gości - to jest ogromna, niesłychana praca. Mało kto myśli o tym, że sobie tak przyjdzie, usiądzie, że wszystko widzi, że jest ciepło, że świetnie słychać. I przepiękna oprawa. Fajna ta moda, fajna tylko, że jest ona dla osób dużo wyższych, szczuplejszych, młodszych niż ja, ale też niż przeciętna kobieta. Na przykład to co bywa w modzie włoskiej, nawet dla osób troszkę starszych, że jest jakaś klapa, że jest krzywo, że jedna strona jest dłuższa, że ta moda się jakoś wije. Natomiast u nas jest to po prostu piękna, w tym wypadku klasyczna moda dla młodych miliarderek z niedowagą... ale szalenie mi się podobały kolory, bardzo pięknie skrojone, pięknie wykończone. A czy było
coś szczególnego, co wpadło Pani w oko?

W oko wpadło mi bardzo podobne do mojego beżowe futro z norek, taka zupełnie prosta czarna suknia z warstw, rozszerzająca się, podobną robiłam jako kostium dla Carmen. Bardzo ładne czerwienie, zawsze to będę popierała, pani tak cała na ciemno wygląda jak grabarz, ja też zawsze tak wyglądam, cały czas chodzę na czarno. Ta czerwień była przepiękna. Bardzo mi się podobała i szarość, dobrze ją znoszę.

Czy ten styl, który był na pokazie Pani odpowiada?

Jestem pełna podziwu i chciałabym móc takie rzeczy nosić, ale ponieważ mam instynkt samozachowawczy to nie będę, bo to nie jest dla mnie. Ja mam dość duży biust i nie mogę nosić wysokich obcasów, muszę nosić rzeczy które są wygodne i bardziej sportowe. Poza tym ja się strasznie dużo ruszam, ja jestem kobietą pracującą i kobieta pracująca musi mieć komfortowe rzeczy czyli wygodny strój.

Jaki jest Pani styl
br> Ja jestem osobą, która nie ma sukienki od komunii. Ja nawet na balu maturalnym byłam w spodniach, także ja nie mam sukienki, ja nie mam bluzeczki, co ją można wypuścić, nie mam niczego takiego i nigdy nie miałam, zresztą ja nie miałam nigdy sukni ślubnej a miałam czterech mężów. Noszę wygodne torby, czyli klasyka angielska i wygoda, ja chciałabym się tak nosić jak królowa angielska w filmie „Królowa”

EWELINA FLINTA - WOKALISTKA

Jak podobał Ci się pokaz?

Podobał mi się bardzo, ale momentami nie bardzo - niektóre stroje były bardzo ładne i wyjątkowe, a niektóre zupełnie nie w moim stylu, nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Bardzo podobały mi się stroje klasyczne w stylu Audrey Hepburn, była też piękna zielona suknia na koniec, z odkrytymi ramionami i ogromną ilością cekinów. A nie podobały mi się futra, ponieważ futer nie lubię po prostu, choć same w swojej formie jak najbardziej były pięknie uszyte. Nie podobały mi się również na początku suknie z materiałów z wzorami tygrysio – lamparcimi. Nie lubię tego po prostu. Nigdy nie nosiłam takich strojów i nigdy nie będę.

A zaproponowane kolory

Jak najbardziej tak, myślę, że ta jesień będzie bardzo kolorowa i bardzo dobrze, bo jesień w naturze jest bardzo smutna i bardzo szara, więc wypadałoby ją troszeczkę ożywić. Więc jak najbardziej czerwienie, zielenie i taki niebieski kolor, który mam na sobie mogą ją upiększyć.

A jaki jest Twój styl?

To zależy, ja generalnie po prostu wybieram to, co mi się podoba i to co dobrze na mnie leży. Na co dzień ubieram się dość skromnie, dżinsy, płaskie buty, wygodne topy, jakaś czapeczka na głowie zazwyczaj, to lubię najbardziej. A na większe wyjścia jak najbardziej sukienki, jak najbardziej błyskotki i wyraziste kolory.

A jak Ci się podoba sceneria pokazu

Miejsce piękne i wyjątkowe i myślę, że to był naprawdę wyśmienity pomysł.